Marek Wasiluk
 

Lekarz i kosmetyczka – o co ten spór?

Na rynku usług urodowych dochodzi do coraz większej liczby powikłań. Piszą do mnie nie tylko klientki, które miały pecha trafić na źle wykonaną usługę, ale też kosmetyczki, które nie wiedzą, jak sobie poradzić z powikłaniem po wykonanym zabiegu. Zdarza się, że przychodzą do mnie po pomoc wraz ze swoimi pacjentami.

W sporze miedzy kosmetyczkami a lekarzeami warto znaleźć kompromis (fot., Fotolia)

W sporze o kompetencje między lekarzami i kosmetyczkami warto byłoby znaleźć kompromis (fot. Fotolia)

Tymczasem nieustająca dyskusja między kosmetyczkami i lekarzami o zakres kompetencji trwa, i przeniosła się już dawno do mediów. Niesmaczne, a nawet żenujące jest dla mnie to, że sprowadza się ona jedynie do rozważań, czy kosmetyczka może czy nie może wykonywać jakiegoś zabiegu, i na ile kosmetyczki wchodzą w kompetencje lekarzy, lub odwrotnie, a nikt nie widzi w tym pacjenta, który chciałby po prostu, aby zabiegi robiła mu osoba kompetentna.

Spór czy kompromis?
Moim zdaniem obie strony sporu powinny dążyć do kompromisu, i przede wszystkim zmienić język tej narracji. Zrozumiałbym, gdyby lekarz pisał, że jego zdaniem kosmetyczki nie powinny wykonywać jakiegoś konkretnego zabiegu, bo nie wie, czy i jakie standardy postępowania stosują, i że może trzeba wprowadzić kursy i certyfikacje, aby je ujednolicić.
Na to kosmetyczki mogłyby napisać, że owszem, może nie wszystko wiedzą, ale chcą się uczyć, więc może warto im dać taką możliwość, przynajmniej w pewnym zakresie. Ale nie – zamiast tego, obie strony obrzucają się błotem i okopują na swoich stanowiskach. A przecież lekarz, chociaż wykształcony, też nie wszystko wie; jeśli chce zrobić operację wszczepienia rozrusznika serca, też musi się tego nauczyć, na studiach tego nie uczą. Moim zdaniem kosmetyczki mogłyby wykonywać część zabiegów, choć oczywiście nie wszystkie. Aby to uporządkować, potrzebny byłby system regulacji. Z tym jest jednak problem, bo system ten musiałby obowiązywać wszystkich, a prawda jest taka, że nikt nie ma w tym specjalnego interesu. I tylko obie strony podsycają spór upubliczniając ekstremalne przypadki powikłań czy nieestetycznych efektów zabiegów.

Co się może zdarzyć (prawdziwe przypadki)
Co w tej sytuacji ma zrobić pacjent? Póki sytuacja jest nieuregulowana, na bardziej ryzykowne zabiegi powinien kierować się do lekarza, gdyż kosmetyczki i kosmetolodzy bywają lekkoduchami, potrafią lekceważyć ryzyko związane ze stosowaniem urządzeń i wykonywaniem zabiegów. Nie wymyśliłem tego, tylko podaję konkretne przykłady usłyszane w moim gabinecie.
– Mówią, np.: „E tam, to tylko laser ablacyjny, zabieg może zrobić kosmetolog”. A przecież zabieg laserem ablacyjnym jest jednym z bardziej inwazyjnych; uciekłbym z gabinetu, słysząc tak lekceważące podejście.
– Podobnie jest z HIFU. Cytuję słowa kosmetolożki do klientki, która zapytała o ewentualne powikłania po tym zabiegu: „No tak, jak się zrobi HIFU, można czasem uszkodzić nerw, ale od czego są leki? Trzeba je będzie wziąć i tyle”. Doprawdy, zapewniam, że sprawa jest dużo poważniejsza niż siniak po wkłuciu.
– Nawet po podaniu kwasu hialuronowego zdarzały mi się pacjentki z martwicą 1/3 powierzchni czoła, czy utratą wzroku.
– Kiedyś dostałem mail od kosmetyczki z zagranicy (ani ona ani pacjentka nie mogły do mnie przyjechać): „Proszę mi coś doradzić, wstrzyknęłam kwas hialuronowy pod oczy, i nie wiem co robić, bo pojawiła się reakcja alergiczna”.
– Inny przypadek dotyczył pacjentki, która poszła na zabieg RF mikroigłowej, aby usunąć blizny, i teraz ma jeszcze większe.
A już skrajność, gdy ktoś źle wykonał zabieg, a potem nie odbiera telefonu od zrozpaczonego pacjenta.

Obecny system kształcenia nie daje kosmetyczkom wystarczających kompetencji. Studia nie przygotowują wystarczająco, kursy też. Na kursach, których nota bene celem jest albo napędzanie sprzedaży (kursy organizowane przez dystrybutorów), albo zarobienie pieniędzy, uczy się jak coś wstrzyknąć, a nie mówi się o ryzyku, o ostrożności, jak reagować na powikłania. Tymczasem, gdy coś wstrzykujemy, to jest to zabieg upiększający, ale w przypadku powikłań przychodzi czas na procedury medyczne, a więc coś, co jest poza zasięgiem kosmetyczek.
Prawda, lekarze też miewają problemy z powikłaniami, ale dysponują na tyle szeroką wiedzą medyczną, że poradzą sobie łatwiej niż ktoś, kto jej nie ma. Mają też zazwyczaj dużo więcej pokory, bo wiedzą, że zawsze coś może pójść nie tak. Zdarza się, że zrobią coś niezbyt ładnie, nie dość estetycznie, ale za to bez powikłań. Z kosmetyczkami jest na odwrót – manualnie mogą być lepsze, natomiast częściej zdarzają im się powikłania, czasem poważnie.
W najgorszej sytuacji po zabiegach u kosmetyczek są jak zwykle pacjenci, którzy przy powikłaniach nie mają dokąd pójść po pomoc. Kosmetyczki mówią, że nic nie poradzą, bo nie wiedzą, co mogłyby zrobić, i odsyłają do lekarzy medycyny estetycznej. A ci mówią – niech poprawia ten, kto popsuł.

Oszczędność na niby
Jest tajemnicą poliszynela, że często pacjentki wybierają zabiegi u kosmetyczki z powodu oszczędności. Rzecz w tym jednak, że jest to oszczędność pozorna. Fakt, na zabieg wydaje się mniej, za to bardzo dużo kosztuje usuwanie powikłań.  Przykład: miałem pacjentkę, która zrobiła sobie zabieg powiększania ust za 500 zł, a kilka godzin później zjawiła się u mnie z ogromnym obrzękiem. Doprowadzałem jej usta do stanu sprzed zabiegu przez trzy miesiące. Potem wykonałem zabieg wypełniania, bez powikłań, było więc oczywiste, że pacjentka nie jest uczulona na HA, tylko poprzedni zabieg został wykonany źle lub niewłaściwym preparatem. Niestety, co miało pacjentkę kosztować 500 zł, kosztowało ostatecznie 3 tys. zł.
Z kolei po stronie kosmetyczek chęć zysku jest tak duża, że sięgają po zabiegi, których nie powinny robić. A już na pewno nie wtedy, gdy są przeciwwskazania medyczne. Tych kosmetyczki za bardzo nie są w stanie ocenić. Każdemu można pomalować paznokcie, ale już nie każdemu można zrobić zabieg medycyny estetycznej. Często też stosują tańsze preparaty i urządzenia, bo w końcu za darmo nikt nie pracuje. Znowu przywołam przykład HIFU, którym zabieg wydaje się taki łatwy, przyjemny i bezpieczny, a wcale taki nie jest, z czego kosmetyczki najwyraźniej nie zdają sobie sprawy. Zwłaszcza, że ostatnio pojawiły się aparaty do HIFU, które kosztują niewiele więcej niż kartridż do mojego urządzenia do tego zabiegu.

Osoby z powikłaniami zapraszam do mnie. Stara się pomagać na ile potrafię. Także ich kosmetyczki. Doceniam fakt, że te ostatnie potrafią się przyznać do błędu i szukają pomocy, nie pozostawiając pacjentki samej.

Ostatnie komentarze
  • Niepotrzebna nagonka na kosmetologów bo taki tytuł otrzymuje się po studiach A mieszanie ich z kosmetyczkami które mają taki tytuł nawet po 3 miesięcznym kursie to jak mieszanie doktora z osobą po zawodòwce.
    Powikłania mają wszyscy I lekarze i kosmetolodzy. Ostatnio miałam do czynienia z Panią doktor która zrobiła mezoterapie igłowa pod oczy na dwa dni przed ślubem. Efekt wiadomo jaki. I jak ta osoba w tym.dniu wyglądała. Niepotrzebne przepychanki.i osądzanie obu stron.

  • A o błędach lekarzy to się nic nie mówi. Kosmetyczka to osoba po kursie albo osobą posiadająca zręczność i posiada poczucie estetyczne. Nie trzeba być geniuszem aby pomalować paznokcie. Natomiast kosmetolog jest osobą po 3 lub 6 latach studiów, na których miał anatomię, biologię i genetykę, histologię, chemie kosmetyczną i biochemię. Taka osoba posiada znaczną wiedzę, dodatkowo żeby wykonywać np. taki zabieg powiększania ust idzie na kursy i się doszkala. Lekarze nagłośniają takie sprawy bo biorą za to o wiele więcej pieniędzy. Nikt nie zrobi osobie niepełnoletniej zabiegu wypełniania ust ,a osoba pełnoletnia odpowiada sama za siebie nawet jeśli pójdzie do “kosmetyczki” a nie kosmetologa. Nie wiem czy Pan się orientuje co jest na kosmetologii przerabiane ale dużo osób “odpada” nie zaliczając między innymi anatomii. Nie mówimy tutaj o powiększaniu piersi czy robieniu liftingu, albo liposukcji. Jak nie wiadomo o co chodzi o chodzi o pieniądze….

  • Trafiłam tu przypadkowo i zostanę na dłużej. Jestem kosmetyczna i jest po studiach zdrowie publiczne. W szkole kosmetycznej i na studiach miałam anatomie i mogę spokojnie powiedzieć że dzięki wymagającemu wykładowcy w szkole policealnej miałam większy zakres anatomii niż na studiach. Nagonka na kosmetyczki czy kosmetologow jest śmieszna. Może być lekarz do niczego jak i kosmetyczka z zerowa wiedzą. Jeśli ktoś czuje braki w wiedzy od tego są szkolenia, dobre szkolenia a nie pokaz produktów. Wystarczy trochę chęci. Najlepsza byłaby współpraca ale o to ciężko, ponieważ wiadomo że chodzi o kase

    • To nie takie proste,bo w szkoleniach i kursach też często chodzi o kasę, a nie nauczenie kogoś.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.