Marek Wasiluk
 

Pytania, na które sam bym nie wpadł, czyli jak zostałem tiktokerem

Nie jestem dwudziestolatkiem i wykonuję zawód, który kojarzy się z poważnymi sprawami. Dlatego mimo iż prowadzę różne kanały socialmediowe, nie przywiązywałem wagi do TikToka, a byłem wiele razy namawiany, aby zająć się obecnością na nim na serio. Ale jak miałem to zrobić na serio, skoro uważałem, że TikTok służy bardziej do rozrywki, zabawy i nie przystaje ani do mojego charakteru, ani do medycyny estetycznej?

Jednak w te wakacje, przyznam, że pod dużą już presją, przełamałem się… i moje nastawienie zmieniło się o 180 stopni. Odkryłem, że TikTok dostarcza mi wiedzy, której nie miałbym szansy zdobyć nie „będąc” w nim.

TikTok podpowiada mi, czego ludzie nie wiedzą

W lipcu za namową zaprzyjaźnionej dwudziestokilkulatki, która powtarzała mi często, że zaniedbuję kanał, który jest ważny, nagrałem kilka filmików specjalnie na TikTok. Opublikowanie ich spowodowało dwie rzeczy. Pierwsza, że zaczęło gwałtownie przybywać osób, które te filmiki oglądają. Druga, że pojawiło się mnóstwo komentarzy w postaci zapytań.

W sierpniu zacząłem się temu bliżej przyglądać i doszedłem do wniosku, który przestawił moje dotychczasowe myślenie o TikToku, a mianowicie, że jest to najlepsze źródło informacji o rynku medycyny estetycznej, o problemach jakie ludzie mają, o tym, co i jak myślą i czego nie rozumieją, jakie są dziury w wiedzy pacjentów.

Osoby na TikToku są bardzo kreatywne, mają bardzo trafne pytania i spostrzeżenia. A jak do tego dołożyć fakt, że można na ich pytania odpowiadać w formie wideo, to dla kogoś takiego jak ja, kto uwielbia edukować (ale nie tyle na zasadzie teoretycznych i naukowych wykładów z których nie za dużo wynika, tylko opowiadania, jak jest naprawdę, w praktyce), jest to doskonała platforma kontaktu z odbiorcami.
Zapraszam więc na mojego TikToka, bo jest/będzie tam dużo filmików, w luźnej formie, pokazujących medycynę estetyczną od bardzo praktycznej strony. A skoro napisałem, że dowiaduję się dzięki niemu o rzeczach, na które sam bym nie wpadł, oto dwa przykłady.

Zapraszam na mój kanał na TikToku
https://www.tiktok.com/@marek.wasiluk 

Dlaczego nie podaje się kwasu polimlekowego w usta

„Dlaczego nie podaje się kwasu polimlekowego w usta?”. Takie pytanie zadała mi jedna z obserwatorek mojego kanału. Sporo pisałem i nagrywałem ostatnio o kwasie polimlekowym. Na blogu pojawił się m.in. tekst o tym, w jakie części ciała możemy podawać kwas polimlekowy, a w jakie jest to niewskazane. Wymieniałem po kolei: twarz, szyję, dekolt, brzuch, ramiona, itd.

Zobacz ten artykuł w całości:
Na jakie części ciała można stosować kwas polimlekowy – niezbędnik pacjenta

W swoich materiałach w ogóle nie wspominałem o ustach, bo… oczywiste jest, że w usta tego preparatu się nie podaje, że taki zabieg byłby bez sensu. Ale kiedy na TikToku pojawiło się pytanie „Dlaczego nie podaje się kwasu polimlekowego w usta?” olśniło mnie, że to, co jest dla mnie logiczne i oczywiste, nie musi być takie dla innych osób, które nie mają profesjonalnej wiedzy, i w związku z tym należy to wyjaśnić.
Nie przyszedł mi też do głowy ten tok rozumowania, że skoro na TikToku są młodzi ludzie, a modelowanie ust jest najpopularniejszym zabiegiem u młodych, to naturalną ciekawość wzbudzi w nich możliwość zastosowana preparatu, który zwiększa objętość tkanek, do wypełniania ust. Do tej pory w kontekście ust zawsze mocno był promowany kwas hialuronowy, ewentualnie tłuszcz własny (u starszych osób). A skoro kwas polimlekowy jest aktualnie supermodnym stymulatorem objętościowym, to w świadomości laika mogło powstać takie skojarzenie, że można nim modelować usta. Szczególnie, że kwas hialuronowy, w odróżnieniu od kwasu polimlekowego, nie ma ostatnio zbyt dobrej prasy.
Dlaczego więc nie stosujemy kwasu polimlekowego do powiększania, modelowania ust? (Odpowiedź można też obejrzeć na TikToku).

@marek.wasiluk Odpowiadanie użytkownikowi @Joanna Jaworska -Nowak #zmarszczki #medycynaestetyczna #kwaspolimlekowy #wypełniacze #odmładzanie #kwashialuronowy #usta #powiekszanieust #starzenieskóry #starzenie #starzeniesię ♬ dźwięk oryginalny – Dr Marek Wasiluk

 

Wyjaśnienie jest bardzo proste, bo się nie nadaje, a oto najważniejsze powody:
1/ Kwas polimlekowy ma postać proszku, z którego robi się zawiesinę i wstrzykuje (dla porównania kwas hialuronowy ma postać żelu). Nie da się więc nim wypełnić równomiernie przestrzeni ust. A akurat modelowanie ust jest bardzo precyzyjnym zabiegiem i nawet 0,2 mm różnicy będzie widoczne, czyli efekt nie będzie stuprocentowo estetyczny.

2/ Druga przeszkoda także jest związana z precyzją podania, czy raczej jej brakiem. W związku z konsystencją preparatu (zawiesina z proszku) nie można go podawać cienką igłą, gdyż od razu się zatka. A podawanie grubą igłą zmniejsza precyzję zabiegu. To więc trochę taki zabieg, jak dokręcanie niewielkiej śruby w rękawicach bokserskich.

3/ Kwas polimlekowy jest stymulatorem objętościowym (pobudza własne komórki do namnażania się i w ten sposób zwiększa objętość tkanek), a to oznacza, że przy nierównomiernym jego rozmieszczeniu w ustach, w tych miejscach, gdzie zgromadzi się go więcej, utworzy się więcej tkanki. Efekt może być mało korzystny.

4/ Podając kwas polimlekowy w usta – biorąc pod uwagę, że nie są one duże oraz, że niemożliwa jest precyzja zabiegu – nie możemy w ogóle przewidzieć rezultatu estetycznego, czyli ile narośnie kolagenu i jaki będzie efekt powiększenia. Właściwy efekt ujawnia się z czasem, po około 2 miesiącach. Trzeba byłoby być wizjonerem, żeby wykonując ten zabieg przewidzieć precyzyjnie jego końcowy rezultat. Więc wykonywanie tego zabiegu to już nie tylko dokręcanie śruby w rękawicach bokserskich, ale robienie tego w dodatku na ślepo, z opaską na oczach.

5/ Kwas polimlekowy to drobinki, a one lubią migrować. A w takim miejscu jak usta, ta migracja byłaby jeszcze bardziej wzmożona, bo np. jemy, rozmawiamy, śmiejemy się. Mięsień okrężny ust jest bardzo mocny, więc nawet, gdyby znalazł się magik, który wykona dobrze zabieg i przewidzi jego efekt (pamiętajmy z wcześniejszych punktów – w bokserskich rękawicach i opaską na oczach), to nie da się uniknąć migracji preparatu. No chyba, że ta osoba w ogóle by nie jadła, nie mówiła, nie wykonywała żadnej mimiki, przez minimum 3 tygodnie. W teorii oczywiście można by kogoś wprowadzić w stan śpiączki farmakologicznej na 3 tygodnie i karmić kroplówkami. Ale perspektywa takiego urlopu dla powiększenia sobie ust kwasem polimlekowym raczej nie jest atrakcyjna.

6/ Jeśli wykonujemy zabieg modelowania ust kwasem hialuronowym i coś pójdzie nie tak, zarówno w kwestii estetyki jak i rekcji alergicznej, możemy kwas rozpuścić. Tymczasem kwasu polimlekowego nie da się niczym rozpuścić, nie da się go usunąć. A to oznacza, że zanim zostanie zmetabolizowany w sposób naturalny przez organizm, wyprodukuje dużo kolagenu.

To pytanie jest doskonałym przykładem na to, jak TikTok podsuwa tematy wymagające wyjaśnienia. Bo sam nie wpadłem na pomysł, aby taki temat zrobić. Ciekawe też, że ani na Instagramie, ani na Facebooku, ani w mailach do mnie, nigdy tego typu pytanie nie padło.

Koktajl Monako

Kolejny temat, który zaistniał w mojej świadomości dzięki TikTokowi to koktajl Monako. Ktoś w komentarzach do jednego z filmików zapytał, co sądzę o koktajlu Monako. Nie znałem tej nazwy, na szybko sprawdziłem w internecie, że to mieszanka do mezoterapii, która w domyśle ma zdziałać cuda. Nagrałem w odpowiedzi film o charakterze bardziej ogólnym, w którym wyjaśniłem na czym w ogóle polega mezoterapia i że nie można się nią ani odmłodzić, ani spodziewać żadnych cudów, jeśli chodzi o działanie.

Posypała się pod nim lawina komentarzy, a w jednym z nich informacja, że w koktajlu Monaco może znajdować się toksyna botulinowa. Temat okazał się bardziej kontrowersyjny niż mi się wydawało, więc pogłębiłem research, bo pomyślałem, że może pojawił się na rynku jakiś nowy produkt, więc postanowiłem go sprawdzić pod kątem certyfikatu.

Ale ciągle natrafiałem na jakieś sprzeczne informacje, aż ktoś mi uświadomił, że to w ogóle nie jest nazwa gotowego produktu, tylko nazwa usługi. Ktoś prawdopodobnie wymyślił nazwę „koktajl Monako” i prawdopodobnie sam robi jakąś mieszankę lub mieszanki (lub instruuje jak je robić), i nawet organizuje z tego szkolenia. Ale wszystko to ma jakąś tajną otoczkę. Poprzestałem na tym etapie poszukiwań dokładniejszych informacji, na razie z przekonaniem, że ktoś coś wymyślił i dedykuje produkt/usługę osobom z niską wiedzą o medycynie estetycznej, czyli osobom, którym wszystko da się wcisnąć, a najlepiej coś z założenia prostego, co można wykonać posługując się łopatologiczną instrukcją.

Przypomniałem sobie, jak parę lat temu czekałem w związku z moimi zawodowymi podróżami na spotkanie z premierem Kamerunu i oglądałem w kameruńskiej telewizji śniadaniowej filmy edukacyjne temat tego… jak przechodzić przez jezdni z sygnalizacją świetlną, „że jak zielone światło to przechodzimy, a jak czerwone to stoimy”.

W pierwszym momencie byłem zaszokowany. Nie mogłem zrozumieć sensu uczenia czegoś tak oczywistego poprzez kampanie edukacyjne, dopóki się nie dowiedziałem, że w Kamerunie dopiero niedawno wprowadzono pierwszą sygnalizację świetlną. Myślę, że koktajl Monako może być skierowany do osób, które o medycynie estetycznej wiedzą tyle, co Kameruńczycy wtedy o sygnalizacji świetlnej. Do osób, które chcą „robić” medycynę estetyczną, coś wstrzykiwać, mieć jakiś efekt, ale nie mają pojęcia jak. I oto ktoś im mówi, to ja cię przeszkolę z tego, jak robić i podawać koktajl Monako. Tyle, że przecież tam dodaje się toksynę botulinową, która ma status leku, i podobno miesza się ten koktajl „ad hoc” w zależności, kto przyjdzie na zabieg.

Na tym etapie nie jestem w stanie wiele więcej napisać o tym zjawisku i nie planuję. Jeśli ktoś poda mi nazwę producenta, skład preparatu, certyfikat, wtedy mogę to ocenić. Bez tego ta sprawa nie wygląda dobrze.

Przypomina mi się jeszcze jedna historia, która miała równie tajemniczą otoczkę. Kiedyś powstała „sekta” z leczenia blizn. Były informacje, że metoda ma fantastyczne efekty, że łączy wykorzystywanie preparatów w domu oraz zabiegi w gabinecie. Zainteresowałem się tematem na zasadzie, że jest może coś nowego, o czym nie wiem. Poprosiłem pracującą u nas kosmetolożkę, żeby zdobyła rzetelne informacje na ten temat i okazało się to niemożliwe. Ani od producenta, ani od gabinetów, które wykonywały tę usługę. O czym to świadczy? Hmm. W teorii może o wszystkim, być może jestem zbyt podejrzliwy, ale skoro moja klinika chciałaby sprzedawać tę usługę, a producent „się ukrywa” z informacjami, nie chce sprzedawać swojego produktu to jest to dziwne, i wzbudza podjerzenia, co to tak naprawdę jest. To trochę, jak z fejkowym apartamentami w Zakopanem. Piękne w internecie, a w realu nie istnieją.

Światy równoległe

I jeszcze jedna ważna rzecz, którą uświadomił mi TikTok. Bardzo ważna i do nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich, którzy korzystają albo planują korzystać z medycyny estetycznej.
Analiza dotychczasowych tiktokowych doświadczeń pokazuje mi, że istnieje jakaś rzeczywistość równoległa. Ale też, że istnieją 3 rodzaje standardów w medycynie estetycznej:
– medycyna estetyczna profesjonalna i zaawansowana (zdecydowanie to jest mniejszość)
– medycyna estetyczna półprofesjonalna i niezawansowana
– medycyna estetyczna nieprofesjonalna i niezaawansowana (dużo ubarwień, mało konkretów albo – bo i o takich kiedyś przypadkach słyszałem i pisałem – sól fizjologiczna wstrzykiwana pacjentowi zamiast preparatu).

I patrząc na to szerzej mamy 2 równoległe światy medycyny estetycznej. Jeden prawdziwy, a ten drugi niestety tylko podszywający się pod modne i medialne hasło, i nie mający za wiele wspólnego i z medycyną, i nawet często estetyką.

A ja uznałem TikTok za przydatny kanał, pasujący do mojego charakteru i rzeczy, które robię, można więc powiedzieć, że zostałem… tiktokerem.

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.