Przeszczep własnego tłuszczu w charakterze wypełniacza jest bardzo rozreklamowanym zabiegiem, co nie oznacza, że w każdej sytuacji jest wskazany.
W wielu gabinetach medycyny estetycznej proponuje się przeszczep tłuszczu na cienie pod oczami, zapadnięcia i dolinę łez. Tymczasem przeszczep tłuszczu w większości przypadków nie jest dobrym pomysłem. Składa się na to kilka czynników, z których najważniejszymi jest jego inwazyjność i nieprecyzyjność
1. Zabieg jest inwazyjny. Przeszczep tłuszczu (inaczej lipotransfer) polega na pobraniu własnej tkanki tłuszczowej z miejsca, gdzie jest jej nadmiar (np. z brzucha, z ud, z boczków) i podaniu jej w inne miejsce, które wymaga wypełnienia. Tę tkankę trzeba najpierw w znieczuleniu miejscowym „wyszarpać” w zabiegu liposukcji, czyli zrobić sporą ranę, która musi się wygoić.
Po podaniu tłuszczu zawsze powstaje obrzęk, bo to jest związane z procedurą i naturą zabiegu, pod oczami również powstaje, a przecież teoretycznie planując zabiegi pod oczy chcemy właśnie uniknąć obrzęku.
Jeśli ktoś jest młody i nie ma dużego problemu w obrębie okolicy pod oczami to potrzebuje na ogół ok. pół do jednego mililitra preparatu na każdą stronę. Wykonywanie więc inwazyjnej procedury polegającej na pobraniu tłuszczu po to, żeby finalnie wstrzyknąć 1 ml, to zdecydowanie nieadekwatnie za dużo zachodu i trochę za duże ryzyko w stosunku do innych metod. Dlatego warto szukać innych rozwiązań.
2. Zabieg jest mało precyzyjny. Okolica oka wymaga ogromnej precyzji, dużo większej niż np. policzki. Wypełnienie tłuszczem okolicy oka, to jest mistrzostwo. Zrobienie tego ładnie jednym zabiegiem to już arcymistrzostwo. Dlaczego?
Wypełnianie własnym tłuszczem w zabiegach medycyny estetycznej z założenia służy do zrobienia tzw. rusztowania, a nie precyzyjnego korygowania drobnych nierówności czy asymetrii. U osób 55+, wypełnianie tłuszczem twarzy ma sens, gdy chce się z niego zrobić rusztowanie (a potem „wykończyć” estetycznie innymi wypełniaczami). Wtedy jest to też relatywnie tani zabieg. Jednak trzeba pamiętać, że wypełnianie tłuszczem nie jest i nigdy nie będzie precyzyjnym zabiegiem. Z kilku powodów:
– Po przeszczepie tłuszczu zawsze jakaś jego część się wchłonie. Nie byłoby to problemem, gdyby było wiadomo, jaka to część. W przypadku kwasu hialuronowego możemy to policzyć precyzyjnie, a w przypadku tłuszczu nie wiemy, czy wchłonie się 10 czy 30 %, a to oznacza, że nie da się precyzyjnie wyliczyć, ile tłuszczu podać, aby osiągnąć zamierzony efekt. Jak podamy za mało to za słabo wypełnimy, jak za dużo, efekt będzie zbyt wypukły.
– Nierównomierność wchłaniania może się przełożyć niekorzystnie na odmienny efekt pod lewym i pod prawym okiem. Po jednej stronie może się wchłonąć np. 10% tłuszczu, a po drugiej 20% i ta różnica będzie widoczna w postaci asymetrii.
– Tłuszcz nie jest jednorodnym materiałem. To nie jest preparat typu smalec, tylko bardziej rozmielona słonina. Nie jest jednolity, więc trzeba go podać kaniulą albo grubą igłą, co już na wstępie oznacza mniejszą precyzyjność, większy uraz igłą dla tkanki (bo jest grubsza).
Więcej o wypełniaczach pod oczy w artykule TUTAJ
3. W przypadku cienkiej skóry podanie tłuszczu może skończyć się mało estetycznym efektem nienaturalnego koloru.
4. Jako zaletę, czy wręcz wyższość tłuszczu nad innymi wypełniaczami, podaje się jego trwałość. Jest to jednak przekłamanie. Tłuszcz wcale nie będzie się trzymał dłużej niż kolagen wytworzony przez biostymulator.
To są główne przyczyny, dla których nie polecam przeszczepu tłuszczu pod oczy, szczególnie u osób do 50-55 roku życia. Najczęściej jak ktoś do mnie trafia po takim zabiegu, to ma wypełnienie tłuszczem zrobione nierówno. Zdarzają się przypadki, że zabieg ma uzasadnienie, ale jest ich za mało w stosunku do medialnej i marketingowej kariery przeszczepów tłuszczu pod oczy.
Więcej o problemach skóry pod oczami TUTAJ