Marek Wasiluk
 

Nici w medycynie estetycznej – dobry biznes

Nici w medycynie estetycznej cały czas pozostają tematem dosyć modnym. Wiele osób o nich słyszało lub miało robione zabiegi z ich wykorzystaniem. W mediach i ofertach zabiegów przewijają się nazwy: nici PDO, nici liftingujące, nici z haczykami, nici mono, nici stymulujące, nici na twarz, nici pod oczy, itp. Co stoi za tą popularnością i medialnością tematu i czy nici są bezpieczne i skuteczne? W kilku artykułach pragnę uporządkować informacje na ich temat. Zacznę od ogólnych informacji na temat rynku nici w medycynie estetycznej oraz powodów, dlaczego trend na nici tak długo się utrzymuje

Nici liftingujące i mono nici stymulujące – rodzaje nici w medycynie estetycznej

Nici dzielą się na dwie główne grupy, a kryterium podziału jest ich sposób działania.

1) Nici stymulujące (powszechnie nazywane mono)

Pierwsza grupa to nici stymulujące, tzw. mono nici, których jedynym zadaniem jest pobudzanie skóry do produkcji kolagenu. Podawane w tkankę mają działać w podobny sposób jak stymulatory. Są ciałem obcym, które lekko podrażnia skórę, pobudza i w konsekwencji prowadzi do jej pogrubienia.

2) Nici liftingujące (haczykowe)

Druga grupa to nici liftingujące. Są to nici z haczykami lub stożkami, dzięki którym następuje zakotwiczanie ich w skórze i podciąganie tkanki.

Złote nici i nici liftingujące – historia nici na twarz pierwszej generacji

Kiedy wprowadziłem nici w 2013 roku, byłem nimi mocno podekscytowany, ale zapał szybko mi przeszedł i dzisiaj stosuję je bardzo rzadko. Były to nici nazywane przeze mnie nićmi drugiej generacji, bo historycznie rzecz biorąc, w medycynie estetycznej nici pojawiły się dużo wcześniej.

1) Złote nici

Pierwsze nici w medycynie estetycznej były produktem ekskluzywnym i o małej skuteczność. Były to złote nici (w rzeczywistości nie cale złote, ale wykonane na bazie złota). Idea była taka, że wprowadzano pod skórę kilka pojedynczych długich nici i poprzez przez lata miały one pobudzać tkankę.
Problemem było jednak to, że nić wygląda jak włos i pobudza tylko to, co jest w bezpośrednim jej otoczeniu. Nić wprowadzona przy uchu, nie pobudzi tkanki przy nosie. Więc z założenia działanie było ograniczone, tak jak na stawie mamy lód i palnikiem podgrzejemy go z jednej strony stawu, to lód na drugim końcu się nie rozpuści.

2) Nici chirurgiczne liftingujace

Potem pojawiły się nici haczykowe. Szukano wtedy alternatywy dla chirurgicznego liftingu twarzy, Zabiegi z nićmi haczykowymi robili na początku jedynie chirurdzy plastyczny. Założeniem ich działania było (i takie pozostaje cały czas, w teorii bardzo dobre zresztą) zakotwiczenie w tkance i uniesienie jej. W zamyśle efekt miał być trwały, ale zaczęły pojawiać się problemy – po kilku latach tak mocnego zakotwiczenia na skórze zaczynały być widoczne ślady, nić prześwitywała. Wynikało to trochę z tego, że nić, nawet podana wystarczająco głęboko, z czasem przemieszczała się w tkance, i stożki uwidaczniały się na skórze w postaci mikropiramidek. Z uwagi na ten nieestetyczny efekt porzucono wykonywanie tych zabiegów, pomimo skuteczności samego liftingu.

Potem nastąpiła cisza, aż do 2012 roku kiedy pojawiły się nici nowej, drugiej generacji.

Nici PDO nowej generacji

Dokładnie 10 lat temu pojechałem na szkolenie z nici PDO do Hiszpanii i stamtąd przywiozłem ideę nici nowej generacji do Polski. Prawdopodobnie byłem pierwszym lekarzem, który wykonywał u nas w kraju te zabiegi. Potem pojechałem na dalsze szkolenia do Korei, tym razem z nici haczykowych. Dużo mnie ta historia nauczyła, nie tylko o niciach, ale i o marketingu, bo chyba pierwszy (i na szczęście jedyny) raz złapałem się tak bardzo na przekaz o tym, jak dobre jest to rozwiązanie do zabiegów na twarz i na ciało, i byłem sporym entuzjastą nici, zarówno stymulujących, jak i haczykowych. Relatywnie szybko się jednak z tych zabiegów wycofałem i w swojej praktyce nici wykorzystuję bardzo rzadko. O tym, dlaczego rzadko i w jakich przypadkach z nich korzystam, napiszę w kolejnym artykule.

Wśród nici drugiej generacji pojawiło się wiele różnych rodzajów nici, zarówno tych, które miały biostymulować, jak i nici z haczykami. Te pierwsze, mono nici, to były głównie nici PDO. Potem pojawiły się nici na bazie kwasu polimlekowego, następnie z polikaprolaktonem. Te drugie – nici z haczykami, o działaniu liftingującym, zostały dopracowane w stosunku do nici pierwszej generacji. Zakotwiczenia były delikatniejsze, a same nici miały krótszą trwałość, aby uniknąć efektu prześwitywania przez skórę.

Nici nowej generacji wykonane są z materiałów rozpuszczalnych, nie utrzymują się więc długo w skórze, co ma swoje wady i zalety.
Na początku, zaraz po pojawieniu się nici nowej generacji, był to rynek ekskluzywny, ale potem zabiegi z nićmi mocno się rozpowszechniły (szczególne nici mono).

Nici w medycynie estetycznej – bardzo dobry biznes

Nici, podobnie jak wiele innych produktów, miały fazę wzrostu, a potem spadku. Taka cykliczność jest czymś normalnym w medycynie estetycznej. Na początku jest zachwyt nowością, a potem spadek zainteresowania – najczęściej, gdy okazuje się, że produkt wcale nie jest tak skuteczny, jak obiecywano. Faktem jest jednak, że od dziesięciu lat nici są obecne na rynku i ich życie w medycynie estetycznej ciągle jest różnymi metodami podtrzymywane (mimo generalnego trendu spadkowego), chociaż kilka razy wróżyłem już odejście gabinetów od tej metody, ale okazuje się, że to się jednak nie dzieje.

Obecność nici na rynku podtrzymywana jest wprowadzaniem co chwilę nowych wariacji (np. nici supełkowe, nici rozczapierzone od środka, itp.), nowych wskazań (często absurdalnych, np. nici na lwią zmarszczkę – o tym, do jakich powikłań może to doprowadzić, pisałem w artykule: „Nici na lwią zmarszczkę – powikłanie”), nowych miejsc, w których wykonuje się zabiegi (gabinety kosmetyczne).

Wiele firm robi na niciach doskonały biznes: producenci – bo są łatwe i tanie w produkcji; wykonujący zabiegi – bo są łatwe do podania, a przebitka finansowa jest korzystna.

Głównym producentem nici jest Korea Południowa, nawet jeśli są reklamowane inaczej – istnieje pewna firma europejska, która niby robi swoje nici, ale w rzeczywistości sprowadza je z Korei Płd. i daje im jedynie swój brand.
Bardzo dużo producentów nici to małe firmy, niemal garażowe, ale cały proces jest bardzo prosty – w przypadku nici mono wystarczy kupić szpulkę z nićmi, nacinać je, sterylizować i pakować. Bardzo duża przebitka dla całego łańcuszka produkcji to jeden z głównych powodów, dla których biznes z nićmi tak się rozkręcił i jest cały czas podsycany.

Krawiec szyje najlepiej

Jestem zaskoczony, że nici są wciąż tak popularnym zabiegiem. Wspomniałem wyżej, że jednym z czynników sprawiających, że trend nie wymarł, jest poszerzanie miejsc, w których można wykonać ten zabieg. W rzeczywistości chodzi o poszerzanie grupy osób, które ten zabieg wykonują (zwłaszcza zabieg z wykorzystaniem nici mono, stymulujących). Trochę to poszerzanie następuje wg wypaczonego klucza. Na zasadzie: kto ma największe doświadczenie w pracy z nićmi? Krawiec. Zatem to krawcy najlepiej będą wykonywać ten zabieg. W efekcie zdarza się coraz więcej powikłań. „Krawiec” jest metaforą, ale widziałem ogłoszenie wykonywania nici przez trenerów personalnych. Trenerzy personalni mieli się zajmować kondycją fizyczną, potem do tego doszła dieta, potem kondycja psychiczna, a teraz… upiększanie.

Nici są łatwo dostępne, co sprzyja wykorzystaniu ich także w modzie na autozabiegi (ta moda zasługuje notabene na oddzielny artykuł).
Wielu osobom wydaje się, że co to takiego, wystarczy obejrzeć film instruktażowy na YT, wbić igłę w skórę i wyciągnąć.

Tak niestety wygląda aktualny rynek zabiegów, nie tylko nićmi. Nie będę tego nawet za bardzo komentował, poza tym, że jest to bardzo niebezpieczne i takie rzeczy mogą robić tylko ludzie bez wyobraźni.

Foxy eyes – nici i ich nowe zastosowania

Sposobem na poszerzanie rynku nici są też nowe wskazania do zabiegów. Nici mono biostymulacyjne wstrzykuje się już wszędzie, np. w lwią zmarszczkę i w rozstępy. Najpierw stosowano je na twarz, potem poszerzono zakres zabiegów o piersi, biust. W ginekologii estetycznej wprowadzono nici do zabiegów zmniejszania wejścia pochwy.

Trendem stało się unoszenie brwi za pomocą nici haczykowych, w celu uzyskania tzw. foxy eyes, czyli lisich oczu. W ten sposób poszerzono zakres zabiegów nie tylko o nowe zastosowanie, ale i nową grupę wiekową (młode osoby). Większość tych nowych zastosowań nie tylko nie ma sensu, bo jest nieskuteczna, ale bywa też niebezpieczna.

Pomysłów na wykorzystanie nici oraz rodzajów nici jest coraz więcej i ku mojemu zaskoczeniu ciągle znajdują wykonawców. Wydaje mi się jednak, że w końcu moda na nie wygaśnie. Przede wszystkim ze względu na skuteczność, która jest nieadekwatna do ceny. Przyczynić się do tego mogą też zmiany w sposobach certyfikacji. Nici mogą stać się trudniej dostępne, bo małym firmom przestanie się opłacać ich produkcja, gdy jej koszty powiększone zostaną o koszty procesów certyfikacyjnych. Z drugiej strony – cały czas będą funkcjonować duże firmy, a także produkty bez certyfikatów.

Dla mnie głównym argumentem za niestosowaniem nici, jest ich niska skuteczność. Na ten temat więcej w kolejnym artykule.

Tagi
Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.