Nigdy nie poświęciłem hydroksyapatytowi wapnia na blogu oddzielnego tekstu. Mam go w ofercie L’experty, ale bardzo mało zabiegów wykonuję tym preparatem, gdyż mimo iż nie jest to zły produkt, to nie wytrzymuje konkurencji z o wiele sensowniejszym kwasem polimlekowym i polikaprolaktonem. Ponieważ jednak hydroksyapatyt wapnia zaczyna się robić modny, chcę wyjaśnić kilka istotnych kwestii z nim związanych i ostrzec przed manipulacjami.
Hydroksyapaty wapnia – najsłabszy, więc po co go używać?
Mamy 3 stymulatory objętościowe, czyli kwas polimlekowy (najsilniejszy), polikaprolakton (daje najdłuższe efekty) i hydroksyaptat wapnia. Ten ostatni jest najsłabszy, czyli najkrócej stymuluje i daje najsłabsze efekty. To, że hydroksyapatyt wapnia jest najsłabszym preparatem z tych 3, nie oznacza, że jest zły, a jedynie to, że jeśli ktoś ma do wyboru inne metody, to zdecydowanie polecam kwas polimlekowy i polikaporlakton.
Od jakiegoś czasu jednak hydroksyapatyt wapnia jest mocno promowany. W przekazie marketingowym podaje się jego zalety – że lepszy od stymulatorów tkankowych i że ma budowę taką, jak kości. Nic się jednak nie mówi, że działa słabiej niż kwas polimlekowy i krócej niż polikaprolakton.
Argumenty ekonomiczne? Brak
Skoro jest najsłabszy z tych 3 stymulatorów objętościowych, a nie ma żadnej właściwości innej, która by przebijała dwa pozostałe, to według mnie nie ma zastosowania. Owszem, można go w teorii używać, ale mnie to dziwi.
Może gdyby był dwa razy tańszy od tych lepszych preparatów, miałoby to jakieś uzasadnienie w przypadku osób, których nie stać na droższy zabieg, ale nie jest (jest nieco tańszy, ale niewiele). Zatem ekonomiczny argument za jego stosowaniem, odpada.
Z mojego doświadczenia wynika też, że hydroksyapatyt wapnia najbardziej nieprzewidywalny ze stymulatorów objętościowych. Każdy stymulator działa czasem lepiej, czasem gorzej, bo zależy to od indywidualnej odpowiedzi organizmu. Jednak w przypadku kwasu polimlekowego czy polikaprolaktonu bardzo rzadko zdarza się, żeby nie było żadnego efektu (są to pojedyncze przypadki), a w przypadku hydroksyapatytu wapnia zdarza się istotnie częściej.
I nie ma co porównywać hydroksyapatytu ze stymulatorami tkankowymi, że działa lepiej, bo przy hydroksyapatycie z założenia ma być efekt widoczny (czego nie można powiedzieć zazyczaj przy stymulatorach tkankowych).
A więc, także z ekonomicznego punktu, to się nie opłaca – płacimy za zabieg bez pewności, czy będzie jakikolwiek efekt.
Hydroksyapatyt wapnia na ciało. Skąd ta moda?
Problem polega na tym, że hydroskyapatyt wapnia zaczął być mocno promowany jako preparat do zabiegów na ciało – na ramiona, brzuch, uda od wewnątrz, pośladki, na szyję, na dłonie. W reklamach dużo się mówi, że będzie poprawiał te okolice ciała, co rodzi automatycznie skojarzenie z kwasem polimlekowym. Warto więc to wyjaśnić i zrobić pewne kalkulacje. Bo jak to często bywa, wszystko sprowadza się do szczegółów i niedopowiedzeń.
Zacznijmy od tego, że kwas polimlekowy na ciało działa w 2 mechanizmach – poprawy kształtu oraz uzupełnienia ubytków (np. po cellulicie), a przy okazji poprawia jakość skóry.
Jeśli natomiast wczytać się w publikacje i badania dotyczące hydroksyapatytu wapnia, to podawany w ciała służy poprawie jakości skóry, a nie poprawie kształtu. Służy więc czemuś, co robimy bardzo dobrze innymi metodami, np. RF mikroigłowa czy laserem. Ludzie jednak nie do końca to czytają, i rozumieją, a marketing celowo skierowany jest na wywołanie jeszcze większego zamieszania.
Kwas polimlekowy a hydroksyapatyt wapnia na ciało – porównanie (koszty)
Przejrzałem dokładniej trochę publikacji na temat hydroksyapatytu wapnia, przenalizowałem rozcieńczenia, w jakich się go stosuje, i wnioski są dość jednoznaczne. O ile w przypadku szyi czy dłoni, zastosowanie hydroksyapatytu wapnia można uznać za sensowne, to w innych przypadkach jest to ekskluzywną zabawką.
Dajmy przykład ekstremalny – powiększanie pośladków. Z użyciem hydroksyapatytu wapnia byłby to najdroższy zabieg powiększania tej części ciała.
Pośladki to duża powierzchnia i wymaga dużej objętości preparatu, aby efekt był widoczny. Do powiększania pośladków w medycynie estetycznej stosujemy zazwyczaj kwas polimlekowy i koszt zabiegu to od ok. 10 tys. złotych, a przy dużym powiększeniu może sięgać 30 tys. zł. Efekty są jednak widoczne. Widoczne są też efekty zastosowania kwasu polimlkeowego przy nieodwracalnym cellulicie. Skorygowanie takich zapadnięć na udach z tyłu i z boku to koszt ok. 10 tys. (czasem mniej). Efekt można nazwać spektakularnym.
A jak to wygląda w przypadku hydroksyapatytu wapnia? Gdybyśmy chcieli nim osiągnąć efekt na pośladkach, taki jak kwasem polimlekowym, musielibyśmy podać między 30 a 60 ampułek (ampułki są po półtora ml). Przy założeniu, że jedna ampułka kosztuje ok. 1500 zł, daje nam to koszt między 45 a 90 tys. zł.
Tymczasem w protokołach zabiegowych dotyczących zastosowania hydroksyapatytu wapnia na pośladki mówi się o 3 ml preparatu w pośladek, a 6 ml w dwa pośladki. Jaki efekt możemy uzyskać taka ilością? W zakresie zmiany kształtu – żaden. Możemy jedynie poprawić jakość skóry. Gdybyśmy chcieli hydroksyapatytem wapnia zadziałać na cellulit nieodwracalny, wówczas dla uzyskania efektu należałoby zużyć ok. 20 ampułek, co daje nam koszt zabiegu ok. 30 tys. zł.
Kwas polimlekowy jest drogim preparatem, ale w przy tym porównaniu, okazuje się najtańszym rozwiązaniem dla takich zabiegów.
Idźmy jeszcze dalej z tymi porównaniami. Te preparaty mają inną konsystencje. Kwas polimlekowy jest w proszku, więc łatwo go rozprowadzić po ciele. Hydroksyapatyt wapnia (podobnie zresztą jak polikaprolakton) ma postać żelu, więc trudniej wykonać zabieg równomiernie na dużych powierzchniach.
Po co robić bezsensowne zabiegi?
Mógłbym więc mieć w ofercie modne teraz zabiegi korygowania ciała hydroskyapatytem wapnia, tyle tylko, że to jest bezsensowne.
Warto mieć tego świadomość, bo ludzie coraz częściej pytają o hydroksyapatyt i chcą umawiać się na zabiegi. Są przekonani, że to super zabieg, a to przekonanie wywołane jest siłą reklamy i automatyzacją skojarzeń z innym preparatem. Producenci i dystrybutorzy preparatu doskonale wiedzą, co robią „podpinając się” pod inne metody, żeby zwiększyć sprzedaż swojego produktu.