Marek Wasiluk
 

Robię tylko to, co lubię, więc praca mnie nie męczy. O tym co nowego w moich firmach

Moja osobowość nie pozwala mi się zatrzymać. Lubię wyzwania i nowe rzeczy, idę z duchem czasu, a często tego ducha czasu wyprzedzam. Jestem kojarzony głównie z medycyną estetyczną, ale w jestem aktywny w kilku obszarach zawodowych równolegle i mam 3 firmy. Ostatnie miesiące zaangażowałem się w parę kolejnych działań strategicznych. Ten tekst pozwoli moim czytelnikom lepiej mnie poznać i zobaczyć, co u mnie nowego.

Działalność podstawowa, z której jestem znany i której dotyczy blog, to medycyna estetyczna. Jednocześnie od ponad 20 lat rozwijam firmę Clinmark, zajmującą się badaniami klinicznymi, doradztwem medycznym i audytami. Nowością w Clinmarku jest zarejestrowanie firmy w Stanach Zjednoczonych. W tym roku postanowiłem zacząć rozkręcać trzecią firmę, Wasiluk Consulting, istniejącą od kilku lat. Wszystko to robię równolegle, w dodatku wszystko lubię.

L’experta i „Papuga vs Sowa”

W mojej Klinice L’experta główne działania związane są z profesjonalną medycynę estetyczną wysokiej jakości, premium, bo jak wielokrotnie na blogu pisałem, rynek medycyny estetycznej mocno się dewaluuje, a moją misją jest prowadzenie naprawdę skutecznych terapii w zakresie odmładzania, a także usuwania różnych defektów urodowych.

Jednocześnie cały czas poszerzamy ofertę, np. ostatnio pojawiła się możliwość robienia u nas przeszczepu włosów i korekty wrastających paznokci.

Elementem, w który mocno inwestuję swój czas, jest edukacja społeczeństwa związana z medycyna estetyczną – z tym co jest prawdą a co tylko manipulacją. Zawsze to robiłem, bo od kilkunastu lat prowadzę ten blog i kanał na YT z różnymi cyklami edukacyjnymi, ale ostatnio odczułem jeszcze większa potrzebę. Impulsem było moje pojawienie się na TikToku i zobaczenie, ile bredni się tam pisze.

Zobacz koniecznie:
Pytania na które sam bym nie wpadł, czyli jak zostałem tiktokerem

Te brednie i głupoty obecne są też w innych socialmediach, ale nie aż w takiej skali. To w związku z tym rusza nowy projekt, nowy cykl, o nieco prześmiewczej formule – „Papuga vs sowa”. „Papugową” metaforę stosowałem kilka razy na blogu, gdy pisałem o „ekspertach” powtarzających wyuczone hasła, formułki, bez zrozumienia istoty rzeczy. Tak jaka papuga, którą można wyuczyć mądrych sentencji, ale nie idzie za tym żadne zrozumienie o czym mówi, a tylko fonetyczne powtarzanie zlepku głosek.

W ramach tego cyklu będę przekazywał subiektywne (bo moje), a jednocześnie obiektywne w kontekście wiedzy medycznej, informacje o różnego rodzaju produktach, materiałach, urządzeniach. Czym są, do czego się nadają. I będę przyznawał „papugi” i „sowy”, w skali od 1 do 5. Będę też pokazywał profesjonalne, dobre praktyki. Zachęcam do oglądania na Youtube L’experty.

Pierwszy odcinek jest o maseczkach alginatowych z kwasem polimlekowym. Według marketingowego przekazu – maseczkach bardzo inteligentnych, bo kwas polimlekowy po pierwsze z nich niby przenika do skóry, a co ciekawsze potrafi mieć zupełnie przeciwstawne działanie, w zależności od potrzeb – tam gdzie jest niedostatek tkanki, to go wypełnia, a tam gdzie nadmiar czegoś, to usuwa.

Dawno nie słyszałem takich absurdów, i nie potrafię zrozumieć, że ktoś potrafi aż tak „jechać po bandzie”.

Skala przekazywanych głupot mnie przeraża i wkurza. Nieprawdziwe informacje są nie fair w stosunku do pacjentów, którzy nie są ekspertami. Niczym się to nie różni od domokrążców, którzy sprzedają noże po kilkaset złotych albo i więcej, które sami kupili w Chinach za 20 złotych.

Clinmark i więcej Stanów Zjednoczonych

Druga moja firma Clinmark od ponad 20 lat zajmuje się usługami konsultingowymi i badawczymi, dedykowanymi firmom farmaceutycznym, biotechnologicznym i zajmującym się wyrobami medycznymi. Rynek badań klinicznych zmienia się dynamicznie, wymaga znajomości przepisów, specyfiki rynku globalnego i rynków lokalnych, a także wiedzy jak optymalizować proces badań klinicznych.

Ponieważ większość moich klientów w Clinmarku to duże firmy zagraniczne, w sierpniu zarejestrowałem Clinmark w Stanach Zjednoczonych i nastawiam się na działanie na tamtym rynku.

Będzie się to wiązało z wyjazdami do USA kilka razy w roku. Mam dużo bardzo dobrych doświadczeń współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Poznałem ten kraj od strony otwartych umysłów, praktyczności myślenia i podejścia biznesowego. Jeśli ma się kompetencje i profesjonalizm, można dużo tam zdziałać, bo jest to tam doceniane.

W związku z działalnością filii Clinmarku byłem we wrześniu na konferencji Fierce Clinical Summit w Filadelfii, w czasie której prowadziłem panel dyskusyjny na temat „rozwodów” między firmami, które np. współpracują przy badaniach i wprowadzaniu na rynek nowych leków.

To temat bardzo istotny w branży badań klinicznych, gdzie konieczna jest często współpraca różnych partnerów i to przez lata. Jak reagować w razie problemów i konfliktów? Czy rozstanie zawsze jest konieczne, czy da się coś poprawić? Jak zarządzać efektywnością procesów dla dobra produktu, szczególnie gdy mówimy o lekach, które są produktami wartymi kilka milionów dolarów?
Moje zaangażowanie w ten panel stanowi element wychodzenia szerzej w Stanach Zjednoczonych z moimi kompetencjami w tej branży. leków.

marek Wasiluk, konferencja w Filadelfiii

Konferencja w Filadelfii, fot. arch. własne

Filadelfia

Filadelfia / arch. własne

Filadelfia

Filadelfia, arch. własne

Wasiluk Consulting

Kilka lat temu założyłem Wasiluk Consulting, której celem jest prowadzenie działalności wysoko eksperckiej w działce R&D branży farmaceutycznej i biotechnologicznej. Ale przez te kilka lat, trochę z braku czasu, nie za wiele robiłem w zakresie rozkręcania tej firmy, firma działała głównie mając zlecenia z polecania. Ale w tym roku postanowiłem to zmienić. Inspiracją, aby szerzej zacząć rozkręcać tę firmę, i część swoich kompetencji udostępnić w tej właśnie formie, wysoko eksperckiej, była pewien projekt, a właściwe… spór sądowy z ubiegłego roku.
Ta sprawa zahacza trochę o temat z poprzedniego akapitu. Nieprzypadkowo w Filadelfii prowadziłem debatę o trudnych współpracach miedzy firmami w branży farmaceutycznej.

Mam dość unikalne spojrzenie na procesy badawczo-rozwojowe w branży farmaceutycznej, potrafię łączyć kropki i znajdować nowe rozwiązania. A pomaga mi wykształcenie medyczne, wiedza ISO i jakościowa, setki zrobionych audytów i przeanalizowanych „cases”, kiedy coś poszło nie tak, choć nie powinno, i 25 lat doświadczenia w branży.

W ubiegłym roku dwie szwedzkie firmy prowadziły spór dotyczący nieudanej współpracy między nimi przy pewnym projekcie, który skończył się katastrofą. Każda z tych firm wskazywała na błędy drugiej. Sprawa była już w sądzie i przed rozprawą zostałem poproszony jako niezależny ekspert o analizę sytuacji, całego projektu, wskazanie co firmy robiły, jakie błędy popełniły i z czego one wynikały, gdzie leżał problem.

To było ciekawe doświadczenie. Miałem kilkaset stron dokumentacji do analizy. Powstała z tego kilkudziesięciustronicowa opinia w języku angielskim. Realnie miesiąc pracy. Efekt był zaskakujący.

Najpierw dostałem wezwanie na świadka do sądu w Szwecji w Lund na początek stycznia 2024. Ponieważ moja opinia była istota i co oczywiste konieczne było wyjaśnienie moich wniosków przed sądem. Kupiłem bilet. Musiałem też przełożyć swój wyjazd na ferie. Zanim jednak poleciałem na rozprawę, tuż przed Bożym Narodzeniem 2023 firmy doszły do porozumienia. Nie wiem jak istotna była moja opinia, ale z informacji jakie nieoficjalnie otrzymałem, w dużym stopniu pod wpływem mojej opinii, chociaż to oczywiście nie był jedyny argument.

Jak to możliwe? Moja analiza była niezależna i pokazała błędy obu stron, opierając się na faktach i „wytykając” wprost co, na jakim etapie było błędne i dlaczego. Wcześniej każda firma zrzucała winę na drugą i w ogóle nie widziała swojego udziału w rozpadzie współpracy.

Jedyny negatywny aspekt mediacji między firmami był taki, że nie poleciałem do Lund, a bardzo się cieszyłem się na doświadczenie zeznawania po angielsku w takiej sprawie przed szwedzkim sądem. Byłoby to bardzo interesujące, a ja lubię robić rzeczy, których wcześniej nie miałem okazji.

Ta kolejna zawodowa przygoda pokazuje, że po 25 latach pracy, na różnych poziomach, i prowadząc firmę, i zajmując się jakością, mam chyba unikalne spojrzenie na pewne aspekty. Mam też obdarowany przez naturę naukowy umysł, łatwość łączenia faktów, dostrzegania związków przyczynowo-skutkowych lub ich braku. Dlatego postanowiłem rozkręcać kolejną firmę Wasiluk Consulting, która będzie się tym zajmowała na skalę globalną. Czyli będzie doradzała firmom w trudnych, kryzysowych sytuacjach albo jak zaplanować trudne i skomplikowane projekty i nimi zarządzać, żeby nie doprowadzać do takich sytuacji.
Ktoś pytał mnie ostatnio, dlaczego jest moje nazwisko w nazwie nowej firmy, mimo iż zawsze się przed tym broniłem, jeśli chodzi o firmę prowadzącą działalność związaną z medycyną estetyczną. W przypadku L’experty (a wcześniej Triclinium) nie chciałem, aby moja klinika była kojarzona tylko z jednym ekspertem, ze mną. Z kilku powodów. Bo L’experta to nie tylko medycyna estetyczna, ale także ortodoncja prowadzona przez moją żonę Kamilę Wasiluk. Bo oprócz medycyny estetycznej są też inne działy, którymi się nie zajmuję (stomatologia, kosmetologia, SPA). Bo w obszarze medycyny estetycznej są też w L’expercie inni bardzo dobrzy specjaliści oprócz mnie.

To na czym mi zawsze zależało, to zapewnienie wysokiego standardu, który pacjent znajdzie u nas, niezależnie od tego, z jakiej usługi skorzysta i u którego specjalisty. I umożliwienie dostępu do profesjonalnej medycyny estetycznej jak największej ilości osób, szczególnie tym, którzy już mają złe doświadczenia.

Natomiast nowo założona firma consultingowa to moja marka osobista, związana z doradztwem i bazująca na wiedzy i doświadczeniu, w których nie da się mnie zastąpić.

Jestem szybki i robię tylko to, co lubię

Często jestem pytany, jak to możliwe, że jestem w stanie tak dużo robić w jednym czasie. Wydaje mi się, że poza cechami osobowości, mogę tak funkcjonować, bo w życiu robię tylko to, co lubię. Dlatego praca mnie w ogóle nie męczy, a jestem w jej trybie od rana do wieczora. Jak coś czytam w trybie „rozrywki” to też są to rzeczy związane z pracą. Jak uczę się nowych rzeczy (np. montowanie filmików) to też mają one związek z pracą.

Często w pracy… wypoczywam. We wspomnianej wcześniej Filadelfii czułem się jak na wakacjach, chociaż był to przecież wyjazd wymagający i produktywny. Ale nie mogłem przez kilka dni przyjmować pacjentów, nie zajmowałem się też nagrywaniem i montowaniem filmików do moich cykli edukacyjnych, nie miałem możliwości wykonywania tysięcy rzeczy, które normalnie robię w Warszawie. Miałem za to czas, żeby po raz kolejny zobaczyć to miasto, które bardzo lubię.

 

Jestem też konkretny i bardzo szybki w tym, co robię. Przytoczę anegdotę z tym związaną. Przyszła do nas do pracy już dość dawno temu doświadczona kosmetolog, która wcześniej dużo pracowała w różnych innych gabinetach. Po kilku miesiącach przyznała się, że gdy w pierwszych dniach przebywała ze mną w gabinecie i coś robiłem, np. botoks czy modelowanie ust, czy wypełnianie policzków, przeżyła szok, gdy zobaczyła, jak szybko pracuję. Zastanawiała się nawet, czy to kwestia mojej niedbałości, aż zrozumiała, że ja po prostu wiem, co jest do zrobienia w sekundę, i po prostu to robię. Jej konsternacja wynikała z tego, że robiłem wszystko 3 razy szybciej niż jakikolwiek lekarz, jakiego miała do tej pory możliwość obserwować. W moim przypadku nie tylko, że zabieg jest wykonany szybciej i sprawniej, to zazwyczaj jest skuteczniejszy, niż wykonywany przez osoby, które spędzają nad pacjentem więcej czasu. Bo jak się wie, czuje, ma wyobraźnię i doświadczenie to nie potrzeba się zastanawiać, to są pewne odruchy, engramy w mózgu.

Pacjentom czasem się wydaje błędnie, że jak coś jest szybko zrobione, to nie może być dobrze. Bardzo błędne przekonanie.

Ciągle pamiętam młodą pacjentkę, która chodziła na zabieg usuwania blizn do innej, bardzo znanej kliniki, i każdy zabieg trwał tam dość długo (10-15 minut). U mnie ten sam zabieg trwał minutę, więc pacjentka (a dokładniej mama pacjentki) była skonsternowana i na podstawie trwania czasu zabiegu uznała, że nie może on być profesjonalny i skuteczny. Tyle tylko, że tam po chyba 5 czy 7 zabiegach nie było żadnego efektu, a u mnie po jednym był, więc… pacjentka wróciła do mnie bardzo szybko. Ktoś kto potrafi namalować drzewo, zrobi to szybko. A ktoś, kto nie potrafi będzie siedział nad kartką dziesięć razy dłużej, a i tak nigdy nie osiągnie nawet zbliżonego efektu.

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.