W ubiegłym roku o tej porze pisałem, że na rynku nowinek technologicznych trwa stagnacja, ale że w kilku urządzeniach widać potencjał. Czy ten potencjał się uaktywnił? Czas na podsumowania 2019 roku.
Technologie, o których wspominałem to: urządzenie na trudne przebarwienia i utrzymujący się rumień, nowa generacja „HIFU”, plazma w nowej odsłonie [artykuł: Trendy na 2019 rok ]. Jestem zaskoczony, bo żadna z tych technologii nie zdobyła rynku.
Nowe „HIFU” nie zrobiło rewolucji
Szczególnie zdziwiło mnie to w odniesieniu do „HIFU”. Nazwę daję w cudzysłów, bo nie jest to HIFU, które jest obecne na rynku od paru lat. Nowe „HIFU” działa owszem w oparciu o ultradźwięki, tyle tylko, że o innej częstotliwości i energii (tzw. nano-ultradźwięki), stąd i inne miało być jego zastosowanie – głównie do poprawy jakości skóry (podczas, gdy dotychczasowe HIFU jest zabiegiem liftingującym).
Nie kupiłem póki co tego urządzenia, ale byłem przekonany, że się przebije, bo jego dystrybutorem jest firma, która prowadzi agresywny marketing. A jednak nie stało się to. O czym to może świadczyć? Możliwe, że urządzenie nie jest takie super jak się wydawało albo że nie do końca się kalkuluje biznesowo. W normalnym HIFU działamy poprzez punktowe głębokie poparzenie, w tym nowym nieinwazyjnym efekt miał być wynikiem nie tyle poparzenia, co efektu mechanicznego wywołanego częstotliwością drgań. To sprawia, że zabieg jest bezpieczniejszy, co liczy się mu na plus. Niestety jest też wada – liczba zabiegów. Żeby zauważyć efekt, potrzebne jest nawet kilkanaście zabiegów. Niewykluczone, że to jest główną przyczyną (bo sama technologia jest bardzo sensowna), bo pacjenci oczekują coraz szybszych rezultatów, a kilkanaście zabiegów przy drogim zabiegu to dużo i może zniechęcać już na wstępie.
Urządzenia wąskospecjalizacyjne
Co do nowego urządzenia plazmowego, mam wrażenie, że zaczął się jakiś ruch wokół niego pod koniec roku. Ja je kupiłem z powodu, o którym wspominałem rok temu – dobrze się sprawdza przy leczeniu trądziku i zmian atopowych.
Kupiłem też pulsacyjną RF, choć prawdopodobnie jako jeden z nielicznych lekarzy w Polsce, o ile nie jedyny. Pisałem o tym urządzeniu już dwukrotnie w portalu, bo jest świetnym uzupełnieniem moich terapii na przebarwienia. Był to bardzo świadomy i trafiony zakup. Uprzedzam, że RF pulsacyjna jest czymś kompletnie innym niż RF mikroigłowa (tak jak nowe nano-ultradźwiękowe „HIFU” jest czymś innym od dotychczasowego), więc rozstępów czy blizn tą metodą nie usuwamy. Używam tego urządzenia do usuwania uporczywego rumienia, który pojawia się, gdy skóra się starzeje i do wspomagania terapii na przebarwienia poprzez normalizowanie pracy skóry .
Te dwa urządzenia, które zakupiłem, nie przyjęły się szeroko z prostego względu – mają one bardzo wąską specjalizację. Jeśli ktoś nie zajmuje się tak szeroko przebarwieniami jak ja, to nie ma sensu inwestowanie w takie urządzenie. Ja lubię być maksymalnie skuteczny i lubię mieć sprzęt na wszystko. Można powiedzieć, że jestem trochę technologicznym gadżeciarzem. Często używam RF pulsacyjnej, bo wykonuję bardzo dużo zabiegów na przebarwienia, łącznie z tymi najpoważniejszymi i najbardziej uporczywymi, ale nie jest to na pewno urządzenie do kupienia pierwszej czy drugiej potrzeby. Jest dla osób, które są targetowane na te konkretne działania, a takich nie ma dużo. Nie może więc być hitem.
Z tej trójki hitem miało szansę stać się nano-ultradźwiękowe HIFU, którego nie kupiłem. Miałem wątpliwości właśnie z tego powodu, o którym wspomniałem. Z mojego punktu widzenia 10 wizyt dla uzyskania efektu, to duża trudność dla pacjenta. Każdy woli 2, 3 zabiegi, już nawet 5 jest problemem. Gdyby jeszcze ta duża liczba zabiegów przekładała się nie tylko na bezpieczeństwo, ale dała efekty, których nie da się osiągnąć innymi zabiegami, to owszem, miałoby to sens, ale tak nie jest. Dwóch pierwszych urządzeń (pulsacyjnej RF i nowej plazmy) nie ma czym zastąpić, one poszerzały moje portfolio zabiegów, a co do „HIFU” – jest ono zastępowalne. Chociaż nie wykluczam w przyszłości, że je kupię z myślą o osobach, które przedkładają nieinwazyjność i bezpieczeństwo nad niewygodę wynikającą z dużej liczby zabiegów. Możliwe, że to urządzenie znajdzie lepsze zastosowanie w kosmetologii niż medycynie estetycznej.
Ciepły laser
W ubiegłym roku kupiłem jeszcze jedno urządzenie, które warte jest polecenia, a o którym w przewidywaniach z początku roku nie wspominałem. Jest to ciepły laser, czyli laser diodowy 1060 do modelowania ciała. Mam to urządzenie od połowy ubiegłego roku i już wiem, po kilkudziesięciu wykonanych zabiegach, że jest ono świetną alternatywa dla kriolipolizy i innych zabiegów modelujących. Laser ten niszczy tkankę tłuszczową poprzez podgrzanie jej komórek do ponad 40 stopni.
Trend, którego lepiej, żeby nie było
To co napisałem wcześniej to podsumowanie roku pod kątem nowych technologii i urządzeń. Nie da się jednak zamknąć 2019 roku bez wspomnienia o pladze powikłań po kwasie hialuronowym. Napisałem na ten temat wiele artykułów i opisałem wiele przypadków [np. Ropień po wypełnieniu bruzd kwasem hialuronowym ]. Kilka tygodni temu znowu zdarzył się przypadek pacjenta, który trafił do mnie z martwicą czoła. Dodam, że poprzedni taki przypadek był ledwie półtora roku wcześniej, to bardzo dużo jak na tak nietypowy, a zarazem poważny przypadek.
Przyczyn tej plagi powikłań jest kilka. Na pewno traktuje się ten zabieg zbyt lekko, niemal jak pomalowanie paznokci, że miły, łatwy i bezpieczny. Ale też zdecydowanie spada jakość kwasu hialuronowego. Związek między jakością HA a efektem widać w jednym z moich ostatnich tekstów [Lepiej tanio czy dobrze? ] w którym pokazałem pacjentkę, u której w czasie zabiegu wykorzystano 3 różne preparaty, i po każdym z nich pojawiły się inne konsekwencje.
Pisząc o powikłaniach mam na myśli także nieestetyczny efekt zabiegów. Szczególnie w ostatnich 3-4 miesiącach coraz więcej jest osób, które po zabiegu wyglądają gorzej niż przed i przychodzą do mnie po ratunek.
A co u mnie?
Poprzedni rok minął na samodoskonaleniu się. W obszarze leczenia przebarwień i blizn dokonałem kolejnych modyfikacji, by jeszcze bardziej zwiększyć skuteczność działania.
Jestem też coraz bardziej nastawiony na długofalowe prowadzenie pacjenta, czyli zabiegi rozłożone w czasie i sensownie zaplanowane. Mam takich pacjentów coraz więcej. W czasie współpracy buduje się zaufanie między nami, a to przekłada się na lepsze efekty, bo mogę pacjenta przekonać do pewnych rozwiązań, które nie są dla niego oczywiste. Największym plusem takiego działania jest to, że efekty rozwijają się w czasie i są bardzo naturalne, po prostu pacjent jest cały czas młody, podczas gdy inni wokół się starzeją.
Robię też rzeczy bardzo nietypowe, np. ostatnio przemodelowałem młodej dziewczynie twarz z mocno trójkątne, wręcz ostrej i nieproporcjonalnej, w bardziej łagodną i naturalną. Zajęło mi to 8 miesięcy, ale efekt jest niesamowity. To jest typ zabiegów, które bardzo mnie cieszą.
Przychodzi do mnie też coraz więcej mężczyzn, sensownych, świadomych swoich potrzeb. Chcą lepiej wyglądać, bo sprzyja to ich rozwojowi zawodowemu. Był czas, gdy przychodzili starsi panowie, bo żony ich wysyłały, albo z drugiego bieguna – młodzi z nierozsądnymi, wydumanymi problemami. A teraz są to mężczyźni 40+, którzy nie chcą np. odstawać wyglądem od młodszych współpracowników. Życzę sobie bardzo, by takie pozytywne trendy rozwijały się w 2020 roku.
Krysia | 2020/02/24
|
Panie Marku,
gratuluję sprostania wyzwaniom 2019 roku. Dziękuję za jego rzeczowe, merytoryczne podsumowanie i wyznaczenie kierunku na nową dekadę. Jestem bardzo ciekawa efektów przemodelowania ostrej i nieproporcjonalnej twarzy, sama borykam się z podobnym mankamentem – czy byłby Pan tak uprzejmy i udostępnił zdjęcia przed zabiegiem i po nim oraz wymienił zastosowane metody? Stosuję zabiegi rewitalizacji (osocze, RF) i jestem (póki co) zadowolona z efektów, natomiast coraz bardziej widoczna staje się asymetria lewej i prawej części twarzy, z którą nie do końca jeszcze wiem, co zrobić. Z góry dziękuję i życzę dalszych sukcesów w pracy, która jest niewątpliwie Pana pasją :). Pozdrawiam serdecznie