Marek Wasiluk
 

„Druga nogę usuwam w gratisie”. Absurdy socialmediowej eksperckości

Rynek medycyny estetycznej rozwija się tak dynamicznie, że nie nadążają za nim regulacje prawne. Równie trudno nadążyć za absurdami, które się po nim rozlewają za pośrednictwem reklam i socialmediów.

Obserwuję co się dzieje i trochę jest to śmieszne, a trochę straszne. Prymitywne i nierzetelne reklamy oraz zachęty do korzystania z zabiegów ośmieszają ich twórców, ale niestety rzutują na cały rynek medycyny estetycznej, co piszę z ubolewaniem.
Medycyna estetyczna jest inwazyjna. Terapie wymagają zrozumienia i wysiłku, by wykonać je efektywnie i bezpiecznie, bo są ingerencją w ciało ludzkie. Powtarzam to już tyle razy, a i tak lawinowo przybywa specjalistów, jak i pacjentów, którzy traktują zabiegi medycyny estetycznej z lekkością, jakby to było nałożenie maseczki na twarz.

Moje obserwacje z social mediów, które dla wielu osób stają się niemal głównym źródłem informacji o świecie, są takie, że lekarze nie wchodzą w tematy medycyny estetycznej dogłębnie, a ci co nie są lekarzami, nawet nie wiedzą, w co mogliby wejść.

W przekazach nie ma zbyt dużej merytoryki, tylko ładny obrazek, a ludzie chcą wierzyć w to, co im się mówi. Siła sugestii jest ogromna.
Obserwuję wiele absurdów. Oto kilka z nich:

1/

Osoby, które dopiero co zaczynają pracę związaną z medycyną estetyczną, z założenia mianują się ekspertami i w taki sposób promują się w social mediach. Kosmetolożka zaczynająca powiększać usta albo podawać biostymulator – od razu jest ekspertem. Nastąpiła ogromna dewaluacja tego słowa.

2/

Kosmetyczki szkolą inne kosmetyczki z zaawansowanej medycyny estetycznej, czyli z dziedziny, na której się nie znają. To jakby niewidomy szkolił innego niewidomego z przechodzenia przez skrzyżowanie ze światłami. Wyznacznikiem staje się liczba certyfikatów, a nie merytoryka. Kosmetyczki szkolą się nawzajem z powiększania pośladków, a nawet z leczenia powikłań. Są też kosmetyczki, które zaczynają robić licówki zębowe. Zgodnie z zasadą – nic mnie nie ogranicza.

Ja się zgadzam, że każdy ma prawo do kreowania życia po swojemu, ale pod warunkiem, że nie szkodzi to innym osobom.

Edukacja medyczna jest otwarta dla każdego, kto tylko będzie się chciał zdecydować na studia medyczne.

3/

Widziałem ostatnio na Ig zdjęcie „przed” i „po” powiększeniu ust i samozachwyt osoby, która wykonywała zabieg, nad tym, jak pięknie go wykonała. A dla mnie efekt wcale nie był super. Nie dlatego, że był przesadzony co do wielkości, niestarannie wykonany, z grudkami czy nierównościami. Po prostu kształt ust „przed” był ładniejszy niż „po”. A dodatkowo usta „przed” bardziej pasowały do kształtu i wielkości twarzy. Aby upewnić się, że nie patrzę przez pryzmat swojego gustu, zrobiłem screeny i testowałem na swoich pacjentkach. Pytałem je, bez żadnych sugestii, które usta bardziej im się podobają i zdecydowana większość osób wskazywało te przed zabiegiem.

Do gamy tricków na socialmedia dorzucę jeszcze pokazywanie ust po zabiegu pomalowanych szminką, co od razu zaburza obraz, bo wydają się ładniejsze, ale nie z powodu nowego kształtu czy wielkości, tylko szminki.

 

4/

Na krótkim filmie jeden ze „specjalistów” pokazywał jak super działają stymulatory tkankowe i jak się kolagen zagęścił dwa tygodnie po zabiegu. Szczypał policzki pacjentki na dowód. Obserwatorzy, którzy nie znają się na medycynie estetycznej, uwierzą w to. Tymczasem to, co można było zaobserwować u pacjentki to był efekt… obrzęku, czyli w rzeczywistości powikłanie, a nie pożądany rezultat zabiegu.

Taki obrzęk pojawia się przy złej kwalifikacji pacjenta na zabieg albo słabym preparacie. Więc pokazanie czegoś takiego to tak naprawdę pokazanie swojej porażki zabiegowej.

Ale skoro „profesjonalista” nie wie, co robi, nie rozumie mechanizmów funkcjonowania tkanki to wstawia właśnie takie treści, które są po prostu fałszywe. Tak jak nie da się z Warszawy dojechać do Gdańska, tak kolagen nie może się zagęścić w skórze w dwa tygodnie po zabiegu. Wynika to z fizjologii organizmu. Wiadomo też, że stymulatory nie mają takiej mocy, by uzyskać nimi tego typu efekt. Ekspert z Ig chwalił się więc tym, jakie piękne POWIKŁANIE uzyskał.

5/

Jeden z kosmetologów mocno ostatnio promuje osocze bogatopłytkowe. Zastanawiam się tylko, gdzie on wykonuje te zabiegi, bo każdy post podpisany jest nazwą salonu fryzjerskiego.

6/

Kilka lat temu opisywałem, jak pewien producent zachwalał, że jego laser do depilacji usuwa białe i siwe włosy. Porównywałem to do obdzierania gęsi z piór, co bardzo oburzyło prawników tej firmy. Do równie absurdalnych pomysłów zaliczam promocje na kwas hialuronowy w stylu: „kup dwie ampułki, a dwie dostaniesz gratis”. Nie ma znaczenia, że być może nie potrzebujesz zabiegu z dwiema ampułkami, nie mówiąc o już o czterech (bardzo rzadko się zdarza, by ktoś potrzebował aż 4 ampułek naraz) – jest promocja, żal nie wykorzystać.

Poszedłbym w tym przegięciu dalej – wyobraźmy sobie w tym duchu promocję chirurga: amputujemy chorą nogę, a zdrową w gratisie.

Marzę, aby rynkiem medycyny estetycznej rządził rozsądek i eksperckość w jej pierwotnym znaczeniu (czyli profesjonalizm i biegłość w swojej dziedzinie), a nie przegięcia i absurdy. Ale do tego długa droga.

Ostatni komentarz
  • PAtrząc na niektóre kosmetyczki mam wrażenie, że kierują się zasadą “nie odbiorą Ci prawa wykonywania zawodu, jeśli nie masz PWZ” 😉
    W efekcie młody lekarz ma problem żeby się przebić, bo ograniczają go przepisy o reklamie (swoją droga, żyjące dalej w erze sprzed internetu, gdzie jedynym SPOSObem było ogłoszenie w gazecie lub baner NA PŁOCIE). Kosmetyczka z kolei robi co może, bo dopóki nie spowoduje powikłania, to nikogo to nie interesuje.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.