Marek Wasiluk
 

Preparaty z kolagenem do iniekcji – hit czy kit?

Na samo hasło „kolagen”, czy to do picia, połykania czy preparatów do wstrzyknięcia, od razu skacze zainteresowanie odbiorców. To bardzo nośne marketingowo słowo. Dlatego odczaruję dzisiaj trochę ten temat, rozkładając na czynniki pierwsze, o co chodzi z kolagenem do iniekcji. Jak to naprawdę jest z zastrzykami z kolagenu na twarz. Czy warto stosować czy przeciwnie?

Do zajęcia się tym tematem zmobilizowała mnie wiadomość od jednej z obserwatorek moich kanałów socialmediowych. Przysłała mi treść informacji ze strony dystrybutora kolagenu, z której wynikało, że w ramach tego zabiegu wstrzykujemy w skórę kolagen i on staje się w cudowny sposób kolagenem własnym osoby, która poddała się zabiegowi, czyli pani Ani, Basi, Krysi, itd.

Nagrałem na ten temat także film, dostępny na YT:

Kolagen – co to takiego?

Kolagen jest białkiem wytwarzanym przez komórki naszego organizmu. Jest to tzw. białko podporowe, które tworzy między innymi siatkę podtrzymującą nasze narządy wewnętrzne. Dzięki niemu nie przesuwają się swobodnie po ciele, tylko pozostają na miejscu. Najbardziej obrazowo można go sobie wyobrazić w postaci siateczki, która owija baleron, żeby nadać mu kształt. Ich funkcję porównać można do amortyzatorów w samochodzie. Dzięki nim nawet jak jedziemy po nierównościach, to drgania nie są tak bardzo odczuwalne. W naszym organizmie dzięki kolagenowi np. serce nie przesuwa się pod wypływem pracy (skurcz-rozkurcz) i ruchom, które cały czas samo wytwarza.
Kolagen jest też głównym składnikiem skóry właściwej. Odpowiada za jest sztywność i wytrzymałość. Jest to więc niezwykle istotne białko. Kolagen w organizmie wytwarzany jest przez nasze własne komórki. Pracują one cały czas, gdyż wskutek różnych mikrourazów, kolagenowa siateczka jest cały czas delikatnie nadrywana. Organizm ma jednak zdolności regeneracji i ciągle te naderwania „ceruje” w perfekcyjny sposób. Z wiekiem zdolności naprawcze, w związku z mniejszą aktywnością starzejących się komórek, trochę spadają.

Przeczytaj koniecznie:
Kolagen – co to jest, jak powstaje, jakie są typu kolagenu w skórze

Kolagen w medycynie estetycznej

W medycynie kolagen używany jest od dawna, stosowany jest np. w chorobach zwyrodnieniowych stawów. Od dawna interesuje się nim także medycyna estetyczna, upatrując w nim remedium na procesy starzenia się skóry, z różnym skutkiem.
Historycznie rzecz biorąc, wypełniacze na bazie kolagenu pojawiły się już około 2001, wcześniej nawet niż wypełniacze bazujące na kwasie hialuronowym. Jeśli kolagen jest tak dobry, jak to się dziś głośno mówi, to powinien był do tej pory zrobić ogromną karierę w medycynie estetycznej, a tak się nie stało. To kwas hialuronowy zyskał największą popularność. Wcale nie zaważyły na tym czynniki związane z technologią czy kosztami produkcji, ale dwa inne, kluczowe: bezpieczeństwo i skuteczność.

Kolagen okazał się słabym wypełniaczem. Efekt po podaniu kolagenu utrzymywał się dużo krócej niż po kwasie hialuronowym. Jednak czynnikiem, który praktycznie wyeliminował kolagen z rynku było bezpieczeństwo. Preparat wywoływał alergię.

Jeśli w tamtym czasie ktoś decydował się na zabieg, to najpierw przychodził do gabinetu zrobić próbę – wstrzykiwano mu kropelkę kolagenu, aby sprawdzić, czy nie ma reakcji alergicznej. I dopiero po kilku dniach wykonywano zabieg. Białka z założenia są silnie alergizujące. Organizm jest nauczony ewolucyjnie, aby zwalczać nieswoje białko. A kolagen podawany z zewnątrz jest cudzym białkiem.

Druga fala, czyli stymulatory tkankowe z kolagenem

Pierwszy kolagen został więc szybko wyparty przez kwas hialuronowy. Usilnie pracowano jednak nad jego powrotem na rynek. Do tego potrzebne było wyeliminowanie problemu alergizowania. Technologia dzisiaj jest tak zaawansowana, że opracowano takie metody produkcji i oczyszczania kolagenu z bakterii, że można powiedzieć, że z tym problemem producenci się uporali. Pozostał problem słabego i krótkotrwałego rezultatu.

Kiedy około 2015 roku pojawiła się nowa moda, na stymulatory tkankowe, wrzucono preparaty z kolagenem do worka „stymulatory tkankowe”. Pojawiały się różne wariacje preparatów, i ta druga fala kolagenowa trwała kilka lat.

Sprzyjała im zarówno popularność stymulatorów tkankowych, jak i niesłabnąca moda na „kolagen” w ogóle. Jest to słowo, które zna każdy i które dobrze się kojarzy. Każdy chciałby mieć kolagenu w organizmie, szczególnie w skórze, więcej.

Kolagen w zastrzykach, trzecia fala

Aktualnie można mówić o trzeciej fali popularności kolagenu w zastrzykach, głównie za sprawą firm, które mocno zainwestowały w marketing i przekaz, że „ich” kolagen jest jeszcze lepszy. Problem w tym, że z tym marketingowym przekazem jedna firma przesadziła, bo poszła w kierunku manipulacji i wytworzenia w odbiorcach przekonania, że wstrzykuje się pacjentowi kolagen z zewnątrz i on się staje jego własnym kolagenem. Firma nie powołuje się na żadne badania. I nie może, bo gdyby takie wbudowywanie odbywało się naprawdę, byłby to cud albo co najmniej osiągnięcie na miarę Nagrody Nobla. Do tej pory nauka nie znalazła sposobu, żeby np. gdy ktoś ma uszkodzoną nerkę, wstrzyknąć w nią fragment nerki świni czy królika, który to się stanie jego nerką. Póki co, takich rzeczy nie ma. Są trochę inne i inne mechanizmy wówczas są wykorzystywane – mechanizmy zmuszające nasz organizm to intensywniejszej pracy, do samonaprawy.

Z naukowego punktu widzenia wiemy jedno – nasz organizm tworzą nasze komórki, więc cokolwiek z zewnątrz wstrzykniemy, będzie to implant. Taki implant może pobudzać pewne mechanizmy, stymulować, hamować albo zostaje zmetabolizowany, ale na pewno nie zmieni się we fragment organizmu. Wstrzyknięty pod skórę kolagen także musi być traktowany jako implant. W dodatku nie pozostaje on w organizmie długo, jest rozkładany, tak jak rozkładany jest kwas hialuronowy i każdy inny preparat.

Kolagen rozkładany jest do aminokwasów, czyli najmniejszych struktur. Może się zdarzyć, że nasze komórki wykorzystają te aminokwasy, żeby do wytworzyć własny kolagen, ale wcale nie muszą tego robić. A nie muszą z różnych powodów – mogą korzystać z różnych innych źródeł, mogą też nie potrzebować ich w danym momencie. Sugerowanie więc wbudowywania się wstrzykniętego kolagenu w nasz własny jest manipulacją. Tym bardziej, że to daje wrażenie wbudowania się tego wstrzykniętego kolagenu 1:1 (niby nie jest to mówione, ale większość osób tak to sobie będzie wyobrażać, że wszystko co zostało wstrzyknięte stanie się naszym własnym kolagenen).
Żeby było ciekawiej, spojrzałem na stronę producenta tego kolagenu. Jest to włoska firma i w swoich materiałach nie podaje żadnych tak sugestywnych opisów działania, jak polski dystrybutor tego preparatu. W takim razie jak to można wytłumaczyć? Można przyjąć, że firma odpowiada za to, co mówi i stara się być rzetelna w komunikacji. Natomiast dystrybutor potrzebuje jak najwięcej zarobić na sprzedaży produktu.
Ludzie niestety łykają jak pelikany wszystko, co im się powie, i niestety, nie tylko pacjenci. Produkt ten stał się popularny także w miejscach, które oceniałem jako sensowne, jeśli chodzi o poziom usług.

O różnych nieetycznych praktykach w medycynie estetycznej pisałem tutaj:
Oszustwa w medycynie estetycznej

Żeby była jasność, to nie jest tak, że ten kolagen w ogóle nie ma zastosowania albo certyfikatu, bo ma. Ale to bardzo nie fair, że jest pokazywany w sposób, który robi ludziom wodę z mózgu. Nie czułbym się dobrze wykonując zabiegi tym preparatem, bo uwiarygodniłbym manipulacyjny przekaz. Mam wrażenie, że jeśli sensowne gabinety wykonują ten zabieg, to dystrybutor dostaje sygnał, że może mówić głupoty, bo to się opłaca.

O tym, skąd się bierze kolagen w preparatach i jakie są realne efekt jego stosowania, w kolejnym tekście:
Kolagen w medycynie estetycznej – realne możliwości i zagrożenia

Tagi
Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.