Przeprowadziłem w ostatnim czasie sporo rozmów na różnych konferencjach związanych z medycyną estetyczną, a także w związku z tym, że do swojej kliniki L’experta poszukuję specjalistów do współpracy, i wyłonił mi się z nich obraz tego, jak wygląda aktualnie rynek medycyny estetycznej w Polsce. Na tej podstawie zarysował mi się też podział miejsc, które wykonują zabiegi medycyny estetycznej na 4 kategorie.
1/ Gabinety nie-lekarzy, pseudomedycyna estetyczna
Najsłabsze w tym moim zestawieniu, a jednocześnie niestety stanowią zdecydowaną większość gabinetów, w których wykonuje się zabiegi. Co gorsza, ludzie korzystający z usług nie wiedzą, że wizyta w tych gabinetach to ruletka, w której stawką jest ich uroda, a coraz częściej także zdrowie.
Dlaczego stanowią większość? Na pewno jako ich zaletę postrzega się to, że zabiegi są w nich tanie, czasem nawet bardzo tanie. Ale to też nie jest regułą, czasem ceny są wyższe niż gdyby wykonać podobny zabieg u specjalisty lekarza.
Podam przykład. Moja stała pacjenta, która od lat przychodzi na różne zabiegi, miała znamię na policzku. Jakiś czas temu powiedziała mi, że zaczęło się ono powiększać. Odesłałem ją do dermatologa. Dermatolog powiedział, że zmiana jest bezpieczna i usunął ją, w miarę estetycznie, bez żadnym problemów czy powikłań. Kiedy ta kobieta pojawiła się u mnie, podzieliła się swoim spostrzeżeniem (i zdumieniem zarazem), że u tego specjalisty – dermatologa, onkologa – za usunięcie takiej zmiany zapłaciła 350 zł, a jej koleżanka kosmetyczka usunięcie podobnej zmiany wycenia na 450 zł.
Gabinety z tej pierwszej grupy przyciągają też tym, że obsługa klienta jest na wysokim poziomie, jest kawa, herbata, i jest miło. To tworzenie dobrej atmosfery odbywa się już na etapie kontaktu online, ładna strona, dobrze prowadzone social media. I jest wrażenie „eksperckości”, czyli do perfekcja została opracowana sztuka tworzenia iluzji eksperckości. Ale o tym, jak sztucznie się tę eksperckość pompuje i jak niewiele ma wspólnego z prawdziwym profesjonalizmem, napiszę w oddzielnym tekście.
Z rozmów z osobami, które pracowały w takich miejscach wyłania się ciekawy i przygnębiający zarazem obraz oszczędzania na wszystkim, aby uzyskać jak najniższe ceny zabiegów.
Oszczędza się na preparatach np. w ten sposób, że jak się nie zużyje go na jednego pacjenta, wówczas podaje się go kolejnemu. Kupuje się słabej jakości preparaty, często niecertyfikowane właściwie. Jeśli gabinet proponuje osocze za 80 zł (a naprawdę są takie sytuacje) to wiadomo, że nie korzysta z żadnego certyfikowanego zestawu do tego zabiegu. Kiedyś pisałem o przypadku pacjentki, która miała wstrzykniętą sól fizjologiczną zamiast preparatu, i wydawało mi się to jakimś ekstremum. Tymczasem okazuje się, że to wcale nie jest odosobniony przypadek.
Oszczędza się też na pracownikach. Zatrudnia się kogoś niewykwalifikowanego za niewysoką stawkę, takiego który jeszcze nic nie potrafi, ale chce wejść w medycynę estetyczną. Po krótkim szkoleniu robi od razu zabiegi, z nadzieją, że niedługo oprócz obiecanej prowizji będzie miał też lepszą pensję. Ale po kilku miesiącach, gdy przychodzi moment obiecanej zmiany, zwalnia się go (żeby nie płacić więcej) i bierze na jego miejsce kolejną niewykwalifikowaną osobę.
Wizyta w takim gabinecie to ruletka, uda się albo się nie uda. Albo jak randka w ciemno, nie wiemy z kim ta randka, ani gdzie, czy w restauracji czy w jakiejś spelunie. Może być miło i z księciem, a może być też z potworem.
Ryzyka korzystania z takich gabinetów są różnego rodzaju. Może być ładnie i sympatycznie, jeśli chodzi o obsługę, ale niekoniecznie skutecznie i bezpiecznie, jeśli chodzi o efekt, a jak się zabieg nie uda, to nie uzyskamy pomocy na miejscu, i wiele pieniędzy, które chcieliśmy zaoszczędzić na zabiegu, stracimy lecząc powikłanie.
Zobacz też:
Jak wybrać gabinet medycyny estetycznej – 10 zasad
2/ Gabinety lekarskie, ale lekarze, którzy je prowadzą, robią medycynę estetyczną „przy okazji”
To mogą być lekarze różnych specjalizacji, dermatolodzy, kardiolodzy, chirurdzy, neurolodzy, okuliści, lekarze rodzinni. Zajmują się medycyną estetyczną, nie rezygnując z innej pracy, np. w przychodni czy szpitalu, a zabiegi jakie wykonują, odbywają się w oparciu o igłę i strzykawkę.
W tych gabinetach niekoniecznie będzie tak ładnie i miło, jak w gabinetach z punktu pierwszego, za to dostaniemy tutaj wyższy standard medyczny, najczęściej bezpieczną usługę i bardziej wiarygodne preparaty.
Minusem jest brak kompleksowości usług. Bez dobrych urządzeń nie wszystko da się zrobić. W takich miejscach większość zabiegów wykonywana jest preparatami (stąd ta igła i strzykawka), a nie w kombinacji z urządzeniami, a samymi preparatami nie wszystko da się zrobić. Czasem są one jak najbardziej adekwatne do problemu i we właściwy sposób użyte, ale najczęściej zamiast kwasu hialuronowego lepszy byłby np. laser, ale jeśli lekarz go nie ma, to go nie zaproponuje.
Jeśli pacjent u takiego lekarza zrobi wolumetrię i botoks, a na inne zabiegi pójdzie do kompleksowo obsługującego miejsca, to jest to dobra opcja. Mam znajomych lekarzy, którzy robią to co mogą metodami jakimi dysponują, a na pozostałe zabiegi odsyłają pacjentów do mnie. Ale najczęściej będzie pokusa, by nie odsyłać nigdzie, żeby nie stracić pacjenta, tylko na siłę sprzedawać mu nie to co byłoby dla niego optymalne, tylko to, co jest w ofercie. Może się to czasem skończyć bardzo źle.
Ciągle mam w pamięci przypadek pacjentki 60+, bardzo zamożnej i z dużą potrzebą odmłodzenia twarzy, ale chodziła na zabiegi tam, gdzie królowała igła i strzykawka. Osoba wykonująca zabieg nie chciała stracić tak dobrej klientki i nie powiedziała jej, że dysponuje ograniczonym zasobem zabiegów, co byłyby uczciwe, tylko w ciągu roku wstrzyknęła tej kobiecie łącznie ok. 40 ml. ampułek z różnymi preparatami. Doprowadziło to w konsekwencji do różnych powikłań, mdz.in. do zwłóknień w skórze, plastikowości policzków, itp.
Trochę to przypomina sytuację, gdybym chciał catering na wesele zamówić w firmie, która robi tylko słodkie wypieki. Dostanę wtedy nie to, co jest właściwe na taką okazję, tylko np. krem brule zamiast zupy, pączki zamiast kotletów, itd. wszystko na słodko, bo ta firma tylko takim zakresem usług dysponuje.
Podkreślam, że gabinety lekarskie to z założenia bezpieczne miejsca, ale jeśli myślimy o kompleksowym podejściu, to nie wystarczą.
Kolejnych dwóch typów miejsc, które opiszę, jest na rynku najmniej.
Przeczytaj koniecznie:
Jak mądrze wybierać zabiegi
3/ Gabinety sieciówki, jak supermarkety
Pisząc „sieciówki” mam na myśli miejsca, które powstają w oparciu o franczyzę, czy o sławę czy popularność konkretnej osoby, która następnie, aby rozwijać swój biznes, poszerza działalność, otwiera nowe miejsca, ale oczywiście jednoosobowo nie jest w stanie obsłużyć wszystkich pacjentów, więc jedynie firmuje sieć swoim nazwiskiem, a do wykonywania zabiegów zatrudnia inne osoby.
I to nie byłby problem, bo przecież ja też nie jestem w stanie przyjąć wszystkich chętnych w swojej klinice, ale przy nadmiernym biznesowym rozwoju robi się z gabinetu supermarket, traci się kontrolę nad jakością, a priorytetem jest utrzymanie wysokiego wyniku biznesowego.
W teorii mamy w tych miejscach kompleksowość usług oraz z reguły dobry sprzęt, ale na drugiej szali często jest przypadkowość specjalistów i doboru zabiegów. Co z tego, że teoretycznie oferta jest kompleksowa, skoro w praktyce nie ma jak tego wykorzystać. Wynika to częściowo z tego, że w sieciówkach nie zawsze są dobrzy i zaangażowani lekarze, i że rotacja personelu jest bardzo duża. Zdarza się, że pacjent rozpoczyna zabiegi u jednego lekarza, a potem ląduje u kogoś innego, i nie ma między tymi specjalistami dobrego przepływu informacji. Brak orientacji co dana placówka robi i jakim dysponuje sprzętem, może przybrać tak kuriozalne formy, jak w opowieści pacjentki, która do mnie trafiła z takiego miejsca. Powiedziała mi, że miała problem po zabiegu tam wykonanym, ale nie było akurat lekarza, który ten zabieg wykonał. Inny lekarz, który ją „przejął” po poprzednim, bardzo się zdziwił słysząc o zabiegach jakie miała u nich już wykonane, bo nie był świadomy, że to miejsce dysponuje takimi urządzeniami i co to w ogóle jest za zabieg.
Bardzo dużo dzieje się od strony marketingowej, duża jest skala wydatków na reklamę, więc wiadomo, że ceny też muszą to uwzględniać, i że jest nastawienie na sprzedawanie jak najwięcej pacjentowi, nawet, gdy nie wszystko jest mu potrzebne.
W takich miejscach sukces zabiegów zależy od tego, na kogo trafimy, i chodzi nie tylko o to, czy ta osoba ma doświadczenie własne, ale też jak długo w tym miejscu pracuje, i czy ma szansę zająć się naprawdę kompleksowo naszą sprawą, wykorzystując optymalnie wszystkie możliwości jakie taka „sieciówka” daje.
Polecamy też:
Późne powikłania po kwasie hialuronowym
4/ Gabienty full service, które obsługują kompleksowo większość problemów
W czwartej grupie są gabinety profesjonalne, najlepsze, jednocześnie też najdroższe. Nie zawsze obsługują one pełny zakres problemów, w tym sensie, że jakiś gabinet może specjalizować się tylko w zabiegach na twarz, ale już nie zajmuje się naczynkami na nogach. Za to jak już się tą twarzą zajmuje, to kompleksowo, i z użyciem technologii, i preparatów. Najczęściej są to miejsca bardzo dobrze wyposażone, jeśli chodzi o najnowsze technologie w medycynie estetycznej.
Takie gabinety/kliniki prowadzone są najczęściej przez osoby z bardzo dużym doświadczeniem, dużą świadomością co do ryzyka zabiegów, z dużą też wiedzą na temat powikłań.
Największą zaletą jest tutaj profesjonalizm, bezpieczeństwo i wiarygodność, a także kompleksowość zabiegów. Czy jest miło i ładnie? To różnie. Na pewno jest konkretnie, nie ma miziania po buzi i ściemniania, że wszystko da się zrobić albo że da się zrobić szybko i bezboleśnie. Lekarze w takich gabinetach potrafią czasem odmówić zabiegu, gdy pacjent przyjdzie z głupim pomysłem i nie da się przekonać do zmiany.
Ograniczeniem bywa to, że nie z każdego zakresu zabiegi można w tych miejscach wykonać. Czasem dlatego, że nie ma pełnego wyposażenia sprzętowego (urządzenia dobrej jakości są w medycynie estetycznej bardzo kosztowne i trzeba ich mieć bardzo dużo, aby mogły obsłużyć wszystkie problemy), a czasem dlatego, że nie do końca jest świadomość tego, jak sprzęt wykorzystać. Obserwuję, że lekarzom brakuje wiedzy technicznej. Z takimi miejscami też współpracuję, też miewam od nich pacjentów.
Klinika L’experta, którą prowadzę, należy do takich miejsc. Z tą różnicą, że ja nie robię zabiegów z jakiegoś zakresu problemów, ale rzeczywiście mamy praktycznie full service, zarówno na twarz, jak i na ciało.
Co więcej, zajmujemy się w bardzo dużym stopniu leczeniem powikłań, których niestety jest co raz więcej. To być może oznacza, że powinienem wprowadzić jeszcze jedną kategorię, piątą, dla miejsc, które działają kompleksowo i z prawie każdym problemem medycyny estetycznej sobie poradzą.