Stymulatory tkankowe od kilku lat przewijają się z dużą częstotliwością przez mój blog. Od początku piszę o tym, że nie działają, tak jak się to przedstawia, a także, że to tylko kwestia czasu, gdy także inni zaczną to dostrzegać i głośno o tym mówić.
Obserwuję, że już nawet na Tik-Toku zaczął się trend opowiadania, że stymulatory tkankowe nie działają i snucia różnych teorii na temat, dlaczego tak się dzieje. Filmy nagrywane są najczęściej przez niezbyt profesjonalne gabinety i osoby nie będące lekarzami, a te teorie są powierzchowne.
Dlaczego stymulatory tkankowe nie działają
Właściwie najlepszym dowodem na to, że stymulatory nie działają, są pojawiające się już od dawna komentarze i posty użytkowniczek, które stosowały te preparaty z zerowym efektem. Ja jednak podejmę się wyjaśnię, dlaczego stymulatory tkankowe nie działają, ale w innym, szerszym kontekście niż mówienie, że „źle dobrany stymulator”, czy „pacjent nie stosuje się do wskazań”.
Moje dotychczasowe wnioski z obserwacji rynku stymulatorów tkankowych są takie, że stymulatory tkankowe nie działają, bo… nie mają prawa działać.
Dotyczy to większości preparatów wrzuconych do worka z tą nazwą. I od razu zaznaczę, że inaczej jest w przypadku stymulatorów objętościowych (kwas polimlekowy, polikaporlakton), które działają w innym mechanizmie niż stymulatory tkankowe.
Stymuluje i pobudza, czyli marketing „na wiarę”
Grzechem pierworodnym rynku stymulatorów tkankowych jest terminologia, czyli sam fakty nazwania tych preparatów „stymulatorami”, gdyż daje to duże pole do nadinterpretacji i nadużyć. Zgodnie z nazwą preparaty mają stymulować (czyli pobudzać komórki skóry, poprawiać ich pracę), a nie dawać jakieś realne efekty, które mógłby zobaczyć pacjent.
Jest to genialny pomysł marketingowy – obiecywanie czegoś, czego nie można zobaczyć, więc trzeba przyjąć na wiarę, tak jak np. wiara w niebo i piekło.
Komórki po zabiegu będą pobudzone – takim hasłem sprzedaje się stymulatory. Ale pobudzenie nie oznacza, że dla pacjenta zadzieje się coś widocznego. Mówi się, że dzięki tej stymulacji zostanie wytworzony nowy kolagen, ale nie określa się, ile. Mówi się, że skóra będzie wyglądała młodziej, ale co to właściwie znaczy? Według jakiego kryterium młodziej?
Dla porównania – inaczej jest ze stymulatorami objętościowymi (polikaprolakton, kwas polimlekowy). W ich przypadku działanie jest oczywiste i proste do sprawdzenia. Przykładowo, gdy mamy zapadnięcie skóry, np. pod oczami albo w okolicy skroni, oczekujemy, że kwas polimlekowy to zapadnięcie wypełni i można zweryfikować, czy tak rzeczywiście się wydarzyło.
Tymczasem przy większości stymulatorów tkankowych słowami kluczami jest „pobudzanie”, „stymulacja” bez określenia, jaki będzie realny wynik tych działań. A od pobudzenia do odmłodzenia droga jest daleka. Jak damy drzewo do kominka to nie oznacza jeszcze, że w domu będzie ciepło, bo jeszcze trzeba je podpalić.
Zobacz też:
Stymulatory tkankowe – co to jest (część 1)
Obietnice zamiast efektów – pole do nadużyć
Praprzyczyną więc tego, że stymulatory tkankowe nie działają, jest sprzedawanie obietnic, zamiast wymiernych efektów, gdyż niesie to ze sobą poważne konsekwencje – daje producentom pole do manipulacji. Skoro efekty są niemierzalne gołym okiem i skoro ludzie poddający się zabiegom wiedzą, że tego efektu nie zobaczą, tylko będą mieć bardziej głowie przekonanie, że ich komórki będą pobudzone (czyli młodsze, czyli wolniej się będą starzały), to można im sprzedać wszystko.
To sprawiło, że rynek tych preparatów popsuł się, zanim jeszcze się na dobre rozkręcił. Preparaty gorszej jakości, bez certyfikatu, zawierające nie wiadomo co. Ale też pokusa rozcieńczania preparatów, czy wręcz podawania zamiast nich soli fizjologicznej. Wiem, że ten ostatni przykład brzmi nieprawdopodobnie, ale słyszałem już o dwóch takich gabinetach, co oznacza, że nie jest to odosobnione zjawisko.
W dodatku często wmawia się pacjentowi, że jest różnica po zabiegach i on sam zaczyna w to wierzyć. Rozmawiałem niedawno z pacjentką, która do mnie trafiła po wcześniejszych doświadczeniach z zabiegami ze stymulatorami tkankowymi. Miała 3 zabiegi i powiedziała mi, że nie widziała po nich różnicy, ale lekarka, która wykonywała zabiegi powtarzała, że nieprawda, że jest różnica. Ja na to, że można było zrobić zdęcia i je porównać. Kobieta odpowiedziała, że zdjęcia też były i że na tych zdjęciach też według niej nie było widać różnicy, ale lekarka twierdziła, że przeciwnie – widać było, że jest lepiej.
Polecam też:
Stymulatory tkankowe czy mezoterapia – co lepsze?
Pstryk i pobudzone
Do tego dochodzi kwestia, że często stymulacja jest tak mikro, że to rodzi kolejne półprawdy. Pacjenci, którzy korzystali ze stymulatorów tkankowych mówią coraz głośniej i częściej „to nie działa”, w tym sensie, że oni nie widzą efektów, bo pod mikroskopem coś by się znalazło. Tymczasem producenci i dystrybutorzy preparatów, a także osoby wykonujące te zabiegi, będą się bronić, że nieprawda, że preparaty działają, bo są dowody, że stymulują, czyli pobudzają.
Ale… zatrzymajmy się teraz na kwestii samego „pobudzenia”. Co to w ogóle znaczy? Jak się pstryknę palcami w policzek to też pobudzę tkankę, ale czy skóra mi się przez to odmłodzi? Wiadomo, że nie. Gdybyśmy chcieli takie pstryknięcie umieścić na skali pobudzania od 1 do 10000, to będzie ono miało wartość 1.
Jak widać do tysiąca jest bardzo daleko, ale jakieś pobudzenie jest, więc temu kto mówi, że pstryknięcie stymuluje, nie można zarzucić kłamstwa. Pobudza więc dotykanie skóry, masowanie, golenie.
W ten sposób pobudzają też stymulatory tkankowe, tyle że na skali od 1 do 1000 są bardzo, bardzo nisko (większość z nich, nie wszystkie). Nie można powiedzieć, że producent mówi nieprawdę, że oszukuje, bo jakieś pobudzenie jest, tyle że jest on w skali mikro. Więc chociaż nie jest to kłamstwo, widać, że jest to duża manipulacja.
Jedni za młodzi, inni za starzy
Stymulatory tkankowe są więc bardzo słabymi preparatami. Ale powiedzmy, że nawet coś słabego mogłoby nieco zadziałać, o ile zostałyby spełnione inne warunki. Pierwszym warunkiem jest wiek pacjenta. Przyjmijmy, że mamy preparat o wartości 50 na naszej skali od 1 do 1000. Czy istnieje jakiekolwiek wskazanie, by zabieg stymulatorem robić u młodej osoby, powiedzmy 25-letniej? Nie. U młodej osoby komórki są na tyle aktywne, że nie ma co stymulować, podanie preparatu niczego u nich nie zmieni. Robienie zabiegu u osób 60+ także mija się z celem, ale z innego powodu. Skóra w tym wieku ma tyle potrzeb, że lekka stymulacja przejdzie niezauważona. W tym przypadku potrzeba zupełnie innej gamy zabiegów.
Jedynym wiekiem, w którym można byłoby się zastanowić nad stymulatorami jest 30-40 lat. O ile udałoby się spełnić wymagania opisane w kolejnym akapicie. Dochodzimy bowiem do najważniejszego elementu odpowiedzi na pytanie, dlaczego stymulatory nie działają.
Warunki idealne
Przyjmijmy założenie, że mamy dobry stymulator, który teoretycznie ma prawo działać (chociaż cały czas lekko). Aby teoria przełożyła się na praktykę, czyli aby preparat zadziałał, musi nastąpić perfekcyjna odpowiedź komórek.
Warunki wyjściowe są takie, że człowiek jest żywym organizmem, a pobudzenie jest bardzo lekkie. Aby zaobserwować jakikolwiek efekt, komórki muszą idealnie na to pobudzenie odpowiedzieć. Dlatego niezwykle istotne znaczenie będzie miało to, w jakiej kondycji w czasie zabiegu jest pacjent. I chodzi nie tylko o zdrowie ogólne, ale o bieżący stan organizmu i poziom stresu. Jeśli ktoś np. ma problemy w pracy, duży projekt i bliski deadline, albo rozwodzi się lub ktoś w rodzinie choruje – to wszystko wywołuje przewlekły stres.
Niezdrowy tryb życia, mało snu, kiepskie odżywianie – to także czynniki stresogenne dla organizmu. Mają one kluczowe znaczenie przy stymulatorach. Są one hamulcem dla ich potencjalnego działania.
Dla porównania, kiedy wykonujemy zabieg laserem ablacyjnym CO2, czyli wypalamy skórę, to uraz jest tak mocny, że organizm nie ma wyjścia – musi się zająć regeneracją. Przy stresie efekt lasera będzie słabszy, ale tak czy owak odpowiedź organizmu jest intensywna – musi pobudzić komórki, żeby zajęły się wygojeniem rany. Rezultat regeneracyjny, odmładzający, będzie więc widoczny. Natomiast w przypadku stymulatorów tkankowych, stresowe bodźce hamujące będą mocniejsze niż jakikolwiek potencjał pobudzania.
Zobacz koniecznie:
Laser frakcyjny ablacyjny do odmładzania twarzy
Realne życie to nie laboratorium
Paradoksalnie, skoro stymulator, żeby zadziałał (mówimy o dobrym preparacie, czyli takim, który w teorii ma działać) musi mieć idealne warunki (w sensie kondycji pacjenta), to kwalifikacja medyczna do podawania go (pod kątem skuteczności preparatu, nie bezpieczeństwa) powinna być ważniejsza niż w przypadku tak agresywnego zabiegu, jak laser frakcyjny CO2. A wiadomo, że tak nie jest. Skoro preparat jest „lekki”, to jest tendencja do podawania go każdemu, bez znaczenia, czy jest to zasadne.
Czy da się takie warunki stworzyć? Najpierw trzeba byłoby wyeliminować z rynku wszystkie preparaty kiepskiej jakości. Potem dla garstki tych stymulatorów, które w teorii są dobre, należałoby stworzyć idealne warunki i idealnego pacjenta do ich podania. Jednak rynek medycyny estetycznej to nie warunki laboratoryjne, a realne życie.
I to jest chyba najlepsza odpowiedź na pytanie dlaczego stymulatory nie działają. A także odpowiedź na pytanie, dlaczego nie robię zabiegów ze stymulatorami tkankowymi i od lat piszę o tym jak naprawdę wyglądają realia stosowania tych preparatów.