W najnowszym numerze magazynu Charaktery ukazał się wywiad ze mną. W kioskach szukajcie okładki z piękną grafiką znanego artysty Rafała Olbińskiego
MEDYCYNA ESTETYCZNA TO NIE PHOTOSHOP
rozmowa z dr. Markiem Wasilukiem, lekarzem medycyny estetycznej, właścicielem Centrum medycyny Nowoczesnej Tricliniu, autorem książki „Medycyna estetyczna bez tajemnic” (wyd. PZWL) oraz najbardziej poczytnego w Polsce bloga z tego zakresu www.marekwasiluk.pl
Czym się zajmuje medycyna estetyczna?
Medycyna estetyczna działa głównie w trzech obszarach. Można nią odmłodzić, usunąć defekty skóry (np. blizny, przebarwienia) i upiększyć (np. przez korektę asymetrii czy wyrównanie proporcji twarzy). Warto zaznaczyć, że rynek medycyny estetycznej bardzo mocno się rozwija od strony technologii i oferty zabiegów. Ze swoim działaniem wkracza zarówno w obszar kosmetologii jak i chirurgii plastycznej. W związku z tym trzeba mieć coraz większą wiedzę. Aby osiągnąć efekt trzeba działać kompleksowo. Nie da się robić medycyny estetycznej przy okazji albo dysponując tylko kwasem hialuronowym i botoksem, co się niestety zdarza.
Proszę o jakiś przykład.
Była u mnie ostatnio mama z córką. Córka miała problem z bliznami potrądzikowymi, a mama (50+) chciała skorzystać z zabiegów odmładzających. Powiedziałem jej, że jeśli chodzi o odmładzanie to trzeba na pewno połączyć dwie-trzy metody, ale pierwszym zabiegiem, jaki należy wykonać jest laser frakcyjny ablacyjny, a potem można np. uzupełniać ubytki, ale nie polecam w jej przypadku kwasu hialuronowego. Widziałem że spojrzały na siebie zdziwione, bo były już wcześniej na konsultacji w innym miejscu i tam usłyszały, że do odmładzania potrzebny jest botoks i kwas hialuronowy. To chyba największy mit medycyny estetycznej. Sama igła i strzykawka to przedszkole medycyny estetycznej, a nie prawdziwa medycyna. Wiek dojrzały osiąga ona, gdy lekarz dysponuje zaawansowaną technologia (bez niej nie ma dziś medycyny estetycznej) i potrafi wszystko łączyć, urządzenia z wiedzą i doświadczeniem.
Jednym słowem medycyna estetyczna nie jest ani prosta, ani łatwa, ani specjalnie przyjemna. Przyjemny jest za to efekt.
Z jednej strony mówimy o zaawansowanych technologiach, a z drugiej na każdym rogu jest gabinet medycyny estetycznej.
Niestety tak, i osoby nie do końca rozeznane w temacie idą do gabinetu kosmetycznego, by wykonać zabieg z zakresu medycyny estetycznej. Wszystko jest fajne, dopóki się tego zabiegu nie wykona. Bo potem są problemy, bo albo nie ma efektu, albo są powikłania.
Jak ktoś zrobi źle makijaż, to brzydko wygląda na imprezie, ale wieczorem umyje twarz i nie ma śladu. Ktoś źle obetnie włosy lub zafarbuje, to one potem odrosną albo można zrobić dekoloryzację i zafarbować jeszcze raz. Ale jak ktoś krzywo zrobi usta, to jeśli nie skorygujemy tego od razu, tylko będziemy czekać, to po paru tygodniach okaże się, że tak nam już zostanie. Jak ktoś pójdzie do kosmetyczki na HIFU to może skończyć z uszkodzeniem nerwu twarzowego. Istnieje cały szereg zabiegów, których wykonywanie jest niedopuszczalne przez kosmetyczki, np.: botoks, zabiegi z nićmi, inwazyjne zabiegi laserowy (np. laser ablacyjny), wszystkie zabiegi z
zamykaniem większych naczynek, zabiegi korygujące blizny, biostymulatory (sculptra, kwas polimlekowy), hifu, zabiegi wolumetryczne.
Jak zostaje się lekarzem medycyny estetycznej?
Póki co nie ma w polskich warunkach czegoś takiego jak specjalizacja z medycyny estetycznej. Są studia podyplomowe i są różne kursy. Jak ktoś poprzestanie na tygodniowym kursie, zakładając, że to mu wystarczy, bo jest już lekarzem, to naprawdę nie życzę nikomu trafić do takiego „eksperta”.
Aby w medycynie estetycznej osiągać rezultaty inne niż w photoshopie czy przez sprytny makijaż, to trzeba dysponować ogromną wiedzą, szerszą niż w inny dziedzinach. I cały czas się dokształcać. Oprócz dwóch studiów podyplomowych w Polsce, skończyłem studia z medycyny estetycznej na poziomie magisterskim na Queen Mary University w Londynie. Z pełną świadomością mogę powiedzieć, że nie da się być bardziej wykształconym lekarzem w dziedzinie medycyny estetycznej, niż ja jestem obecnie. Nie istnieje żaden wyższy stopień nauczania.