„Ciekawym” powikłaniem, z jakim ostatnio się spotkałem, były grudki na szyi i dekolcie po podaniu hydroksyapatytu wapnia. Zanim jednak przyjrzę się dokładniej temu przypadkowi, najpierw dla zarysowania szerszego kontekstu kilka słów o powikłaniach i stymulatorach w ogóle, głównie w kontekście stymulatorów objętościowych.
Kwas polimlekowy – dobry czy zły?
Być może czytelnicy mojego bloga odnoszą wrażenie, że bardzo dużo piszę o powikłaniach, a w ostatnim czasie szczególnie tych związanych ze stosowaniem kwasu polimlekowego. Jednocześnie prowadzę akcję L’exLUMA, gdzie wygraną są zabiegi z wykorzystaniem tego akurat preparatu [Castingi na zabiegi]. Więc ktoś może mieć niejasność – to jaki w końcu jest ten preparat? Dobry (bo można nim zadziałać np. na zwiotczały dekolt, zaawansowany cellulit, opadającą i starzejącą się skórę twarzy) czy zły (bo powoduje powikłania)?
W sposób jednoznaczny napiszę coś, co wydaje mi się jasno powtarzam w moich tekstach – to jest bardzo dobry preparat, który źle wykorzystany daje powikłania.
A piszę o tych powikłaniach, bo niestety wskutek mody na kwas polimlekowych jest ich teraz dużo. A celem tego bloga zawsze było i jest patrzenie z perspektywy pacjenta, który nie jest profesjonalistą i musi się odnajdować w świecie medycyny estetycznej, który jest zawiły, skomplikowany, czasami brutalny.
Dynamika rynku powikłań
Jeśli chodzi o sam temat powikłań, już w oderwaniu od kwasu polimlekowego, to można powiedzieć, że mamy powtórkę z rozrywki, ja zauważam wręcz pewną cykliczność. Wcześniej, dawno temu, pisałem dużo o powikłaniach związanych z kwasem hialuronowym. Jak ktoś spojrzy na najstarsze wpisy na blogu na te tematy, to przeczyta, że wtedy dużo powikłań wynikało ze złej techniki podawania preparatu. Potem to się poprawiło, ale z kolei nastąpił znaczący wzrost powikłań wynikających ze stosowania produktów słabej jakości. Jak się temu tak przyjrzeć na spokojnie, to taką cykliczność można tłumaczyć modami w medycynie estetycznej.
Moda powoduje, że wszyscy się „rzucają” na nowe zabiegi, urządzenie, terapie, preparaty, nieważne czy ktoś umie czy nie, nieważne, czy metoda/urządzenie lub produkt jest sprawdzony, czy nie – jest okazja na zarobek, więc się robi. Tak działała dynamika ryku.
Kwas wówczas był coraz popularniejszy, coraz więcej osób bez odpowiednich kwalifikacji zaczynało masowo robić zabiegi z jego wykorzystaniem. Ze wzrostem liczby wykonywanych zabiegów, z biegiem czasu wzrastała umiejętność stosowania preparatu od strony technicznej, ale… ponieważ rynek był atrakcyjny dla dystrybutorów preparatów to pojawiło się nowe zjawisko – wysyp słabszej jakości preparatów na bazie kwasu hialuronowego (które stosowano, żeby więcej zarabiać na samych zabiegach lub żeby je sprzedawać taniej). Było to możliwe, bo gabinety brały co się da, co jest tańsze, bo często nie miały wiedzy jak rozpoznać produkt dobry i produkt słaby.
To wywołało lawinę innego typu powikłań, która niestety trwa cały czas, bo słabsze preparaty na bazie kwasu hialuronowego zalały rynek i na nim są cały czas.
Kiedy zaczynałem studia medyczne na Polskim rynku było może 30 rodzajów preparatu kwasu hialuronowego, gdy je kończyłem było już 80, a teraz jest około 180.
Na pewno Cię zainteresuje:
Powikłanie – grudki na dekolcie po stymulatorze tkankowym
Stymulatory – wszystko do jednego wora
Kwas hialuronowy ma swoje miejsce w medycynie estetycznej, ale przestał być już tak modny jak kiedyś. Teraz zrobiła się moda na stymulatory. To jest ciekawe, że stymulatory tkankowe weszły na rynek jako nowinka i trochę nie wiadomo czemu bardzo szybko wrzucono do jednego worka o tej nazwie bardzo różne preparaty.
Dlatego jak tylko pojawiła się ta moda to zacząłem wyraźnie odróżniać stymulatory tkankowe od istniejących już stymulatorów objętościowych (kwas polimlekowy, hydroksyapatyt wapnia, polikaprolakton), czyli preparatów mających nie tylko funkcję stymulującą tkanki, ale też wypełniającą poprzez produkowanie własnego kolagenu, a przede wszystkim mocniejszych, bo są to preparaty o odmiennym działaniu i mieszanie ich prowadzi nie tylko do nieporozumień, ale i do komplikacji (w tym – powikłań).
Ale widzę, że to odróżnianie stymulatorów tkankowych od objętościowych stosuję tylko ja. W ogóle mało kto o tym wie, że „stymulatory tkankowe” to nazwa umowna. W nomenklaturze anglojęzyczne na te preparaty mówi się „skin booster”, czyli preparaty stymulujące skórę. Tak więc polskie tłumaczenie jest trochę mniej precyzyjne i leciutko mylące.
Dlaczego odróżnianie stymulatorów tkankowych od objętościowych jest ważne? Choćby z tego powodu, że jak się wrzuci te preparaty do jednego worka i ktoś nauczy się zabiegów ze stymulatorów tkankowych i zacznie te techniki stosować na stymulatorach objętościowych, to będzie katastrofa, a tak się zaczyna dziać – wiem to z relacji pacjentów przychodzących z powikłaniami, i napiszę o tym w jednym z kolejnych wpisów.
Hydroksyapatyt wapnia – powikłanie
O tym, że ta katastrofa się dzieje, świadczy też to, że mam średnio 1 osobę na tydzień z powikłaniami po stymulatorach objętościowych wykonanych „gdzieś” i „jakoś”. Czy to dużo czy nie? Pozostawiam to indywidualne ocenie. Powiem tylko tyle, że półtora roku temu takich osób było kilka w roku. Są to z reguły poważne powikłania, w tym sensie, że nie da się ich załatwić jednym korygującym zabiegiem. Do tej pory pisałem o powikłaniach po stymulatorach objętościowych w kontekście kwasu polimlekowego, dzisiaj dla odmiany powikłanie po podaniu hydroksyapatytu wapnia.
Pacjentka miała podany hydroksyapatyt wapnia rok temu, w dekolt i szyję. Przez kilka tygodni wszystko było w porządku, a potem pojawiły się na skórze grudki. Od osoby, która wykonywała zabieg (notabene – koleżanki) usłyszała, że ma czekać, że „to się rozejdzie”, ale się nie rozeszło, co akurat dla mnie jest oczywiste.
Podobnie jak oczywiste było, gdy zobaczyłem pacjentkę, że problem z grudkami jest efektem złej techniki podania preparatu. Został on podany za płytko, w taki sposób jak podaje się stymulatory tkankowe (i to też nie wszystkie), czyli te preparaty, które w odróżnieniu od stymulatorów objętościowych, słabo działają. Ale hydroksyapatyt wapnia jest symulatorem objętościowym o mocnym działaniu wypełniającym i w ten sposób się go nie podaje. To tak jakby poruszać się prawą stroną w Wielkiej Brytanii, gdzie jest ruch lewostronny. Od razu skończy się to wypadkiem.
Zła technika i złe wskazanie
Co tak naprawdę wydarzyło się u tej pacjentki? Mam na to swoją teorię. Moim zdaniem jest to przykład na elementarny brak wiedzy. A w tle jest właśnie moda na stymulatory. Jeśli do wora ze stymulatorami wrzuci się hydroksyapatyt wapnia, jeśli bez większego przygotowania zacznie wykonywać zabiegi, myśląc np. że nie jest potrzebne do niego gruntowne dokształcenie się, bo to przecież zwykły stymulator, to taki może być skutek. W przypadku tej konkretnej pacjentki bardzo mnie dziwi ta nieprawidłowa technika podania, bo kobieta miała wykonany zabieg w ramach szkolenia z tego preparatu. Co tak naprawdę jest jeszcze dodatkowo alarmujące, bo to oznacza, że osoby wykonujące zabieg są źle uczone.
Oprócz złej techniki podania, jest jeszcze jeden aspekt – szyja i dekolt nie są dobrymi wskazaniami do podawania hydroksyapatytu wapnia.
Aczkolwiek piszę to z pewnym zastrzeżeniem, że nie aktualizowałem ostatnio wiedzy na temat tego preparatu i być może pojawiły się jakieś nowsze badania, które mówią coś innego na ten temat. Aczkolwiek nie sądzę, bo nawet gdyby z jakiegoś powodu producenci czy dystrybutorzy włączyli te obszary ciała to zabiegów, gdyby pojawiły się takie wskazania w ramach rejestracji produktu, to nadal nie jest to dobry pomysł. Szyja i dekolt mają specyficzną anatomię. Dodatkowo w obszarze dekoltu trudno jest uzyskać dobry efekt, bo zabieg wymagałby bardzo dużej objętości preparatu, więc byłby kosztowny, a jednocześnie niebezpieczny.
Grudki po zabiegu – dobra i zła wiadomość
Skąd te grudki po zabiegu, w dodatku utrzymujące się po tak długim czasie? Hydroksyapatyt wapnia jest stymulatorem objętościowym, którego działanie polega na tym, że wskutek podrażnienia fibroblastów produkują one kolagen. Czyli u pacjentki wskutek zabiegu wytworzył się własny kolagen, a ponieważ preparat został podany zbyt płytko, ten kolagen wytworzył się w postaci widocznych grudek.
Przypadek tej pani obrazuje dwie rzeczy. Pierwsza wiadomość jest… pozytywna – że hydroksyapatyt wapnia jest skutecznym stymulatorem objętościowym; nie dosyć, że działa (kolagen się wytworzył) to w dodatku efekt się cały czas utrzymuje (a jest już rok po zabiegu). Druga jest niestety negatywna – bo jednak nie o taki efekt chodziło; grudki są powikłaniem i trzeba coś z nimi zrobić.
Co dalej?
Na pewno poradzę sobie z tym powikłaniem u pacjentki. Hydroksyapatytu wapnia – w sensie preparatu – już nie ma, wchłonął się, nie ma więc już problemu z tym, że cały czas stymuluje komórki do tworzenia nowego kolagenu, jak mam do czynienia z przypadkiem, który opisywałem w artykułach: Powikłanie w postaci obrzęków pod oczami
oraz: Plastikowe policzki i grudy pod oczami gdzie podany kwas polimlekowy jest jeszcze w skórze i cały czas działa produkując nowy kolagen.
W przypadku tej pacjentki musimy zająć się głównie nadmiarowym kolagenem, bez obawy, że jak go zlikwidujemy to i tak kolejny narośnie, więc trzeba będzie zabiegi wykonywać wielokrotnie na przestrzeni kolejnych miesięcy.
Kontekst i wnioski
Chcę pokazać tym tekstem, że gdy mowa o wysypie najnowszych powikłań to problemem jest nie tylko kwas polimlekowy. I nawet nie tylko opisywany dzisiaj hydroksyapatyt wapnia. Problem jest szerszy i jest wynikiem mody na stymulatory. W różnych socialmediowych kanałach obserwuję zarówno brak wiedzy, jak i duży koniunkturalizm. Ktoś robił stymulatory, potem powiedział, że odchodzi od nich, bo widzi, że nie dają takiego efektu, jak powinny, ale mijają trzy miesiące i ta sama osoba znów zachwala stymulatory, bo to się jednak biznesowo opłaca.
Moje wnioski z tego przypadku są takie:
1/ Moda na kwas polimlekowy (bardzo dobry preparat, podkreślam) przyszła razem z pojawieniem się kilku nowych firm, które produkują preparaty kwasu polimlekowego. Pisałem już, że wśród z nich mam rozpoznane dwie, które w miarę odpowiedzialnie podchodzą do preparatu i zabiegów, oraz dwie, które są nastawione na szybki zysk – chcą sprzedać jak najwięcej towaru, więc muszą nakręcać rynek, aby chciał preparat kupować.
W związku z tym trafia on często do ludzi, którzy się na nim nie znają lub go nadużywają dla zysku (a jak się te dwa czynniki zbiegną, to już jest w ogóle bardzo niedobrze). Stąd wysyp powikłań po kwasie polimlekowym.
Osobiście, jestem zły z tego powodu. Po pierwsze – chodzi o zwykłą etykę zawodową, a po drugie – prowadzi to do tego, że bardzo dobry produkt medycyny estetycznej może być przez pacjentów za chwilę źle odbierany z powodu powikłań (których by nie było, gdyby osoby robiące zabieg na nim się znały, co w przypadku stymulatorów tkankowych jest to o tyle ważne, że przy swojej skuteczności niestety nie wybaczają błędów).
2. Wskutek mody na kwas polimlekowy, firmy sprzedające hydroksyapatyt zaczęły się pod tę modę podpinać i rozszerzać wskazania, mówiąc, że już nie tylko można tym preparatem wykonać zabiegi na twarz, ale można też na ciało, np. na wiotki brzuch czy na cellulit. I byłoby to śmieszne, gdyby nie było tragiczne.
Mam dużą swobodę stosowania różnych preparatów, ale hydroksyapatytu nie stosuję za bardzo, bo z trzech stymulatorów objętościowych (polikaprolakton, kwas polimlekowy, hydroksyapatyt wapnia) ten akurat jest najgorszy.
O tych preparatach wiadomo, że kwas polimlekowy jest najsilniejszy, więc trzeba ostrożnie z nim postępować, aby nie przesadzić z efektem; a polikaprolakton najbardziej ekskluzywny (więc jednocześnie drogi). Oba – co najistotniejsze – są przewidywalne. Natomiast hyrdoksyapatyt wapnia jest nieprzewidywalny – u kogoś zadziała bardzo mocno, a u innego słabo. Ja z założenia używam tego, co się najlepiej u pacjentów sprawdza. Więc w moim osobistym rankingu z tych 3 stymulatorów objętościowych hydroksyapatyt wapnia jest na trzecim miejscu, na pierwszym – do zabiegów na twarzy jest polikaprolakton, a do zabiegów na ciało – kwas polimlekowy.
Jeszcze dygresja co do polikaprolaktonu. Jemu na razie nie grozi to, co się porobiło z kwasem polimlekowym, a teraz rozszerza się na hydroksyapatyt wapnia, ponieważ ten preparat trzyma w garści jedna duża korporacja i jest to produkt niepodrabialny. Nie ma więc klonów, jest za to dość duża kontrola nad tym, komu się go sprzedaje (co prawda pojawiły się próby, ale nieudane).
A kwas polimlekowy czy hydroksyapatyt może właściwie kupić każdy. Tylko czekać, aż ludzie zaczną kupować go sobie do użytku domowego i z tutorialem z YouTuba robić sobie zabiegi.
nICO | 2024/03/16
|
dziękuję ZA WAŻNĄ WIEDZĘ.
Aga | 2024/08/04
|
Dzien dobry, czy te 3 preparaty buduja kolagen typu 3 czy ktorys tworzy lepszej jakosci kolagen?
Typ 3 byly uznawany za pourazowy i znikal wczrsniej z naszej skory:-(