Pisałem jakiś czas temu o tym, że wbrew powszechnej opinii nieprawdą jest, że w dorosłym życiu nie może nam przybyć nowych komórek tłuszczowych (może, zarówno przybyć, jak i ubyć: Komórki tłuszczowe), a także o różnych metodach pozbywania się nadmiaru tkanki tłuszczowej. Czas przyjrzeć się niektórym z nich dokładniej. Na początek ZIMNY LASER.
Na pierwszy rzut oka „zimny laser” to oksymoron, zestawienie wyrazów o wykluczającym się znaczeniu. Jeśli ktoś miał do czynienia z laserem przy zabiegach np. depilacji, odmładzania czy usuwania przebarwień, to wie, że „zimny” jest ostatnim określeniem, które by do tych zabiegów pasowało. A tu tymczasem do usuwania tkanki tłuszczowej mamy laser „zimny”. „Zimny”, dlatego, że nie nagrzewa mocno skóry, nie parzy; a nie parzy, gdyż jest laserem o bardzo małej mocy, liczonej w miliwatach (dla porównania laser frakcyjny ma moc 10 do 50 Watt, czyli nawet 1000 razy większą). Długość fali tego lasera to około 650 nm (w zależności od modelu).
Jak działa zimny laser
Przy laserach o dużej mocy coś niszczymy (np. melanocyty w zabiegach depilacji). Tutaj jest zupełnie inaczej. Nic nie niszczymy . Tutaj mamy fotochemiczny efekt biostymulacyjny: za pomocą światła, które przenika przez skórę zmieniamy nieco metabolizm komórek. Następuje rozpad trójglicerydów na kwasy tłuszczowe i glicerol, a także zwiększeniu ulega przepuszczalności błon komórkowych dzięki czemu rozłożone trójglicerydy łatwiej przedostają się do przestrzeni międzykomórkowych i dalej do krwiobiegu. W innych metodach likwidacji tłuszczu komórki tłuszczowe obumierają: w kriolipolizie wskutek zamrożenia, w kawitacji ultradźwiękowej wskutek rozbicia błony komórki tłuszczowej. Tutaj nie obumierają, ale się opróżniają tak, że z dużej okrągłej komórki tłuszczowej zostaje sama jej „powłoczka”.
Spalanie tłuszczu
To, co jest istotne w każdej nieinwazyjnej metodzie pozbywania się tłuszczu to to, co dalej się dzieje z tymi uwolnionymi składnikami. Trafiają one do krwioobiegu, dlatego w okresie, kiedy chodzimy na zabiegi musimy zadbać o zwiększoną aktywność fizyczną i lepsze odżywianie. Chodzi o to, aby tłuszcz się spalił i nie odłożył się znowu w innym miejscu.
Nie mam wpływu na to, co pacjent robi po zabiegu, czy trzyma się moich zaleceń, dlatego za rozwiązanie idealne uważam to, że urządzenie które mam to połączenie zimnego lasera z platformą wibracyjną. Dzięki temu od razu w czasie zabiegu wymuszam na pacjentach aktywność fizyczną, a tym samym spalanie kwasów tłuszczowych. Przy okazji aktywowany jest przepływ limfy i wzmacniane mięśnie.
Sam zabieg wygląda w ten sposób, że do ciała przyczepiane są diody. Najpierw następują wibracje, potem działanie lasera, a na koniec znowu wibracje. Zabieg trwa około 25 minut na jedną okolicę. Zalecany cykl to 8-10 spotkań, po dwa razy w tygodniu. Dobrze jest pomiędzy spotkaniami przyjść przynajmniej jeden raz (a najlepiej codziennie) na samą tylko platformę wibracyjną. Chyba, że ktoś prowadzi na tyle aktywny tryb życia, że i tak zapewni uwolnionym komórkom dobre spalanie. Warto w tym czasie pilnować też tego, co jemy i nie obciążać układu pokarmowego nadmiernie kalorycznymi potrawami. Dla wielu moich pacjentów rozpoczęcie cyklu zabiegów zimnym laserem jest impulsem do tego, by przyjrzeć się swojemu stylowi odżywiania i skorzystać z konsultacji z naszą dietetyczką mgr Ewę Owczarek.
Przy tak skumulowanych działaniach kilka centymetrów mniej w pasie nie jest żadnym zaskoczeniem, ale naturalną konsekwencją zabiegów.
Z mojego punktu widzenia ważne jest też to, że mogę zaproponować zimny laser z platformą wibracyjną także tym bardziej otyłym pacjentom, którzy nie mogą się poddać się np. kriolipolizie. Bo w kriolipolizie jest sporo ograniczeń, np. jak jest zbity i w dużej ilości tłuszcz to nie da się wykonać zabiegu. Kriolipoliza za to sprawdza się bardzo dobrze w innych przypadkach. Ale o tym innym razem.
adiMex | 2015/05/03
|
Fajnie, że są ludzie, którzy lubią dzielić się na forum swoimi doświadczeniami. Wymiana myśli to w dzisiejszych czasach bardzo cenna umiejętność.