Obserwuję ostatnio mocne kreowanie mody na nowy laser włoskiej firmy. Promowany jest dwoma hasłami: „wolumetryczny” i „czerwony”, za którymi idą kolejne, że: jest rewolucyjny, że super skuteczny, że odmładza.
Laser wolumetryczny, zwany czerwonym laserem
Trochę ignorowałem ten temat bo wiadomo, że żaden laser nie może dawać wolumetrii jak np. kwas polimlekowy, ale pytań od pacjentów o ten laser jest tak dużo, że czuję konieczność wyjaśnienie, co to za laser, jakie ma możliwości i na czym polega manipulacja w przekazie marketingowym.
A ta manipulacja jest głównie w nazwie – laser wolumetryczny.
Jeśli ktoś wie cokolwiek o medycynie estetycznej, kojarzy wolumetrię z objętością, z korygowaniem kształtu, z wypełnianiem zapadnięć i przywracaniem przez to młodego wyglądu. Producent lasera wykorzystuje więc sprytnie automatyczne skojarzenia z czymś, co jest pożądane w zabiegach urodowych.
Tyle tylko, że laser nic takiego nie robi. Nie zmieni wolumetrii twarzy, nie wypełni, nie doda objętości, bo żadne lasery nie są w stanie tego zrobić. Żadne. Więc mówienie, że laser ten ma działanie wolumetryczne (w takim rozumieniu, jak wszyscy powszechnie rozumieją termin wolumetria) jest kłamstwem.
Skąd w ogóle pomysł na taką nazwę lasera? Jest to wyjście poza pewien kanon, bo standardowo stosuje się albo nazywanie laserów markami, albo poprzez działanie (laser do odmładzania, na przebarwienia, na naczynka) albo przez długość fal (czerwony, zielony). I tutaj owszem, pojawia się też nazwa „laser czerwony”, ale jednak najczęściej „laser wolumetryczny”. Ktoś sprytnie wymyślił taki slogan, żeby zachęcać klientów do zabiegów.
Wolumetria lasera – wyższy poziom manipulacji
W praktyce ten czerwony laser wolumetryczny jest po prostu laserem frakcyjnym nieablacyjnym. Jednak hasło „laser frakcyjny nieablacyjny” jest jednak mało nośne, bo wiadomo, że lasery nieablacyjne słabo działają.
Firma wprowadzając nowe urządzenia musi się wyróżnić, potrzebuje efektu świeżości, więc zamiast komunikować, że jest to laser frakcyjny nieablacyjny świecący światłem czerwonym, mówi, że jest to laser wolumetryczny. Brzmi o wiele lepiej, prawda?
Spryt producenta sięga jeszcze dalej. Chcąc uzasadnić nazwę „laser wolumetryczny”, słowo wolumetria wprowadza do materiałów opisowych. Można przeczytać w jednym miejscu „wolumetria” ale już kolejne słowo brzmi „skóry”. Zatem to, na co wpływa laser to „wolumetria skóry”. I to już jest moim zdaniem zaawansowana manipulacja, bo nazwa laser wolumetryczny wywołuje skojarzenie z wolumetrią twarzy (czyli zmianą objętości, kształtu, wypełnieniem ubytków). W materiałach jest potwierdzenie wolumetrii, ale wolumetrii skóry, a ona nie ma nic wspólnego z wolumetrią twarzy czy ust. Wolumetria skóry to po prostu pogrubienie skóry.
Pogrubianie skóry
O pogrubianiu skóry był cykl tekstów na blogu (np. „Metody pogrubiania skóry” ). To bardzo ważny aspekt w odmładzaniu i bardzo trudno osiągalny (gdy chcemy skórę naprawdę pogrubić, a nie jedynie utrzymać jej stan), wymagający specjalnych narzędzi, z których realnie najlepszym jest laser frakcyjny ablacyjny CO2.
Zwracam przy okazji uwagę, gdyby to komuś umknęło, że istnieje kolosalna różnica między laserami ablacyjnymi i nieablacyjnymi, a także między różnymi rodzajami laserów już w obrębie laserów ablacyjnych.
Szczegółowo pisałem o tym w tekście „Laser frakcyjny ablacyjny do odmładzania twarzy” ). Ale też w ramach pogrubiania nie możemy ze skóry robić cholewki buta, bo nie o to chodzi.
Inna kwestią jest też sama skala pogrubiania. Skóra ma ok. 2 mm grubości. Nawet jak ścieńczeje w ciągu życia o połowę, to ta połowa wynosi 1 mm.
Więc w pogrubianiu nie chodzi o zabiegi w wyniku których skóra nagle zgrubieje o centymetr, a przecież nazwa „wolumetria skóry” brzmi dumniej niż 1 mm.
Porównałbym tę wolumetrię skóry do takich działań, jak nazywanie firmy, która sprzedaj głośniki „kliniką dźwięku”, czy usług polegających na otwieraniu drzwi, gdy się zgubi klucz „uczciwy złodziej”. Marketing tak działa, że uwydatnia jakieś kojarzenia, wszystko po to, żeby wywrzeć lepsze wrażenie i docelowo zwiększyć sprzedaż produktu/usługi.
Laser nieablacyjny a ablacyjny, różnice w skuteczności porażające
Z rzeczy technicznych – laser emituje czerwone światło o długości 675 nanometrów. Ono wnika w skórę i działa dobroczynnie na naszą tkankę. Będzie z pewnością stymulować komórki do zwiększonej aktywności i regeneracji. Czyli będzie robił to, co robi każdy laser.
Tyle że trzeba być świadomym, że jest to laser nieablacyjny, czyli jego skuteczność zabiegowa będzie taka sama, jak innych laserów nieablacyjnych, a jednocześnie będzie kilkukrotnie mniejsza niż lasera ablacyjnego. Najczęściej mówi się, że aby osiągnąć skuteczność działania lasera ablacyjnego, trzeba wykonać 3 zabiegi laserem nieablacyjnym. Moje doświadczenie mówi natomiast, że te proporcje są inne: 1 zabieg laserem ablacyjnym daje lepsze wyniki niż 6-8 zabiegów laserem nieablacyjnym. Różnica jest porażająca.
Zatem epatowanie w reklamach rewolucyjnością i skutecznością odmładzania z użyciem lasera wolumetrycznego (lasera czerwonego) jest ogromnym nadużyciem i wprowadzaniem w błąd.
Gdyby komuś było jeszcze za mało mojej argumentacji, że stosowanie tej nazwy i przekazu marketingowego jest manipulacją, dodam, że lasery jako typ urządzeń podlegają zjawiskom technologicznym i wynikającym z tego ograniczeniom. One działają więc tak, jak są skonstruowane, a nie jak chciałby i mówi producent czy dystrybutor, sprzedający urządzenia. Ograniczeniem lasera jest np. to, że penetruje tkankę do 2 mm. Działa więc na skórę, a na tkankę podskórną już nie. W dodatku na tę głębokość 2 mm niewiele już energii dociera, bo „zużywa się” w płytszych warstwach.
Już choćby te ograniczenia technologiczne sprawiają, że ten laser nie może być wolumetryczny. A cała komunikacja jest trochę w takim stylu, jakby ktoś powiedział, że jest w stanie, nie będąc kulturystą, jednym małym palcem u ręki dźwignąć ciężarek 30-kilogramowy. Tyle tylko, że nie mówi, że miał na myśli, że jest w stanie to zrobić w warunkach kosmicznych, gdzie nie ma grawitacji tylko stan nieważkości.
Więc tego typu lasery to wielka ściema.
Światło czerwone w laserach
Jeszcze trochę o świetle czerwonym, bo także ten element w reklamach wybrzmiewa jako nowatorski.
Laser wolumetryczny pojawił się jako nowość na rynku, ale światło o tej długości fali jest od dawna stosowane. Może np. kupić na AliExpress maseczki chińskie ze światłem czerwonym, do zakładania na noc, w celu odmłodzenia skóry. W zabiegach urządzeniami IPL czy BBL, także używa się czerwonego światła.
Ja sam nie trafiłem na takie badania, ale jestem ciekawy czy ktoś porównał skuteczność tego nowego lasera np. z IPL-em i fotoodmładzaniem. Intuicja podpowiada mi, że działanie jest porównywalne. Tyle że koszty urządzenia IPL i samego zabiegu, są dużo niższe niż lasera czerwonego. Jeśli więc chce się więcej zarobić, trzeba wprowadzić nowe urządzenie i kreatywny marketing.
Na koniec tego wątku, już ironicznie dodam, że istnieje jedna zaleta tego wolumetrycznego lasera. Mianowice taka, że on przynajmniej nie pogorszy stanu twarzy w kwestii wolumetrii. Bo przy niektórych laserach nieablacyjnych istnieje ryzyko, że mogą zaszkodzić, czyli można po zabiegach utracić objętość tkanek. Więc może autor materiałów marketingowych miał na myśli: „laser tak płytko działający, że nie wpłynie negatywnie na wolumetrię twarzy”
W kolejnym tekście piszę o 2 innych laserach, w przypadku których stosuje się podobne strategie marketingowe:
Laser wolumetryczny. Laser perłowy. Laser kryształowy. Nie daj się nabrać