W najnowszym numerze Forbes Women z Anją Rubik na okładce ukazał się wywiad ze mną o nowoczesnej medycynie estetycznej w opozycji do medycznego fast foodu:
Nowoczesne oblicze medycyny estetycznej
Rozmowa z Dr Markiem Wasilukiem, specjalistą medycyny estetycznej, właścicielem Triclinium, jedynym Polakiem, który ukończył studia MSC in Aesthetic Medicine na prestiżowym Queen Mary University of London, autorem eksperckiego bloga www.marekwasiluk.pl i książki „Medycyna estetyczna bez tajemnic”.
Czy medycyna estetyczna ma dobry PR?
Moim zdaniem nie. Mimo niebywałego postępu nadal większości społeczeństwa kojarzy się z przerysowanymi ustami, nadmuchanymi policzkami, wyprasowanym na blachę czołem i sztucznością. To jest ta ciemniejsza strona medycyny estetycznej, niestety najbardziej rzucająca się w oczy. Za jej sprawą słychać często głosy kobiet „medycyna estetyczna?, o nie, nie, ja wolę wyglądać naturalnie”. Tej jasnej strony tak wyraźnie nie widać, bo jej kwintesencją jest to, żeby właśnie nie rzucała się w oczy.
Nowoczesna medycyna estetyczna to nie botoks i kwas hialuronowy, ale zaawansowane technologicznie metody bazujące na regeneracji, na stymulowaniu naturalnych możliwości organizmu, na wprowadzaniu subtelnych zmian po to, by wyglądać młodziej, ładniej, ale jednocześnie pozostać sobą. Taką medycyną estetyczną się zajmuję.
Dlaczego taka postawa nie jest powszechna?
Z przykrością stwierdzam, że osób takich jak ja jest niewiele.
W ostatnich latach powstał medyczny fast food. Zamiast poczekać w porządnej restauracji na danie przyrządzone specjalnie dla nas, na świeżo, z dobrej jakości produktów, ludzie wolą złapać w biegu byle burgera i zapchać nim brzuch. Świat, w którym chcemy szybkich, łatwych i tanich rozwiązań, dotyczy też mojej branży.
To trochę tak jak w biznesie, można odnieść sukces powierzchowny, być dobrze wyglądającą w mediach społecznościowych wydmuszką, co bym porównał do szybkiego nadmuchania sobie twarzy kwasem hialuronowym, a można też budować biznes o solidnych podstawach pracą, systematycznością, przemyślaną koncepcją, jasno określoną wizją. I ja to robię z moimi klientkami, które chcą być dobrze wyglądać, bo wiedzą, że ich wizerunek jest ważny, nie tylko w ich życiu zawodowym, ale dla własnego komfortu. Ustalamy strategię, która przewiduje regularne spotkania, ale też wykorzystanie pełnego potencjału, czyli synergię metod, technologii i mojego doświadczenia. Jednocześnie pozostajemy uważni na to, co się dzieje i w razie potrzeby zmieniamy koncepcję, gdy okazuje się to korzystniejsze niż sztywne trzymanie się pierwotnych założeń. W tak zorganizowanym procesie na efekt czeka się trochę dłużej, ale jest on bezpieczny, solidny, trwały.
Pozostając przy tym obrazowaniu, uprawia też pan biznes antykryzysowy
Medycyna estetyczna nie tylko upiększa i odmładza, ona w realny sposób leczy, np. rozstępy, blizny, przebarwienia.
Jestem nazywany lekarzem od trudnych przypadków, bo trafiają do mnie osoby, które wiedzą, że jestem ich ostatnią deską ratunku.
Moimi pacjentkami są m.in. Katarzyna Dacyszyn, modelka i projektantka z rozległymi poparzeniami na twarzy i całym ciele po oblaniu kwasem siarkowym przez stalkera. A ostatnio Aleksandra Prykowska, aktorka pogryziona dotkliwie przez swojego psa, adoptowanego ze schroniska. Blizny, podobnie zresztą jak przebarwienia i rozstępy, leczę autorskimi metodami. Mam naturę naukowca i poszukiwanie nowych rozwiązań jest moją pasją.