W medycynie estetycznej skierowanej na odmładzanie, dużo mówi się o starzeniu skóry w kontekście jej jakości, ale mało o jej grubości. Uwaga skierowana jest na to, że skóra z wiekiem traci kolagen i staje się wiotka, ale mało kto mówi, że staje się cieńsza – a to jest bardzo ważny, o ile nie najważniejszy, problem
Skóra – najważniejsza bariera ochronna
Skóra zbudowana jest z 2 warstw – z bardzo cieniutkiego naskórka (przeciętnie grubości do pół milimetra) i skóry właściwej (półtora do dwóch milimetrów). Są ze sobą sklejone tak, że nasze oko nie odróżnia tych warstw, ale pod mikroskopem widać wyraźnie, że są to 2 struktury. Kurtka też może mieć dwie warstwy, np. z wierzchu ortalion (który np. chroni przed wiatrem), a w środku puch (chroni przed utratą ciepła), a jest postrzegana jako całość.
Skóra pełni funkcją ochroną przed różnego rodzaju bodźcami, aby to co jest „wewnątrz” organizmu mogło normalnie, w przewidywalnych i stabilnych warunkach funkcjonować. Bodźce przed którymi potrzebna jest ochrona są różnego rodzaju, mechaniczne, chemiczne, termiczne, elektromagnetyczne (promieniowanie) i biologiczne (bakterie, wirusy).
Przykład: jak dotkniemy palcami soli, będzie to dla organizmu neutralne przy nieuszkodzonej skórze, ale jak na palcach będzie rana, poczujemy szczypanie.
Nie będę się rozpisywał tutaj za bardzo o właściwościach skóry, na ten moment ważne jest zrozumienie, że z wiekiem skóra się starzeje. Zauważalne jest to na przykład w postaci zmarszczek, prześwitywania naczynek, przebarwień. W powszechnej świadomości ze starzeniem się kojarzone są 2 aspekty. Pierwszy – to że tracimy kolagen (i elastynę), przez co skóra staje się wiotka i mniej sprężysta. Drugi – że ubywa kwasu hialuronowego. Zmarszczki czy przesuszenie skóry, czyli objawy zewnętrzne, są konsekwencją m.in. właśnie ubytku kwasu hialuronowego i zmian w strukturze kolagenu. Jako trzeci aspekt dostrzega się ewentualnie to, że skóra staje się szorstka, a to dlatego, że gorzej się złuszcza rogowa warstwa naskórka.
Ja chciałbym, aby zaczęto w końcu mówić o kluczowym aspekcie związanym ze starzeniem – o grubości skóry.
Filtr i galaretka
Aby jeszcze bardziej obrazowo pokazać budowę skóry i jej aspekty ochronne, co jest konieczne dla zrozumienia wartości grubości skóry, odwołam się do dwóch analogii, skóry jako galaretki i filtra.
Skóra ma budowę warstwową i musi działać trochę jak filtr. Wyobraźmy sobie filtr wody. Żeby skutecznie filtrował wodę musi mieć zarówno odpowiednie warstwy, jak i grubość.
Klasyczny filtr mechaniczny ma warstwę kamieni i żwiru, żeby zatrzymać wszystkie grube „paprochy”. Gdybyśmy chcielibyśmy bezpiecznie pić wodę z jeziora czy rzeki, możemy przepuścić ją przez taki filtr, ale to może nie wystarczyć, bo istnieje ryzyko, że będzie ona zanieczyszczona biologicznie czy chemicznie. Gdy dodamy jednak do filtra warstwę węgla aktywnego lub membranę osmotyczną – zatrzyma ona związki chemiczne. A jak na końcu będzie lampa UV, to woda zostanie oczyszczona biologicznie. Żeby woda po przejściu przez filtr była oczyszczona i zdatna do picia, filtr powinien mieć odpowiednie warstwy, ale także ich grubość.
Skóra jest unikatową tkanką. Ma pewną strukturę, odnawialną, wymienialną, odtwarzaną przez jej komórki. Gdybyśmy chcieli porównać ją do galaretki z rodzynkami, to rodzynki są komórkami, a galaretka skórą. Jednocześnie rodzynki wytwarzają galaretkę, w której są zanurzone, one są odpowiedzialne za jej sztywność, grubość i zdolność samoodtwarzania.
Jeśli wyjadamy galaretkę, jeśli ulega ona uszkodzeniom, rodzynki dalej ją odtwarzają tak, że jest jak nowa. Jeśli spadnie na galaretkę fragment ciastka i zrobi się zagłębienie, to po usunięciu ciastka, rodzynki odtwarzają zagłębienie w galaretce. Problemem jest to, że z wiekiem galaretki jest mniej, robi się słabsza, a rodzynki coraz słabiej działają. Na to że rodzynki słabiej działają nie mamy długofalowo prostego wpływu (bo to kwestia złożona, ogólnoustrojowa), oczywiście pomijając prowadzenie zdrowego stylu życia, natomiast możemy odpowiednimi zabiegami sprawić, żeby galaretka utrzymywała grubość i sztywność, a wtedy także rodzynkom będzie łatwiej. Jak galaretka jest sztywna i wpadnie do niej ciastko, to nie ma problemu, wielkiego zagłębienia nie zrobi, ale jak najpierw postoi na słońcu, zrobi się „miękka” a potem spadnie ciastko, to ono wbije się głębiej. I uszkodzenie będzie większe. Zabiegami musimy działać tak, żeby utrzymać sztywność, wtedy niezależnie od bodźca galaretka będzie chroniona skutecznie.
To właśnie ze względu na te mechanizmy, utrzymanie grubości skóry jest kluczowe. I owszem, kolagen też ma znaczenie, ale to zaledwie wycinek, a my musimy myśleć kompleksowo, a w kontekście strategii anti-ageing rozumieć te mechanizmy i odróżniać cieńczenie od wiotczenia, czy cieńczenie od nadmiaru skóry (np. po ciąży skóra jest tej samej grubości, problemem jest jej nadmiar).
Cieńczeje i co z tego?
Powtórzę – skóra z wiekiem cieńczeje, ale nawet jak o tym wiemy, to z reguły nie do końca zdajemy sobie sprawę, co to w rzeczywistości znaczy. U kobiet około pięćdziesiątego roku życia, z powodu menopauzy, ten efekt gwałtownie przyspiesza i jest to bardzo niekorzystny mechanizm z punktu widzenia samej fizjologii.
Tworzy się spirala samonapędzająca destrukcję. W jaki sposób? Skóra staje się cieńsza, ale żyjemy przecież tak samo i w takim samym środowisku, takie samo promieniowanie słoneczne na nas oddziałuje, tak samo często myjemy ręce i bodźcujemy je mydłem czy detergentem przy zmywaniu naczyń, tak samo bodźcujemy je mechanicznie (zarysowanie, tarcie), to wszystko zaczyna napędzać negatywne procesy destrukcji.
Wróćmy na chwilę do filtra do wody – jeśli mamy tyle samo zanieczyszczenia w wodzie, a filtr jest cieńszy, to nie jest w stanie oczyścić wody tak samo dobrze, jak filtr odpowiedniej grubości. I szybciej/łatwiej się „zatka”.
Jeśli bodźcem jest np. promieniowanie UV to cieńsza skóra nie jest w stanie tak samo nim zarządzać, jak skóra grubsza, co oznacza, że ten bodziec będzie silniej drażnił, a wiemy, że promieniowanie UV, szczególnie UVA, przyspiesza starzenie. Promienie słoneczne przy tej samej dawce będzie więc miało słabsze negatywne działanie na osobę 20-letnią, niż 40-letnią, czy 60-letnią przy tej samej dawce. Mówiąc inaczej, promieniowanie słoneczne będzie istotnie mocniej przyspieszać starzenie skóry 60 letniej w porównaniu do 20 letniej. W tym sensie cieńczenie skóry, co sam sobie niedawno uświadomiłem, to najważniejszy czynnik przyspieszający objawowe starzenie skóry.
To nie promieniowanie słoneczne jest więc problemem u osób 50+, bo ono jest w takiej samej dawce, tylko to, że skóra jest cieńsza, przez co promieniowanie wnika głębiej, a przez to mocniej szkodzi, a to z kolei powoduje przyspieszenie cieńczenia skóry. I wpadamy w spiralę.
Zmiana strategii
W związku z opisanymi mechanizmami, strategia zabiegowa w medycyny przeciwstarzeniowej regeneracyjnej, powinna podążać w kierunku spowalniania cieńczenia skóry czy wręcz przeciwdziałania mu.
Pośrednio oczywiście na starzenie ma wpływ degeneracja kolagenu. Ale możemy mieć też prawidłową budowę kolagen, a skóra i tak może być cienka lub gruba. Z kolei w przypadku blizn widać, że nie ma tam „normalnego” kolagenu, ale skóra jest tak gruba, że bodźce przeciwstarzeniowe nie działają tak mocno, a czasami w ogóle.
Stosując zabiegi antiageing nie powinniśmy się więc skupiać tylko na tym, by wytworzyć kolagen takiego czy innego typu, ale na tym, by zwiększyć grubość skóry. Nie powinniśmy się skupiać na tym, by skórę lepiej nawilżyć, czy żeby była bardziej elastyczna, ale żeby miała odpowiednią grubość. Dobra wiadomość jest taka, że zabiegi poprawiające grubość skóry działają też na te inne jej aspekty, jak elastyczność czy lepsze nawilżenie.
Najważniejsze, co chcę przekazać, jest to, że cieńczenie skóry napędza starzenie, i że mówi się o tym za mało. Że skupia się na kolagenie i kwasie hialuronowym, wiotkości i nawilżeniu, tymczasem to grubość skóry jest bazową, fundamentalną kwestią medycyny anti-ageing. Terapie przeciwstarzeniowe, które nie działają na grubość skóry, są działaniami pozornymi.
Strategie przeciwdziałające cieńczeniu skóry powinno się wprowadzać już u osób młodych. Utrzymanie naturalnej dla danej osoby grubości skóry, przesuwa w czasie jej starzenie i wiotczenie przy okazji. Trudno jest całkowicie zatrzymać te procesy, bo są to naturalne zjawiska fizjologiczne, bo działają hormony, bo istnieją wpływy środowiska, ale możemy bardzo dużo zrobić, by te procesy znacząco spowolnić.
Nie można też oczywiście przesadzić z pogrubieniem skóry, bo chociaż ze względów ochronnym miałoby to sens, to względów estetycznych już niekoniecznie. Każdy ma optymalną własną grubość skóry. I do jej zachowania należy dążyć.
Z natury u mężczyzn skóra jest grubsza niż u kobiet, dlatego wolniej się starzeją. Przy takich samych bodźcach słabiej poddaje się destrukcjom.
Zachowanie danej nam przez naturę grubości skóry powinno być kluczem medycyny estetycznej i regeneracyjnej. O tym, jak to robić – w kolejnym tekście.