Zapraszam do przeczytania kolejnego artykułu o stymulatorach tkankowych. Stymulatory tkankowe to bardzo szeroka grupa preparatów, określająca typ preparatów (trochę jak np. tłuszcz – tłuszczem jest olej, masło, smalec). Czasem zawierają zwykły kwas hialuronowy nieusieciowany, czasem dodawane są nukleotydy, czyli fragmenty DNA (głównie z łososia), czasem kwas bursztynowy czy inne składniki, czasem jest to mieszanka różnych związków chemicznych. Nową, medialną grupą są stymulatory tkankowe z oligopeptydami, czyli fragmentami białek. I o tym dzisiaj chcę napisać.
O tym, czym są stymulatory tkankowe i jaki jest skład preparatów pisałem w tekście:
Stymulatory tkankowe – efekty
Oligopeptydy – co to takiego
Oligopeptydy zbudowane są z aminokwasów. Są aktywnymi biologicznie cząsteczkami, nad którymi od lat trwają badania w kontekście zastosowania ich w kosmetyce. Był czas, że sam się tym się zajmowałem, więc temat jest mi bliski.
Aby wyjaśnić jak się mają oligopeptydy do zastosowań urodowych, odwołam się do porównania organizmu do wielkiej fabryki – z liniami produkcyjnymi, szlakami komunikacyjnymi, wentylacją kanałową, automatyzacją procesów, utylizacją odpadów, itp. Analogicznie to wygląda w organizmie na poziomie makro, np. „scentralizowane” serce tłoczy krew, która rozprowadza składniki odżywcze i tlen, a zabiera produkty metabolizmu. Podobnie na poziomie makro działa układ wydalniczy czy układ oddechowy. Ale jest też poziom mikro, czyli procesów zachodzących np. we fragmencie mięśnia czy skóry. I to odbywa się już w trochę innych mechanizmach. A więc na poziomie makro do każdej tkanki dostarczane są bazowe składniki, ale zarządzanie nimi odbywa się już na poziomie mikro, lokalnie i w różnych tkankach w odmienny sposób.
Oligopeptydy, komórki i receptory
Zarządzanie miejscowe jest dosyć złożone, ale w uproszczeniu można powiedzieć, że jednym z popularniejszych mechanizmów jest to, że komórki wydzielają różne substancje, które regulują funkcjonowanie tkanek, i co ważne ich samych również. Komórki posiadają na powierzchni receptory, do których może się przyczepić coś, co zmienia ich pracę, pod wpływem czego, komórka może wytworzyć i wydzielić jakąś substancję. Te regulacje odbywają się za pomocą związków chemicznych, bardzo często właśnie za pomocą endogennie wytwarzanych oligopeptydów.
Nic dziwnego więc, że syntetycznie tworzone oligopeptydy trafiły do stymulatorów tkankowych z ideą, że jak się je wstrzyknie do tkanki, to będą one pobudzać komórki do wydzielania potrzebnych tkankom substancji.
W dużym uproszczeniu taka jest generalnie filozofia stymulatorów tkankowych, że mają działać przez zmienienie/podmienienie czegoś, co naturalnie jest w tkance w jakiś ilościach. Macierz międzykomórkowa jest jak galaretka; na potrzeby tego tekstu przyjmijmy, że jest jak zupa. Dodając do zupy jakieś składniki, możemy zmienić jej kolor, smak, konsystencję. Jak dodamy więcej marchewki, zupa będzie inaczej smakowała, niż jak dodamy więcej selera. Wstrzykując stymulatory tkankowe zakładamy, że zawarte w nich składniki przyczepią się do receptorów komórkowych i wywołają pożądaną reakcję komórek.
Teoria a praktyka, czego nie wiemy o oligopeptydach
Można byłoby powiedzieć, że jest to więc bardziej wysublimowana, bardziej inteligentna metoda działania, niż w przypadku stymulatorów objętościowych, które drażnią tkankę i wywołują mechanizm obronny. Tyle tylko, że tak jest w teorii, natomiast w praktyce już nie do końca. Problem polega na tym, że nasza wiedza o tych mini białkach, stymulatorach sygnałowych, jest mała.
Szacuje się, że tego typu „cząsteczek sterujących”, które mogą wywołać reakcję komórek, jest ok. 20 tys. Na dziś próba wykorzystania ich to działania metodą prób i błędów. Nauka jest już w stanie zidentyfikować, jakie są to substancje, zaczyna rozumieć mechanizmy ich działania w skali mikro i wybiórczo (czyli co mogą powodować), ale jeszcze nie rozumie do końca mechanizmów działania w skali makro i tego, co one powodują kompleksowo.
Obrazowo można to porównać następując – wiemy, że aby zbudować mur, potrzebujemy cegieł i cementu. Ale jakiego rodzaju cementu użyć, jakie reakcje chemiczne zachodzą w zastygającym cemencie, jaki wpływ może mieć niska lub wysoka temperatura na jego siłę jego wiązania, jakie mamy podłoże (bagniste, piaskowe) już nie wiemy, po prostu budujemy mur. Efekt jest nieprzewidywalny, albo inaczej mówiąc – niekontrolowalny. Oligopeptydy nie działają w trybie mono (jedna cząsteczka sygnałowa – jedno konkretne działanie), tylko wywołują kaskadę reakcji. W dodatku mogą inaczej działać w dużej dawce, a inaczej w małej. Czasem inaczej działają na komórki skóry, a inaczej na tkankę tłuszczową. O działaniu receptorów komórkowych pisałem przy okazji wyjaśniania mechanizmów SARS CoV-2. Ten wirus właśnie przyczepiał się do konkretnych receptorów komórek, ale np. robił to z łatwością w płucach, ale już np. w mięśniach nie.
Zobacz artykuł:
COVID a powikłania po kwasie hialuronowym
Zatem w teorii wiemy sporo, ale jeszcze nie potrafimy realnie tego zastosować. Do tego dochodzi jeszcze kwestia umiejętności komórek do wyciszania pewnych sygnałów. Przykładowo, promieniowanie słoneczne stymuluje komórki, aktywuje jakieś enzymy, szlaki i kaskady procesów. Ale nie robi tego w nieskończoność, bo jednocześnie aktywują się inne procesy, następuje wyciszanie tych pierwszych. Dobrym przykładem tego jest opisany eksperyment z komorą hiperbaryczną [Telomery i hiperbaryczna terapia tlenowa. Jak odwrócić proces starzenia ].
Tlen jest toksyczny dla organizmu, przyspiesza procesy starzenia, i eksperymenty w warunkach laboratoryjnych to potwierdzają. Ale w realnym eksperymencie, z udziałem ludzi, okazało się, że w odpowiedzi na duże, teoretycznie szkodliwe dawki tlenu, uruchomiły się takie procesy naprawcze, że prowadziły one do wydłużenia telomerów, czyli odmłodzenia komórek. To pokazuje zarówno rozmijanie się teorii z praktyką na wielu poziomach, jak i poziom skomplikowania procesów zachodzących w organizmie.
Jak się bada leki
Wracając do oligopeptydów. Zajmowałem się nimi intensywnie w 2014-2015 roku i było już wtedy w miarę dużo rzetelnych informacji naukowych. Ale między skalą mikro w laboratorium, w stymulacji komputerowej, hodowli tkankowej, a potem w praktyce jest inaczej.
Oligopeptydy „wynajduje się” do pewnego etapu tak jak leki, czyli ktoś ma założenia na podstawie wiedzy naukowej, robi symulacje, potem np. robi hodowle komórkowe i patrzy, czy jest spodziewany efekt działania. Ale w lekach potem wykonuje się testy na zwierzętach, potem na ludziach, i dopiero potem lek jest zarejestrowanych. W przypadku oligopeptydów na moją wiedzę i tyle co sprawdziłem – nie.
Czemu nie bada się na ludziach, albo bada na ludziach w małej skali? Bo nie ma odpowiednich regulacji, które tego wymagają. Bo tego typu preparaty z założenia nie mają działać mocno na organizm, nie działają farmakologicznie, więc nie trzeba aż takiego reżimu testowania. Każdy chyba po analizie powyższych kilku zdań jest w stanie logicznie myśląc wyciągnąć wnioski co do „siły działania” oligopeptydów stosowanych w medycynie estetycznej.
Na marginesie, statystycznie, do komercjalizacji leku dochodzi w 1 przypadku na 10 do 100. Badania nad działaniem leków muszą uwzględniać wiele aspektów, w tym bezpieczeństwo, bo może się okazać, że lek jest super skuteczny na serce, ale niszczy nerki. Może być też tak, że coś w skali mikro działa bardzo dobrze, a makro już nie.
Stymulatory tkankowe – działają, ale… słabo
Oddzielną sprawą jest reklamowanie różnych preparatów i umiejętność analizy marketingowych przekazów. Przykładowo o pewnym oligopeptydzie mówi się, że to botoks w kremie. I oczywiście w teorii istnieje oligopeptyd, który może tak sterować mięśniami, że będzie powodował ich relaksację. Ale warto szukać i czytać do końca rzetelne informacje, a zgodnie z nimi po kilku tygodniach jego stosowania można osiągnąć efekt mnie więcej 30 procent skuteczności toksyny botulinowej.
I to jest generalnie obserwacja dotycząca całościowo stymulatorów tkankowych. Nie można mówić, że nie działają w ogóle, bo działają, tyle, że w sposób bardzo delikatny (oczywiście czasem też szkodzą, ale powikłania to oddzielny temat), dlatego ja akurat wolę stosować u pacjentów skuteczniejsze metody odmładzania.
Oprócz słabego działania, jest też druga kwestia – te substancje, żeby były skuteczne, wymagają ciągłego podawania. Normalnie w organizmie substancje potrzebne do dobrego funkcjonowania wytwarzane są na bieżąco i komórki mają je niejako pod ręką, mogą po nie sięgnąć do macierzy międzykomórkowej w każdej chwili. A jak nie są potrzebne w danym momencie, i nie są produkowane, to szybko znikają. Jeśli działanie stymulatorów ma mieć sens, trzeba zabiegi robić niemal non-stop, w praktyce np. co dwa tygodnie. I do tego nie wiadomo, czy organizm po jakimś czasie nie zobojętnieje na takie podawanie, i przestanie reagować. Warto o tym wiedzieć.
Kolejna spawa to trudność w zbadaniu, co działa i jak działa. Nawet z obserwacją procesów starzenia jest problem, bo trzeba byłoby jakiejś osobie przez wiele lat robić cały czas badania, mierzyć i porównywać np. twarz danej osoby Myślę, że dobre zrozumienie pewnych procesów jest dopiero przed nami.
Napisałem wyżej, że zabiegi stymulatorami tkankowymi należałoby robić non-stop, żeby na bieżąco dostarczać składników, z których komórki mogłyby korzystać, ale z drugiej strony to wcale nie jest obojętne dla organizmu i może spowodować problemy, które trudno nawet przewidzieć na początku.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Wbrew temu, co głoszą reklamy – nie ma za wiele rzetelnych informacji o działaniu stymulatorów. To jedynie teoria na zasadzie, że skoro jakaś cząsteczka jest podobna do tej jaką tworzy organizm, to jest szansa, że zadziała. Kiedy to piszę, przypomina mi się jedna z pacjentek, która miała wykonanych mnóstwo zabiegów stymulatorami tkankowymi w ciągu roku i niestety skończyło się to niekorzystnymi zamianami w tkankach, a nie pozytywnymi.
Nasz organizm działa inteligentnie, komórki same wydzielają sobie substancje i pobierają je, wtedy gdy tego potrzebują. Oczywiście możemy to sztucznie podbijać, ale nie wiemy jak często, żeby to było skuteczne, i jak długo, żeby było bezpiecznie. Nie wiemy kiedy organizm zacznie to „zwracać”. Zjesz zdrowe jabłko – super, dwa lub trzy – jeszcze OK, ale po pięciu masz przepełniony brzuch, a po dwudziestu zaczniesz wymiotować.
Czy stymulatory tkankowe odmładzają – prawda a marketing
W praktyce dochodzi jeszcze mnóstwo czynników ogólnoustrojowych. Możemy mieć w fabryce super linię produkcyjną do robienia np. doskonałych porcelanowych filiżanek, ale jak wysiądzie jakiś ważny element w fabryce (zabraknie wody, zepsuje się klimatyzacja) to zamówienie nie zostanie wykonane. Przekładając to na organizm, takimi czynnikami są stres, nieprawidłowe odżywianie lub inne bodźce, słabsze lub silniejsze. A negatywne bodźce mogą równoważyć efekty zabiegów lub nawet być silniejsze niż pozytywny bodziec w postaci zabiegu. Warto mieć taką świadomość, gdy ktoś wybiera się na zabieg.
Konkludując, mim zdaniem może dopiero za jakieś dziesięć, piętnaście lat będziemy wiedzieć, jak wygląda działanie stymulatorów z różnych grup. Może jakiś inteligentny komputer będzie potrafił ustalić, czego danej skórze brakuje i dobierze stymulator, który będzie podawany np. raz w miesiącu.
Tymczasem media przedstawiają stymulatory tkankowe w samych superlatywach, głosząc np. że odmładzają. Tymczasem one co najwyżej dają możliwość odmłodzenia, bo wcale nie jesteśmy tego pewni, zwłaszcza, że ich działanie jest delikatne. Dodatkowo działanie jest krótkotrwałe, porównując do innych metod. Wszystko zależy też od tego, co przyjmiemy za punkt wyjściowy prawdy. Np. uszczypnięcie też odmłodzi, bo wywoła uraz, który zastymuluje procesy naprawcze organizmu. Ale przecież nie będziemy się w związku z tym szczypać po całym ciele trzy razy dziennie, żeby wyglądać młodziej, bo każdy wie, że zbyt wielkiego efektu nie zobaczy. Więc mówienie, że stymulatory tkankowe odmładzają jest z jednej strony prawdą, ale też jest naginaniem prawdy do marketingowych potrzeb. Bo laik słowo odmładzanie rozumie, że faktycznie będzie młodziej wyglądać, cofnie czas swojej skóry czy twarzy.
I jeszcze jeden istotny aspekt. Stymulatory tkankowe działają głównie na skórę, a procesy starzenia dotyczą zarówno jakości skóry, jak i kształtu w 3D. Jeśli chcemy się zająć odmładzaniem kompleksowo, to zajęcie się tylko skórą nam tego nie zapewni.
Między faktami a manipulacją
Dosyć powszechna jest też manipulacja faktami i dowodami naukowymi. Oto przykład. Pacjentka pokazała mi ulotkę jakiegoś stymulatora, z której wynikało, że jest on 5 razy mocniejszy, bo ma 5 razy więcej składników niż inne stymulatory.
Wyjaśniłem jej, że fakt, że preparat ma 5 razy więcej składników wcale nie oznacza, że działa 5 razy mocniej. Mogę mieć 5 razy więcej mieszkań niż kolega, a wcale nie być bogatszy, bo te mieszkania mam gdzieś na prowincji, a kolega w centrum Warszawy. Albo mogę zjeść 5 razy większą tabletkę na ból głowy, a to też nie oznacza, że jest ona 5 razy mocniejsza od mniejszej, bo być może składnik leczniczy jest taki sam, a reszta to placebo.
Nie zwiększa też z automatu jakości stymulatorów to, że są do nich dodawane witaminy. Na ogół nic z tego faktu nie wynika. Jak dam psu pięć misek karmy zamiast jednej to wcale nie jest lepiej. On zje zawartość jednej miski, a reszta będzie stała, i będę musiał je wyrzucić, bo następnego dnia pies będzie potrzebował świeżego jedzenia. Witamin też nie da się dostarczyć na zapas.
Tak na dziś wygląda rzeczywistość stymulatorów tkankowych. I na razie nie zanosi się na zmiany, a pojawianie się „super-hiper” nowych stymulatorów tkankowych to czysty marketing. Wszystkie działają podobnie, oczywiście za wyjątkiem preparatów, które podszywają się pod stymulatory tkankowe, bo to już jest jazda po bandzie.