Jakiś czas temu dostałem mail od osoby zajmującej się medycyną estetyczną, że ma poważny problem. Wykonywała kilka dni wcześniej mezoterapię szyi i klientka od dwóch dni dzwoniła do niej, że ma martwicę. Osoba ta była przerażona, bo nigdy nie miała takiego przypadku, a tego typu powikłania są bardzo poważne. Ja też byłem przerażony, ale z innych powodów.
Czy leci z nami pilot?
Ktoś, kto robi zabiegi medycyny estetyczne musi wiedzieć, że może zrobić się powikłanie i jakiego rodzaju. Musi też być gotowy, żeby radzić sobie z powikłaniami. Tymczasem praktyka pokazuje, że sobie z nimi nie radzi w ogóle.
To tak jakby wsadzić do samolotu pilota, który umie wystartować (czyli lekarz potrafi wykonać zabieg), a nie umie wylądować (szczególnie, gdy nie wszystko idzie zgodnie z planem) . Przypomniała mi się autentyczna historia znajomych moich rodziców sprzed lat. Kupili dziecku na komunię motorower. Trwało przyjęcie, dziecko powiedziało, że chce się przejechać na tym motorowerze. Rodzice pokazali mu jak się rusza i pojechał. Po pół godzinie się zorientowali, że go nie ma. Przez kolejną godzinę trwały jego poszukiwania. Chłopak się znalazł, nic się nie stało. Okazało się, że jeździł tak długo, bo… nie wiedział jak się zatrzymać i krążył dopóki nie skończyła się benzyna.
Korzystanie ze źródeł
Powikłania się zdarzają. Typowe i nietypowe. Jeśli ktoś nie miał do czynienia wcześniej z jakimś powikłaniem, to powinien umieć w różnych źródłach znaleźć odpowiedź na to, jak sobie z nim poradzić.
Można oczywiście także i mnie, czy kogoś innego potraktować jako źródło informacji, bo już dość powszechnie wiadomo, że zajmuję się powikłaniami, ale jednak nie polecam tego rozwiązania, bo ja nie zawsze od razu odbieram wiadomości, a reagować trzeba od razu.
Bez paniki, tego się nie da zrobić
Tak naprawdę najbardziej jednak przeraziła mnie inna rzecz. Mianowicie to, że osoba wykonująca zabieg w ogóle spanikowała i pomyślała, że pacjentka mogła rzeczywiście mieć martwicę szyi. To oznacza, że nie bardzo wiedziała, jaki zabieg wykonuje. Albowiem, przy mezoterapii szyi… nie da się zrobić martwicy szyi. Nawet jak nie była wykonana perfekcyjnie. Z założenia robiąc mezoterapię nie ma jak zamknąć większego naczynka, bo zabieg wykonuje się bardzo płytko. A nawet jeśli, to preparaty do mezoterapii są rzadkie, więc zamknięcie nimi naczynka jest prawie niemożliwe. No i przeraziłem się nieznajomością anatomii, bo co jak co, ale na szyi żadne poważniejsze naczynia nie przebiegają płytko (a takie trzeba by zatkać, żeby do martwicy doszło), trzeba byłoby się wbić naprawdę głęboko. A igły do mezoterapii są bardzo krótkie, więc głęboko się nie wbijemy (no chyba, że ktoś używa długich igieł, ale raczej się z tym nie spotkałem).
Wiedząc o tym wszystkim, odpisałem na e-mail krótko, żeby się nie martwiła, że na sto procent to nie jest martwica. Odpisała dzień później, że jest już ok, przyszła klientka i okazało się, że ma na szyi siniaki.
Zobacz też: Lwia zmarszczka – powikłanie po kwasie hialuronowym (martwica)
Uczmy się
Nieważne jakie mamy wykształcenie, czy jesteśmy profesorem, magistrem, czy nie mamy wykształcenia. Jeśli chcemy się czymś zajmować, to musimy mieć przygotowanie, odpowiednią wiedzę teoretyczną. Prawnik w swoim zakresie, pracownik przy taśmie w fabryce w swoim (np. musi znać zasady bhp), a chirurg wykonujący operację na sercu w swoim (nie wystarczy, że
skończył medycynę, on musi się jeszcze wyspecjalizować właśnie w operacjach na sercu). Dotyczy to także medycyny estetycznej. Nieznajomość kwestii powikłań w medycynie estetycznej jest pokłosiem uczenia kursowego.
Nie ma programu edukacyjnego, który wymusza pełną wiedzę. Mamy więc trochę znajomości anatomii, fizjologii, materiałoznawstwa, tego co jest w preparatach, jak działa laser, ale to jest typowo kursowe, pozytywne. Podaje się tę wiedzę tak, żeby wydawało się, że to jest miłe, proste i przyjemne. A nie jest, a przynajmniej nie zawsze. To trochę tak jakby komuś kto pierwszy raz wsiadł do samochodu, pokazało się, jak się zmienia biegi i kazało jechać, i ta osoba jedzie, ale nie zna znaków drogowych i nie wie, co robić na rondzie albo że na czerwonym świetle trzeba się zatrzymać. Nie wystarczy też obejrzeć kilka filmików na youtube. Jak lekarz robi zastawki serca czy setny, to oprócz nauki praktycznej, całą anatomię, fizjologię i mnóstwo innych rzeczy musi sobie przypomnieć pod tym kątem. Jednym słowem teoria z praktyką muszą iść w parze.
Mój komentarz
Zaczynam współczuć pacjentom planującym zabiegi medycyny estetycznej. Placówki pod szyldem „medycyna estetyczna” wyrastają jak grzyby po deszczu, niestety coraz częściej się zdarza, że z medycyną estetyczną i profesjonalizmem nic nie mają wspólnego. Niestety bardzo trudno jest zweryfikować dane miejsce, umiejętności danej osoby, jakość sprzętu czy preparatów. Pół biedy jeśli ktoś pod szyldem medycyny estetycznej sprzedaje zabiegi kosmetyczne, gorzej jeśli są to faktycznie zabiegi inwazyjne, ingerujące w organizm, a wykonywane przez nie do końca kompetentne osoby, czy też urządzeniami/preparatami o wątpliwym pochodzeniu. Bo wtedy może się faktycznie zdarzyć tragedia.
Celowo na samym końcu ujawniam, że osobą, która napisała do mnie z prośbą o pomoc był lekarz. To jest największe przerażenie z całej sytuacji, bo skoro nawet lekarz nie potrafi pomyśleć logicznie, zastanowić się, jak i czym zabieg wykonał, co może się stać źle, to czego oczekiwać choćby od kosmetyczki, której wykształcenie jest niemedyczne z złożenia, więc trudno od niej oczekiwać wiedzy medycznej, dlatego zabiegów dających poważniejsze powikłania wykonywać nie powinna. Ale może myślenie jest takie, jak niedawno przeczytałem na jakimś forum, że „kosmetyczka może wykonywać zabiegi estetyczne typu kwas hialuronowy, „bo może”, ale przecież nie jest od zajmowania się powikłaniami, tymi mają się zajmować lekarz”. Tylko przecież nie o to chodzi, do powikłań ma przede wszystkim nie dochodzić.
Kate | 2021/03/27
|
strach iść do lekarza medycyny estetycznej, o kosmetyczce nawet nie ma co wspominać.