Jakiś czas temu pisałem o pacjentce, która trafiła do mnie z dużymi powikłaniami po wypełnianiu kwasem hialuronowym policzków, brody i ust. Utworzyły się jej ropnie, strupy, przetoka.
Tamten wpis skończyłem na opisaniu pierwszych trzech tygodni intensywnej terapii, która miała na celu powstrzymanie infekcji i nie dopuszczenia do takich zniszczeń na policzkach i ustach, do jakich doszło na brodzie. Zaznaczyłem, że chociaż usta zostały uratowane i nastąpił przełom z brodą, to zaczyna się silny obrzęk na policzkach, w miejscu podania kwasu hialuronowego. Historia jeszcze się nie zakończyła. Pacjentka cały czas do mnie przyjeżdża na leczenie i nie wiadomo, kiedy ono się skończy.
Cała historia tutaj:
Ropień na brodzi, strupy na ustach. Powikłanie po kwasie hialuronowym
Broda opanowana, policzki nie
Problem z ropniem i stanami zapalnymi na brodzie i ustach został opanowany. Na brodzie pozostały blizny (jedna po leczeniu ropnia w Turcji w czasie wakacji, jedna po przetoce), więc pacjentka przyjeżdża na zabiegi, które mają je usunąć. Blizny nie są duże, ale trudność z ich usunięciem polega na ich głębokości, gdyż przecinają całą tkankę.
Niestety pojawił się problem w policzkach, w miejscach podania kwasu hialuronowego. Nie aż tak duży, jak na brodzie, czyli nie ma ropnia i nie powstała przetoka, ale w postaci uporczywego stanu zapalnego, który objawia się obrzękiem i stwardnieniem policzków. Z jednej strony poszło lepiej niż z brodą, bo nie dopuściliśmy do ropy i przetoki. Udało się częściowo opanować obrzęk i stwardnienie policzków. Z drugiej – wcale nie jest lepiej, gdyż mijają dwa miesiące leczenia, a zmiany nie ustąpiły całkowicie, a powinny.
Problem w tym, że w tkance cały czas pozostają jakieś resztki preparatu, które prowokują stan zapalny w jednym policzku. Ani rozpuszczanie kwasu hialuronowego, ani farmakoterapia, nie zatrzymały tego całkowicie. Na USG coś widać, ale nie da się tego wyeliminować. Raz jest lepiej raz gorzej. Przy nasileniach stanu zapalnego pacjentka musi brać interwencyjnie leki.
Raz lepiej, raz gorzej
Ta historia przenosi nas do szerszego tematu bardzo nietypowych powikłań po kwasie hialuronowym, w które obfituje to lato. Opisana wyżej pacjentka trafiła do mnie akurat w ostrym stanie, ale mam też kilka innych osób z nietypowymi powikłaniami po kwasie hialuronowym.
Nietypowymi w tym sensie, że nie da się z nich całkiem wyprowadzić. Standardowe metody albo nie dają efektu, albo dają efekty częściowe. Chodzi o powikłania w postaci nietolerancji na preparat. Nie da się ich, tych objawów zahamować. Trochę tak jakby w skórze była drzazga, której nie da się usunąć, a która ciągle wywołuje stany zapalne.
U tych kilku osób z nietypowymi powikłaniami, leczenie jest cały czas walką, są wzloty i upadki, raz jest lepiej a raz gorzej, najpierw stan zapalny zejdzie, a za chwilę się nasila. Jest realny problem z uzyskanie trwałego efektu. Nie chcę straszyć, bo to jest cały czas jakiś mikroprocent ze wszystkich powikłań po kwasie hialuronowym, jakimi się zajmuję, ale kiedyś taki przypadek był jeden na rok, a w tym roku kilka przez sam tylko okres letni.
Nietypowe powikłania po kwasie hialuronowym – trzy teorie
Zastanawiam się w czym rzecz. Praktycznie niemożliwe jest, że robię coś nie tak, bo zajmuję się powikłaniami od 10 lat.
Mam dwie teorie na ten temat. Pierwsza związana jest z natężonymi upałami tego lata. Organizm z natury działa wtedy w trybie awaryjnym, bo tak wysokie temperatury nie są dla niego normą. W ramach chłodzenia organizm zwiększa ukrwienie w okolicach skóry, a ono powoduje większą ekspozycje tkanki na mechanizmy immunologiczne. To jest na razie moja główna teoria. Jeśli jest prawdziwa, w październiku te stany zapalne powinny się wyciszyć.
Druga teoria dotyczy samego kwasu hialuronowego. Być może coś złego stało się z preparatami. W Polsce różnych preparatów jest ok. 200. U każdej pacjentki z tymi nietypowymi powikłaniami, stosowany był inny preparat, ale żadnego z nich nie znałem. Może są to preparaty dużo gorszej jakości.
Chcę pokazać tym tekstem, że dzieje się coś niepokojącego z kwasem hialuronowym i jego działaniem. To są moje obserwacje, na małej skali. A także, że nie można operować skrótami myślowymi, że po kwasie hialuronowym nic złego się nie zadzieje, bo jakby co to będzie można go rozpuścić hialuronidazą. W jednym przypadku nie mogę w ogóle tego kwasu rozpuścić (mam USG w klinice, więc jestem w stanie to sprawdzić), co już samo w sobie jest nietypowe. Może więc istnieje jeszcze trzecia opcja, że wstrzykuje się pacjentowi coś innego, niż się mu mówi.