Kiedy przychodzi pacjent do gabinetu z jakąś potrzebą estetyczną, to jakie podstawowe pytanie powinien sobie zadać lekarz medycyny estetycznej przed wykonywaniem zabiegów?
Może… czy to, co chce wykonać, wyjdzie ładnie?
Może… czy zabieg będzie bezpieczny dla pacjenta?
Może… ile podać preparatu?
Owszem, te pytania są istotne, ale najważniejsze brzmi – DLACZEGO? Dlaczego (po co ten zabieg)? Dlaczego ktoś przyszedł z taką potrzebą? Dlaczego wykonać go w serii (lub nie w serii)? Dlaczego czasem lepiej odmówić?
Jak przedawkować medycynę estetyczną
Inspiracją do tego tekstu jest przypadek pacjentki, która niedawno się u mnie pojawiła i mogłaby wygrać w konkursie na to, kto najbardziej przedawkował zabiegi medycyny estetycznej. I nie było to przedawkowanie kwasu hialuronowego, co łatwo można byłoby sobie wyobrazić, bo sztuczny wygląd byłby widoczny od razu, ale przedawkowanie stymulatorów tkankowych.
Nie chcę spojlerować, bo na ten temat napiszę oddzielny artykuł, więc jedynie zasygnalizuję tutaj, że było to ekstremalnie dużo ilości różnych preparatów i ekstremalnie często, tak jakby osoba wykonująca zabieg, korzystając z tego, że pacjentka była zamożna, miała czas i potrzebę wyglądania młodo, wstrzykiwała jej w twarz wszystko, co miała pod ręką.
Gdyby osoba wykonująca zabieg, zadała sobie kilka pytać z serii „dlaczego” aż tyle, jej pacjentka nie miałaby dzisiaj kłopotów.
Dlaczego ja to robię?
Celem tego tekstu jest zwrócenie uwagi na to, że w medycynie estetycznej niezbędny jest rozsądek i myślenie. I jak w każde usłudze, rzemiośle, a tym bardziej sztuce, kluczem powinno być odpowiedzenie sobie na pytanie: dlaczego ja to robię. W przypadku medycyny estetycznej najczęściej jest to pytanie o sensowność zabiegów. Jeśli artysta np. malarz, będzie tworzył bez świadomości, dlaczego taki, a nie inny obraz, takie a nie inne kolory, to nikomu krzywdy nie zrobi. Ale już np. mechanik samochodowy czy nauczyciel powinien wykonywać swoją pracę ze świadomością, jakie są jego motywy czy przesłanki, np. nauczyciel – dlaczego akurat używa takich, a nie innych metod pedagogicznych, albo – dlaczego to, czego uczy w danym momencie jest dla ucznia ważne, itp.
Zobacz też:
A teraz żałuję, czyli opadająca twarz po zabiegu HIFU
Przepis na… szczęście
Żyjemy w dobie schematów, ułatwień, instrukcji, gotowców i dróg na skróty. Ludzie coraz mniej myślą, a coraz bardziej pożądają gotowych przepisów – na zupę, szczęśliwy związek, wychowanie dzieci.
I oczywiście przepisy są ważne, bo stanowią jakiś punkt odniesienia, ustalają pewne zasady i ramy i są po prostu ułatwieniem. Ale przepis nie będzie nic wart, jeśli nie dołożymy do niego własnej wiedzy i rozumu. W przepisie może być jakaś niedokładność albo może wkraść się błąd, np. zostanie napisane, że trzeba piec ciasto w temperaturze 1500 st. C, zamiast 150. I co wtedy? Będziemy szukać pieca hutniczego?
Gotowce z Internetu
Żyjemy w świecie mediów społecznościowych, szybkiej wymiany informacji i do tego w formie obrazkowej – zdjęć i filmów. Ale ludzka psychika pozostaje taka sama – chcemy być postrzegani jako ludzie sukcesu, poszukujemy dowartościowania, akceptacji, marzymy o lepszym życiu, w lepszym świecie, a wstydzimy się naszej zwykłej codzienności, porażki, po prostu zwykłości. W mediach społecznościowych też raczej poszukujemy pięknych zdjęć, pięknych historii. Temu też służą różnego rodzaju filtry upiększające zdjęcia. I każdy z nas takie myślenie posiada, tylko w różnym stopniu i ma różne podejście do takiego obrazka świata. I to jest ludzkie. Taka jest nasza psychika.
Dopóki dzieje się to w strefie psychiki, wirtualnym, marzeń i nie zaburza rzeczywistości (co się niestety dzieje się coraz częściej) jest ok. Ale coraz częściej do gabinetów przychodzą pacjenci z gotowymi pomysłami na upiększenie, branymi prosto z social mediów, bywa że ekstremalnymi. Ktoś mając 30 lat chce na dzień dobry wstrzyknąć sobie 10 ml kwasu hialuronowego w twarz, albo wytatuować całe czoło, albo usunąć całkiem brwi.
Czasem to może być kwestia faktycznie poprawy estetyki, asymetrii, poprawy proporcji twarzy, ale nie zawsze. Czasem to tak, jakby ktoś chciał usunąć rękę bez powodu, bo jest taka moda obecnie. Pamiętam mężczyznę, który chciał laserowo usunąć resztę włosów, argumentując, że już i tak jest częściowo łysy.
I niestety, w większości przypadków taki pacjent na swój pomysł słyszy: proszę bardzo, proszę usiąść i robimy. Bez rozmowy, bez pytania, poinformowania o potencjalnych konsekwencjach, a co najważniejsze bez dotarcia do powodów takiej decyzji. Żeby było jasne, ja z automatu nie odmawiam i nie wyganiam z gabinetu mężczyzny, który chce usunąć reszkę włosów, czy 25-letniej dziewczyny, która chce poprawić biust, albo 30-letniej kobiety chcącej poprawić miejsca intymne, ale rozmawiam, doradzam, wypytuję, mówię o zabiegu, efektach, ryzyku, odwracalności lub nie, danego zabiegu. I to jest podstawą do dalszego postępowania.
Ale to wszystko to tylko jedna grupa pytań „dlaczego” jakie sobie trzeba sobie zadawać. Warto pytać dalej.
Komu by się chciało
Idźmy dalej. Patrząc już od strony profesjonalisty planującego i wykonującego zabieg estetyczny. Czemu pytanie „dlaczego” jest istotne na każdym etapie tego procesu? Wydaje się Wam, że to już nie jest istotne. Nie!
Przykład: Laser frakcyjny ablacyjny – przecież wiadomo, że laser frakcyjny ablacyjny dobrze działa na odmładzanie, więc jak zapisał się pacjent na zabieg to można go posadzić, włączyć laser, wklepać parametry z instrukcji obsługi i zrobić zabieg. Bez zastanawiania, miło, prosto, szybko – w końcu „klient nasz pan”, a wszyscy wiedzą, że laser odmładza.
Tylko co będzie dalej, jaki będzie efekt? Odpowiedź jest prosta – efekt będzie nieznany, może być super, może być dobrze lub źle, efekt może być też żaden, a mogą się nawet pojawić powikłania. Dlaczego? Bo nie zadajemy sobie pytania „dlaczego” , dlaczego akurat laser frakcyjny u tego pacjenta, dlaczego tak działa laser, dlaczego takie a nie inne parametry wklepujemy, dlaczego łączyć z innym zabiegiem albo nie łączyć. Bez tych pytań tak naprawdę zostawiamy wszystko trochę losowi.
Włączenie do działania schematów, niestety wyłącza myślenie i daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Nawet przez lekarzy medycyna estetyczna jest traktowana schematyczna, a co dopiero u nie-lekarzy, którzy z braku wszechstronnego wykształcenia mają do dyspozycji jedynie te schematy. Co prawda, zawsze jest możliwe dokształcenia się, ale w praktyce jest to bardzo trudne. Bo trudno zrozumieć coś z teorii, książki i ciężko jest nadrobić luki w edukacji ogólnomedycznej samodzielnie i zgłębiając wiedzę selektywnie.
To, co określa się jako „wiedzę” sprowadza się niestety do podstawowych informacji typu, że coś działa na zmarszczki, a coś innego na rzęsy, ale już bez analizy – dlaczego i czy na pewno. A dlaczego ludzie nie analizują. Odpowiedź pozytywna, bo ufają producentom, reklamie itp. Odpowiedź negatywna – bo to wymaga czasu i wysiłku, i mało komu się chce, tym bardziej, jak daje się na rynku funkcjonować bez tego.
I dlatego wszędzie królują schematy.
Może Cię zainteresuje:
Modelowanie ust
Misja czy model biznesowy?
A teraz spójrzmy na to od strony pacjentów. Ludzie zakładają, że jak idą z zepsutym samochodem do mechanika, to on się na tym zna, co więcej – spojrzy całościowo i naprawi co trzeba, przy okazji powie nam, jak zauważy jakieś dodatkowo usterki, i nie będzie próbować naprawiać tego, co działa. Dodatkowo oddając samochód do serwisu zakładamy, że idę do kogoś, kto ma model biznesowy, skonstruowany tak, aby być dobrym w tym co robi, czyli po prostu znać się dobrze na tym co robi, i w ten sposób funkcjonować na rynku, a nie działa w ten sposób, żeby jak najwięcej zarobić tnąc koszty i kompetencje pracowników.
Nie zakładamy więc, że ten model biznesowy warsztatu samochodowego oparty jest o zatrudnianiu mechaników tuż po… polonistyce, bo oni najszybciej czytają instrukcje, więc najszybciej się wdrożą i będą zgodnie z instrukcją naprawiać silnik, wymieniać klocki hamulcowe, filtry, naprawiać zawieszenie. A że są tuż po studiach, to są „tanimi pracownikami”, więc się to wszystko opłaca. A przecież nie muszą rozumieć, co robią, po co robią, jak jest skonstruowany samochód i jak jedna rzecz wpływa na drugą.
Wiele miejsc oferujących usługi medycyny estetycznej funkcjonuje niestety w tym drugim, opisanym modelu. Bo tak jest prościej.
Co więcej, w przypadku medycyny estetycznej zabiegi w „idealnym” modelu biznesowym, czyli obliczone na stałe i dobre zarobki, to zabiegi robione bez powodu, bez większych wskazań i celu, ale „uzależniające”. Takimi zabiegami są np. kwas hialuronowy czy stymulatory tkankowe. Efekt utrzymuje się krótko, więc klient musi przychodzić często.
Medycyna estetyczna to biznes jak każdy inny. I to nic złego, ale jak każdy biznes powinien być etyczny i zaspokajać realne potrzeby. Dlatego zasadne jest pytanie i szukanie odpowiedzi na nie. Pytania „dlaczego” są tymi najważniejszymi.