Wolumetria to jedno z takich pojęć, które każdy, kto chociaż trochę interesuje się medycyną estetyczną słyszał, ale mało kto je dobrze rozumie. Dotyczy to też profesjonalistów, czy raczej pół-profesjonalistów, czyli osoby, które wykonują takie zabiegi, bo nauczyły się tego na kursach, ale nie do końca potrafią kompleksowo rozłożyć na czynniki pierwsze istotę np. wolumetrii. Jak w takim razie mają to zrozumieć pacjenci?
Wolumetria twarzy – opinie
Obecnie co raz większej liczbie osób wolumetria kojarzy się negatywnie – głównie z wypełnianiem, a wręcz z napychaniem policzków kwasem hialuronowym, robieniem z nich „piłeczek ping-pongowych”. Zabieg zaczyna wręcz mieć złą sławę, poprzez krążące negatywne opinie, zarówno wśród pacjentek, jak i w social mediach. Słyszy się czasem: „zabiegu wolumetrycznego to sobie na pewno nie zrobię”.
Skąd się to bierze? Wydaje mi się, że skojarzenia dwóch elementów: kwasu hialuronowego + sztuczności. Wiele osób jest przekonanych, że wolumetrię można robić tylko kwasem hialuronowym i że efekt jest zawsze sztuczny. A to nie jest prawda. Istnieją też inne preparaty do wolumetrii i efekt może być perfekcyjnie naturalny.
Osoby, które źle się przysłużyły negatywnemu wizerunkowi wolumetrii, czyli te np. z policzkami jak piłeczki ping-pongowe, są po prostu ofiarami źle wykonanych zabiegów. Na ogół nie miały świadomości, że będzie taki efekt, chociaż bywa i tak, że mają to na własne życzenie, bo podążyły za trendem „powiększonych policzków”, a wyszło… jak wyszło.
Dotyczy to często także osób medialnych. Oczywiście są też osoby, które z premedytacją robią sobie przesadzone zabiegi, kształtują swoje ciało i swoją twarz na wzór żywych lalek Barbie, i nawet na tym zarabiają.
Nie o to jednak chodzi w prawdziwej wolumetrii, tej, którą stosuje się w medycynie estetycznej premium, najczęściej (ale nie tylko) jako remedium na utratę objętości tkanek, która następuje z wiekiem. Chciałbym tym artykułem zdefiniować na nowo pojęcie wolumetrii i odczarować je. Bo w mojej opinii jest to super zabieg, niezbędny na pewnym etapie starzenia w celu estetycznego odmładzania, a perfekcyjnie wykonany daje rewelacyjne efekty.
Wolumetria twarzy – co to takiego
„Wolumen” oznacza „objętość, kubaturę”, zabieg wolumetryczny jest więc zabiegiem dodawania objętości tkankom. Dotyczy to głównie twarzy, ale też nie do końca. Należałoby więc, żeby być bardzo ścisłym, mówić „wolumetria twarzy”, a nie „wolumetria”, bo wszczepienie implantu w biust to też wolumetria; wypełnienie warg sromowych kwasem hialuronowym to też wolumetria; modelowanie pośladków to też zabieg wolumetryczny, a jednak różnią się one od wolumetrii twarzy.
Zobacz też:
Powiększanie pośladków
Przypomnę, że medycyna estetyczna działa w trzech głównych obszarach: odmładzanie, upiększanie i korygowanie defektów. Zabiegi wolumetryczne mogą spełniać każdą z tych funkcji. Możemy nią niwelować objawy starzenia przez wypełnianie ubytków i przywracanie młodych proporcji twarzy. Możemy nią upiększać, czasem przez mikrowypełnienia w odpowiednich miejscach, a czasem przez sam fakt odmłodzenia twarzy. Możemy też korygować nią defekty takie jak np. asymetrie twarzy.
W zabiegach wolumetrycznych w tkankę zostaje podany preparat, którego zadaniem jest zwiększenie objętości. Zabiegi mogą dotyczyć ograniczonych powierzchni, np. może być to wolumetria policzków, żuchwy, brody, podbródka, ust, jak i dużych – całej twarzy.
Wolumetria – efekty
Niezależnie od tego, do czego użyjemy zabiegu wolumetrycznego, najważniejsza jest zasada, że oczywiście ma wyjść ładnie i naturalnie, a do uzyskanie dobrego efektu potrzebne są rozsądek, zrozumienie potrzeb pacjenta oraz dysponowanie wiedzą i odpowiednimi metodami.
Zobacz też:
Zabiegi wolumetryczne
Czy zabiegi wolumetryczne są odpowiednie dla każdego? W teorii tak, pod warunkiem, że… tego potrzebuje. Nie ma wyraźnej granicy wiekowej, kiedy takie zabiegi robić, a kiedy nie. Bo chociaż najczęściej stosowane są u osób, u których następują już spore ubytki tkanki, które wymagają uzupełnienia, to mam pacjentki zarówno 60+, jak i około „trzydziestki”, a nawet młodsze.
Osobiście preferuję naturalny wygląd, mam wyczucie estetyki, i stosuję medycynę estetyczną premium, w której często mniej znaczy więcej, dlatego wykonuję zabiegi nawet osobom 25-letnim, jeśli faktycznie wymagają drobnej korekty wolumetrycznej.
Nie mam stałego szablonu, ile podać wypełniacza i gdzie w zależności od wieku i problemu, tylko każdy przypadek traktuję odmiennie. Sposób wykonania zabiegu zależy od anatomii twarzy, od grubości i jakości tkanek, podbudowy kostnej, dotychczasowego przebiegu procesu starzenia, „sztywności” więzadeł, ilości i rozłożenia tłuszczu, wcześniejszych zabiegów, ale też oczekiwań pacjentów co do efektu, itp.
Jak widać elementów na etapie planowania jest sporo, nie ma jednego schematu. Przykładowo, mam młodą pacjentkę, około 30 lat, u której zużyłem do wolumetrii aż 8 ml preparatu. I wygląda super ładnie, super naturalnie. Gdybym tę samą ilość podał mojej żonie, która ma zupełnie inną budowę twarzy, wyglądałaby karykaturalnie.
Naturalny efekt jest podstawą zabiegów, które wykonuję. Nie jestem zwolennikiem sztuczności, dlatego staram się tak planować zabiegi, żeby nikt po moich zabiegach nie wyglądał sztucznie. Przy tej okazji – anegdotka. Ponieważ wiadomo, że często poprawiam po innych, trafiła do mnie pacjenta po zabiegu kwasem hialuronowym w strasznym stanie – policzki miała tak napchane, że wyglądały jak balon, który zaraz pęknie. Jednocześnie bardzo się bała gwałtownego korygowania, dlatego rozpuszczałem jej ten kwas małymi kroczkami, trwało to około 10 wizyt. Zdarzyło się pewnego razu, że zaraz po niej była umówiona na konsultację inna pacjentka, która jak tylko weszła to powiedziała do mnie: „tylko ja nie chciałabym wyglądać, jak ta pani, która wychodziła przed chwilą”. Nowa pacjentka pomyślała, że robię takie sztuczne zabiegi, a ja tylko korygowałem, poprawiałem po kimś innym.
Efekty uzyskiwane zabiegami wolumetrycznymi zależą od powodu ich zastosowania. Przykładowo, jeśli stosujemy wolumetrię jako zabieg odmładzający, to po zabiegu – gdy zostaną odtworzone ubytki w tkankach i przywrócone zostaną proporcje twarzy – pacjentka może wyglądać dziesięć lat młodziej.
U jednej z pacjentek, której przypadek opisywałem na blogu, efektem zabiegów wolumetrycznych było uzyskanie naturalnego wyglądu twarzy [Zobacz: Upiększanie pięknego ].
U innej pacjentki wolumetria nosa i wolumetria brody zmieniła całkowicie profil na bardziej zgodny z tzw. kanonami urody [Zobacz TUTAJ ]
Wolumetria twarzy kwasem hialuronowym
To czy efekt po zabiegu wolumetrycznym będzie sztuczny czy naturalny zależy od trzech czynników: od ilości wypełniacza (co jest oczywiste), od rodzaju wypełniacza oraz od dobrego wykonania zabiegu. W zabiegach wolumetrycznych najczęściej używa się kwasu hialuronowego (mimo że istnieje kilka alternatyw, o których za chwilę) i to właśnie on jest najbardziej odpowiedzialny za sztuczny wygląd.
Preparaty kwasu hialuronowego są najpopularniejsze, gdyż są przewidywalne, proste w podaniu, łatwo korygowalne w przypadku błędu, relatywnie tanie i dają natychmiastowy efekt. To wszystko prawda, jednocześnie jednak kwas hialuronowy ma trochę wad.
Jest preparatem, który uciska na tkanki, powodując obrzęki, jego obecność może powodować nienaturalne „zbicie” tkanki, czyli zwłóknienia. Trudno też uzyskać nim naturalny efekt, szczególnie w miejscach o dużej ruchomości, bo może się przemieszczać, co jest spowodowane samą naturą tego preparatu.
Zobacz też:
Dwoista natura kwasu hialuronowego
Jest też kilka paradoksów, np. promuje się zabiegi wolumetryczne z użyciem kwasu hialuronowego argumentem, że związek ten chłonie wodę, przez co efekt powiększenie jest wzmocniony, a dodatkowo występuje efekt nawilżenia. Problem tylko jest taki, że to chłonięcie wody nie jest zaletą, tylko wadą, bo daje ono wizualnie objawy obrzęku. Jeśli komuś latem puchną kostki, to wie bardzo dobrze, że to wcale nie wygląda naturalnie.
Problemem jest też to, że nie ma jednego preparatu kwasu hialuronowego. Nawet w ramach jednego producenta występują preparaty, które inaczej chłoną wodę. Najlepiej byłoby stosować najmniej chłonne, ale one są droższy (biorąc jednak pod uwagę, że dłużej się utrzymują, jest to korzystniejsze rozwiązanie dla pacjentów). Czasem istnieje wśród osób wykonujących zabiegi pokusa, by zastosować kwas tańszy, a więcej zarobić na zabiegu. Uprzedzam jednak, że im gorszy kwas tym większe obrzęk, z różnych powodów.
Według mojej opinii możemy stosować do wolumetrii kwas hialuronowy i uzyskiwać dobry efekt, ale jak podajemy małe ilości, w odpowiednich miejscach i dobrej jakości preparat. To uogólniona zasada, bo reszta zależy od wielkości ubytków. W przybliżeniu można uznać, że podanie 1-2 ml nie zrobi nam krzywdy zazwyczaj, ale 5 ml już może (ale nie musi, ponownie – jest to kwestia indywidualna).
Wolumetria kwasem hialuronowym i sztuczny efekt
Problem sztuczności wyglądu po podaniu kwasu hialuronowego dotyczy twarzy. Nie występuje on np. po podaniu HA w wargi sromowe. W przypadku tego zastosowania, nie będzie większej różnicy estetycznej między preparatami wypełniającymi, niezależnie od tego, czy to będzie kwas hialuronowy, biostymulator objętościowy czy własna tkanka tłuszczowa (różnica będzie jedynie w trwałości efektu, natomiast po żadnym z tych preparatów nie będzie sztucznego efektu w wyglądzie).
Wyjątkowość twarzy wynika z posiadania mięśni mimicznych, dzięki którym możemy wyrażać emocje, radość, smutek żal, złość, zdziwienie. Aby ten system ekspresji dobrze działał i był prawidłowo odbierany przez mózg, mięśnie muszą dobrze współdziałać ze skórą.
Aby to wyjaśnić, sięgnę do motoryzacji. Wyobraźmy sobie, że w samochodzie mamy silnik i koła. To czy silnik dobrze współdziała z kołami zależy (w dużym uproszczeniu) od sprzęgła, które pośredniczy w przekazywaniu mocy silnika na koła. Jak sprzęgło źle działa, to np. silnik pracuje, obraca się, ale ten ruch nie przekłada się na koła, nie kręcą. Gdy wprowadzimy do tkanek wypełniacz kwasu hialuronowego, staje się on takim sprzęgłem/pośrednikiem, od którego działania zależy to, czy mięśnie dobrze przekazują swoją „moc, ruch” do skóry, czy skóra prawidłowo się porusza. Jeśli preparatu jest za dużo, albo jest źle podany, albo powoduje obrzęk, to skóra nie porusza się w naturalny sposób. To powoduje sztuczność w odbiorze twarzy.
Dlatego można przy zabiegach wolumetrycznych przyjąć zasadę, że tam gdzie ruchomość twarzy jest duża, lepiej jest nie podawać kwasu hialuronowego w ogóle lub podawać go bardzo mało. Tam gdzie ruchomość twarzy jest mała, można w miarę bezpiecznie aplikować kwas.
Dlatego w przypadku takich obszarów twarzy jak skronie, kąt żuchwy, linia żuchwy, można podawać kwas hialuronowy bez obawy o sztuczny efekt. Natomiast tam, gdzie są najbardziej ruchome elementy twarzy, czyli policzki, okolice ust i oczu, lepiej podawać alternatywne preparaty (najlepiej biostymulatory objętościowe), bo kwas może spowodować sztuczny efekt. Chociaż oczywiście to także zależy od tego, ile kwasu hialuronowego podamy, jak go podamy i od doświadczenia osoby wykonującej zabieg.
Przeszczep tłuszczu na twarz (lipotransfer twarzy)
Skoro kwas hialuronowy, mimo jego powszechności, nie jest idealnym preparatem do wypełniania, co w zamian, jakie są alternatywy?
Z wolumetrią w naturalny sposób kojarzą się zabiegi wypełniania własną tkanką tłuszczową. Lipotransfer w obrębie twarzy jest zabiegiem modnym, intensywnie promowany – i w mediach, i w gabinetach. Też go wykonywałem, i czasem wykonuję, ale bardzo szybko zacząłem się z niego wycofywać jako masowego zabiegu. Jeszcze w biust, pośladki, dłonie, wargi sromowe, zdarza mi się podawać własny tłuszcz pacjenta, ale w twarz tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Taki zabieg ma pewne zalety: jest to wypełniacz własny, czyli autologiczny, więc i naturalny, i nie alergizuje, ale… Przez kilka tygodni po zabiegu (4-8 tygodni) utrzymuje się obrzęk i stan zapalny, który prowadzi do zwłóknień, a one przyczyniają się do sztucznego wyglądu po zabiegu.
Kiedy dotarło to do mnie po długofalowej obserwacji, nie tylko własnych pacjentek, ale i osób, o których wiem, że mają wykonany przeszczep tłuszczu na twarzy, ograniczyłem do minimum te zabiegi. W tej chwili lipotransfer wykonuję głównie jeśli już to u osób 60+, które potrzebują dużo wypełniacza, a nie stać je na inne zabiegi. Aby uniknąć efektu sztuczności, traktuję tkankę tłuszczową jako zrąb, czyli podstawę wypełnienia, a do ładnego wykończenia twarzy proponuję użycia już innych preparatów i metod. Dzięki temu można też wygładzić pewne nierówności po zabiegu, gdyż jak wiele razy pisałem, nie da się przewidzieć, ile tłuszczu się wchłonie i w jaki sposób.
Zobacz też: Przeszczep tłuszczu pod oczy
Wolumetria – biostymulatory objętościowe (najlepsze efekty)
Trzeci rodzaj preparatów do wypełniania to biostymulatory objętościowe (nie mylić z modnymi dziś stymulatorami tkankowymi, czyli polikaprolakton (Ellanse), kwas l-polimlekowy (Sculpra, Lanluma), hydroksyapatyt wapnia (Radiesse).
To są preferowane przeze mnie preparaty wolumetryczne, mimo że ogólnie są mało popularne (zarówno w Polsce jaki na świecie). Niechęć do nich wynika głównie z braku wiedzy i doświadczenia, z tego, że trudno się je podaje (wymagają bardzo dobrej techniki), że źle wykonany zabieg daje zły efekt, którego nie ma jak skorygować (bo nie da się biostymulatora rozpuścić tak jak kwasu hialuronowego), że są drogie w zakupie i cena zabiegu dla pacjenta jest wysoka, że wymagają perfekcyjnej kwalifikacji medycznej.
Istnieją więc spore ograniczenia w stosowaniu biostymulatorów objętościowych, a jednak, podkreślam – to moim zdaniem (popartym doświadczeniem i wiedzą) najlepsza metoda wolumetryczna. Przede wszystkim dlatego, że efekt po dobrze wykonanym zabiegu jest bardzo naturalny i długo się utrzymuje. Wypełnienie następuje przez produkcję własnego kolagenu, który już nie znika, więc kolejne objawy starzenia nie są efektem zniknięcia/wchłonięcia się wypełniacza, jak w przypadku kwasu hialuronowego, ale wynikają z naturalnych, fizjologicznie postępujących procesów starzenia. Wypełnienie biostymulatorami objętościowymi nie wywołuje też takich obrzęków, jak po zabiegu kwasem hialuronowym.