Marek Wasiluk
 

Kolagen w medycynie estetycznej – realne możliwości i zagrożenia

W poprzednim tekście starałem się uwrażliwić na manipulacje stosowane w informacjach o produktach i w przekazach marketingowych. Są one stosowane w taki sposób, że większość odbiorców nie włączy myślenia krytycznego, tylko uzna, że reklamowany preparat naprawdę jest wyjątkowy, najlepszy, najnowszy. Tak się dzieje np. ostatnio w kwestii preparatów z kolagenem do iniekcji. Dystrybutorzy nakręcają ich sprzedaż sugerując, że wstrzyknięty kolagen wbudowuje się w nasz własny, co jest nieprawdą.

Zobacz koniecznie:
Preparaty z kolagenem do iniekcji – hit czy kit?

Jeszcze o kolagenie

Pisałem, że kolagen był historycznie pierwszym wypełniaczem stosowanym w medycynie estetycznej. Został on jednak dosyć szybko wyparty przez kwas hialuronowy. Jego głównym problemem było to, że mocno alergizował. Kolagen pozyskiwano ze skóry bydlęcej, a białka obcogatunkowe są bardzo silnymi alergenami dla organizmu. Przed każdym zabiegiem konieczne były testy skórne. W praktyce najpierw podawano mikrodawkę preparatu i sprawdzano reakcję na niego, a dopiero na drugi dzień wykonywano zabieg. Jednak nawet wtedy zdarzały się powikłania.

Drugą wadą była krótkotrwałość efektów. Kolagen zniknął więc z rynku, ale niedawno powrócił jako preparat nowej generacji, czyli mocniej oczyszczony (co miało minimalizować ryzyko reakcji alergicznej), a także o innym mechanizmie działania (bardziej stymulującym niż wypełniającym). W rzeczywistości zabiegi wykorzystujące preparat z kolagenem i narrację kolagenu nowej generacji jako wypełniacza, nie wnoszą żadnej istotnej zmiany, dlatego, że najistotniejsze słabość preparatu, czyli krótkotrwałość efektów zabiegów nie została wyeliminowana.

Aktualny powrót kolagenowych preparatów na listę wypełniaczy tkankowych jest wykorzystaniem medialności słowa „kolagen” i jego pozytywnych skojarzeń z młodością. Wiadomo, że kolagen jest głównym białkiem skóry, zawdzięczamy mu „jędrność” tkanek i młody wygląd twarzy. Łatwo marketingowo wykorzystać, że myśl o wstrzyknięciu kolagenu może wywołać automatyczne skojarzenie o połączeniu się z tym, który produkuje nasz organizm i natychmiastowym odmłodzeniu. Tymczasem mechanizm jego działania jest inny.
Każdy organizm produkuje własny kolagen o unikalnej budowie. Kolagen pochodzenia zwierzęcego (a taki głównie jest wykorzystywany w preparatach), podany człowiekowi za pomocą igły pod skórę, nie wbuduje się w tkankę jako własny. Zabieg medycyny estetycznej to nie przeszczep serca czy nerki, który nie dość, że jest skomplikowaną procedurą, to jeszcze wymaga brania przez pacjenta do końca życia leków immunopresyjnych, zapobiegających odrzuceniu narządu.

Co dzieje się więc ze wstrzykniętym kolagenem? Przez krótki czas wypełnienia on tkanki oraz je pobudza, a potem zostaje zmetabolizowany, wchłania się. Nie wbuduje się w nasz własny kolagen. Kolagen, który człowiek ma w ciele, muszą wytworzyć jego własne komórki. Wykorzystują one do tego aminokwasy, witaminy i inne substancje.

Wstrzyknięty pod skórę obcy kolagen ma szansę przyczynić się do tworzenia naszego własnego kolagenu, ale w zupełnie inny sposób, niż się nam wydaje. Najpierw zostanie on (jak każde ciało obce) rozpuszczony, rozłożony na cząstki, w tym przypadku aminokwasy. Dopiero one mogą zostać przez nie wykorzystane do wytworzeniu własnego kolagenu. Dokładnie taką samą drogę przechodzi kolagen, który spożywamy. Czy ma więc sens wstrzykiwanie drogiego i potencjalnie alergizującego preparatu z kolagenem, skoro wystarczy zjeść produkt go zawierający? Ktoś powie, że tak, bo kolagen w iniekcji jest podawany miejscowo. Ale też nie codziennie, czy co tydzień lub miesiąc, a nasze komórki tworzą kolagen non stop. Z drugiej strony z doustną suplementacją też nie jest tak, że jest ona niezbędna, i nie przekłada się 1:1 na stan naszej skóry, ale o tym napiszę w oddzielnym artykule.

Skąd się bierze kolagen w medycynie estetycznej

Spróbujmy wyjaśnić raz jeszcze, skąd się bierze kolagen wstrzykiwany w iniekcjach w zabiegach medycyny estetycznej. Kolagen jest białkiem, a białko jest wytwarzane póki co przez zwierzęta albo rośliny. Ten wykorzystywany w medycynie estetycznej pozyskiwany jest z martwych zwierząt (świń, krów, koni) albo uzyskiwany z kokonów jedwabników zmodyfikowanych genetycznie.
Nie jest to więc żaden syntetyczny związek chemiczny, tak jak np. polikaprolakton. Nie jest to też związek wytwarzany przez zmodyfikowane bakterie, jak np. toksyna botulinowa. Czy to dobrze czy źle? Nie wiem. Nie piszę tego, żeby dyskutować o wyższości chemicznej lub nie chemicznej preparatów, tylko po to, by ludzie mieli świadomość, skąd się w ogóle biorą tego typu preparaty. Z pewnością może to mieć znaczenie dla osób, które ze względów etycznych stosują jedynie produkty wegańskie. Kolagen stosowany w medycynie estetycznej na pewno nie spełnia takich kryteriów.

Kolagen – jakie efekty działania?

Wyjaśniłem już, że kolagen nie jest preparatem, który w cudowny sposób stanie się naszym własnym kolagenem. Jak w takim razie w ogóle ten zabieg działa.
Wiemy z pewnością, że preparat ten może pobudzić komórki, więc traktujemy go jako stymulator tkankowy, a nie wypełniacz. To istotne rozróżnienie. O stymulatorach tkankowych pisałem już wielokrotnie, głównie w kontekście tego, że efekty są na krótko i mało spektakularnie, a także w kontekście powikłań.

Zobacz:
Stymulatory tkankowe – co to jest (część 1)

Stymulatory tkankowe – efekty (część 2

Dla mnie tego typu zabiegi sytuują się na pograniczu kosmetologii i medycyny estetycznej. To nie znaczy, że nie można ich zastosować, bo przecież spowalnianie procesów starzenia jest czymś, czym zajmuje się medycyna estetyczna i sam to robię, tyle tylko, że nie stymulatorami. Można powiedzieć, że o to cała rzecz się rozbija – o metody.

Ja generalnie stymulatorów tkankowych nie stosuję i uważam, że jeżeli już ktoś to robi, to maksymalnie do 40 roku życia oraz w małej ilość i częstotliwości. Długofalowe stosowanie może wiązać się z negatywnymi konsekwencjami dla naszego wyglądu. O drastycznym przypadku nadużywania stymulatorów tkankowych – w dalszej części tekstu.

Zobacz też:
Nalana twarz. Nowe, nietypowe powikłanie po stymulatorach tkankowych i niciach

Ostrzykiwanie kolagenem a inne metody – ceny (porównanie)

To, że iniekcje kolagenowe działają słabo (a przynajmniej słabiej, niż to się opisuje), podkreślam często, bo wmawia się pacjentom, że jest to super zabieg dla wszystkich i na wszystko. Tymczasem inne metody są rozsądniejsze, sensowniejsze i wcale nie droższe. Ponieważ wiem, że pacjenci kierują się cenami, oto proste porównanie.

Seria zabiegów stymulatorem kolagenowym to ok. 3-5 tys. zł. Jaki osiągniemy efekt? Na pewno pobudzenie komórek i poprawę jakości skóry, jej świeżości. Ale niestety na krótki czas. Efektu objętościowego nie będzie (chyba że będzie to niepożądany efekt nalanej twarzy, który czasem się pojawia). W tej samej cenie można wykonać zabieg laserem frakcyjnym, który jednorazowo przyniesie dużo lepsze i trwalsze efekty. A jeśli osoba młoda, powiedzmy 30+, chce profilaktycznie wykonywać zabiegi utrzymujące w dobrym stanie skórę, to lepiej, żeby w tej cenie zamiast stymulatorów tkankowych wykonała na przykład dwa zabiegi RF mikroigłową. Lepszy efekt.

Różnica w cenie sprowadza się głównie do tego, że lepsze, proponowane przeze mnie metody wymagają jednorazowego wydatku, a stymulatory tkankowe są rozłożone w czasie. Niestety, pacjentki często działają spontanicznie, na zasadzie, mam w tym miesiącu pieniądze to coś sobie zrobię, a ja jednak polecam działanie bardziej strategiczne.

Realne efekty i plastikowe policzki. Czy o to chodziło? (prawdziwy przypadek)

Wspominałem już o powikłaniach po stymulatorach tkankowych i że chociaż generalnie ich działanie jest słabe, to za dużo stymulatorów i za często podawanych, może oznaczać spore problemy.
O tym, jaki realny (ale niepożądany) efekt można uzyskać kolagenem w iniekcjach, miałem okazję przekonać się, gdy przyszła do mnie na konsultację pacjentka z – jak się okazało – plastikowymi policzkami. Zanim pojawiła się u mnie, pragnęła się odmłodzić, ale źle trafiła. Pieniądze nie stanowiły dla niej problemu, jednak zainwestowała je fatalnie w zabiegi stymulatorami tkankowymi. Prawdopodobnie gabinet, do którego trafiła nie miał zaplecza technologicznego (lasery i inne urządzenia), więc jak już złapał klientkę, to robił jej wszystko co się tylko dało, wstrzykując preparaty.

Kobiecie w stosunkowo niedługim czasie podano ogromne ilości stymulatorów, w tym około 30 ampułek kolagenu. To była osoba ok. 60 roku życia. Kiedy do mnie trafiła nie miała wypchanych policzków czy twarzy, co oznacza, że mimo takiej ilości preparatu, nie było efektu objętościowego (na który wiele osób decydujących się na kolagen liczy). Nie miała też na szczęście efektu nalanej twarzy (on głównie pojawia się u młodych osób). Czy skóra po takiej dawce stymulatorów tkankowych była młodsza? Nie, była adekwatna do wieku. Czy zniknęły zmarszczki? Nie.

dybym poprzestał na obejrzeniu pacjentki, bez dotykania policzków, powiedziałbym, że ma wygląd adekwatny do wieku. Twarz nie zniszczona, ale też nie jakoś super wyglądają. O tym, co zrobiły te ogromne ilości wstrzykniętego kolagenu, można było przekonać się dopiero macając policzki. Wyczuwało się w nich, pod skórą, jakby plastikowe płytki, wielkości ok. 8×8 cm. Mamy więc dowód, że stymulator realnie zadziałał. Ale… czy o taki efekt chodziło? To wstrzykiwanie bez umiaru, pobudzanie, kłucie, obecność preparatu w tkance, wytworzyły potężne zwłóknienie. Czyli wytworzył się kolagen, ale nie w skórze i nie kolagen typu 1, ten najbardziej naturalny, fizjologiczny, tylko głównie kolagen typu 3, czyli jedna wielka wewnętrzna blizna w kształcie płytki w policzkach.
Przypominam ten przypadek jako ostrzeżenie, co może się stać w dłuższej perspektywie, gdy będziemy wstrzykiwać stymulatory często i dużo. Dotyczy to wszystkich stymulatorów tkankowych, nie tylko tych na bazie kolagenu.

Zobacz koniecznie:
Nietypowe powikłania po stymulatorach tkankowych

Każdy jest inny

Każdy człowiek trafiający do gabinetu medycyny estetycznej jest inny. Ma inną przeszłość (choroby, wcześniejsze zabiegi), inną anatomię twarzy, grubość tkanki. Do każdego trzeba podejść indywidualnie i myśleć nie tylko o tym, jakie mamy dostępne metody w gabinecie, ale też jak się starzeje skóra, co znaczy ładny wygląd, itp.

Medycyna estetyczna zboczyła niestety w kierunku bardzo schematycznego działania i operowania sloganami. Nawet na pozór sensowne „mniej znaczy więcej” też jest sloganem, bo wcale nie chodzi o to, aby robić mniej, czy więcej, ale aby robić zabiegi adekwatnie do osoby, jej potrzeb, stanu zdrowia, wieku, oczekiwań, możliwości. Wtedy dopiero można uzyskać sensowne efekty.

Teoretyczne może się zdarzyć, że ktoś będzie chciał mieć plastikowe policzki, jak opisana pacjentka, tak jak ktoś chce mieć tatuaż na gałce ocznej czy tunel w uchu. Jeśli tak, ma na to wyżej gotowy przepis. Ale większość osób trafiających do lekarza medycyny estetycznej takich rzeczy nie chce. Uważam, że ludzie, którzy dzisiaj korzystają ze stymulatorów tkankowych w dużych ilościach/często, w dłuższej perspektywie będą za to płacić. Gdy zaczynałem kilka lat temu pisać o stymulatorach tkankowych, mówiłem, że to taka lepsza mezoterapia, ale do dzisiaj dużo się zmieniło w moim postrzeganiu. Aktualnie uważam, że są to preparaty, które mogą dużo bardziej krzywdzić, bo mezoterapia plastikowych płytek w policzkach nie zrobi.

Problem stymulatorów nie dotyczy tylko Polski, bo coraz więcej osób z zagranicy odzywa się do mnie w sprawie powikłań po nich. Być może jestem jedyną osobą, która pisze o tym tak bezpośrednio i głośno. I jedyną, która opracowuje metody radzenia sobie z powikłaniami po stymulatorach tkankowych. Największa niedogodność polega na tym, że są to niespecyficzne problemy. Nie na zasadzie ropnia czy reakcji alergicznej. Chodzi bardziej o efekty estetyczne, a one w przypadku stymulatorów tkankowych są nieprzewidywalne. Jeśli ktoś lubi naturalność, to stosując te preparaty, może po ją po kilku latach stracić niestety.

Zaznaczę jednak, że to co piszę nie oznacza całkowitego potępienia stymulatorów tkankowych. Najbardziej chodzi mi o zwrócenie uwagi na ich realne możliwości i zagrożenia i o zwiększenie świadomości pacjentów, że to nie jest superoptymalna i nowoczesna metoda na odmłodzenie wszystkiego, jak próbuje się to przedstawiać,

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.